Pisane w celi
Bolesław Piasecki (1915-197
rozpoczął bardzo młodo dzia-
łalność polityczną. W 1934 r. został przywódcą skrajnie nac-
jonalistycznej organizacji ONR — Falanga. Z tego powodu
znalazł się na krótko w osławionej Berezie Kartuskiej. W cza-
sie wojny stanął na czele Konfederacji Narodu, która za cel
stawiała sobie rozbicie Rosji i stworzenie imperium słowiańs-
kiego z Wielką Polską, jako siłą główną. Był to program
zdecydowanie antyradziecki.
Gdy więc 12 listopada 1944 r. Bolesław Piasecki został
w Józefowie koło Warszawy aresztowany przez NKWD, wyda-
wało się pewne, że żywy już nie wyjdzie. A tymczasem nie
tylko że po ośmiu miesiącach wyszedł żywy, ale rozpoczął
zaskakującą karierę polityczną. W rok po aresztowaniu wyda-
wał tygodnik „Dziś i jutro", od którego zaczęło się tworzenie
imperium PAX.
Gen. płk Iwanów, o którym Piasecki wspomina w pierw-
szym zdaniu, to generał NKWD Iwan Sierow, wkrótce reżyser
porwania 16 przywódców polskiego podziemia. On to właśnie
ocenił, jaką wartością może być Bolesław Piasecki. I nie
pomylił się.
Andrzej Micewski w książce poświęconej dziejom PAX
i Znaku („Współrządzić czy nie kłamać") stwierdza, że Piase-
cki uratował życie „wysuwając koncepcję współpracy. Szcze-
góły zawartej umowy nie są znane. Wiadomo tylko, że już
w więzieniu Piasecki opracowywał memoriał polityczny" (s.
25). Publikujemy, nie znany dotychczas, tekst tego memoria-
łu. Jest to nie podpisany maszynopis, przechowywany w daw-
nym Archiwum Zakładu Historii Partii (sygn. 224), obecnie
oddział VI Archiwum Akt Nowych.
POLITYKA 24/1990
W czasie mojego zatrzymania pisałem już szereg wypowiedzi na
postawione mi zagadnienia przez gen. pułk. Iwanowa i pułk. Becuna,
Dotyczyły one następujących zagadnień:
a) Analiza sytuacji politycznej w kraju, w końcu 1944 r. wraz z kwestią
środków, jakie należałoby zastosować, aby zwiększyć wpływy PKWN
(Rząd Tymczasowy jeszcze wtedy nie powstał).
b) Charakterystyka poszczególnych ugrupowań polskich.
c) Jak sobie wyobrażam moją osobistą współpracę z obozem Rządu
Tymczasowego.
Obecnie w pełni świadomości odpowiedzialności momentu określam
zasadniczo moje ideowe i polityczne stanowisko.
Rys historyczny mej działalności
Gdy się zaczęła wojna, miałem 24 lata. Z zawodu byłem i jestem
naukowcem. Poświęciłem się studium nad filozofią prawa, złożyłem
doktorat na Uniwersytecie Warszawskim i przy tamtejszej katedrze filozo-
fii prawa studiowałem.
Przypadkowe wciągnięcie do tajnej organizacji gimnazjalnej zadecydo-
wało, że po otrzymaniu matury znalazłem się w szeregach Narodowej
Demokracji. Poważniejsze moje wystąpienie w życiu społeczno-ideowym
zbiega się z rozłamem w endecji, w którego przeprowadzeniu wziąłem
czynny udział. Rozłam miał za swój zasadniczy podkład zagadnienia
radykalizmu społecznego. Od początku mego rozumienia spraw polskich,
warunkiem jasnej przyszłości Kraju wydawała mi się rewolucja społeczna.
Jedynie rewolucyjna przemiana stosunków gospodarczych i wychowaw-
czych jest w stanie stworzyć z polskich mas chłopskich i robotniczych
prawdziwie odpowiedzialną kadrę kierowników życia państwowego. Przy-
kładowo tylko zaznaczam, że takie posunięcia, jak: radykalna reforma
rolna, upaństwowienie kredytu, środków dużej produkcji, zastąpienie
pośrednictwa spółdzielczością, udostępnienie faktyczne oświaty wszyst-
kich szczebli masom pracującym, zniesienie kastowości korpusu oficers-
kiego były moimi tezami już w 1934 r. Zostałem za te i temu podobne
poglądy wyklęty przez burżuazję, jako komunizujący inteligent. Ponieważ
zaś z drugiej strony zwalczaliśmy zasadniczo sanację, przeto w czerwcu
1934 zostałem osadzony na trzy miesiące w Berezie Kart.
W rok mniej więcej po Berezie nastąpił w ONR rozłam na grupę „ABC"
i grupę „Falangę". Grupa „ABC" reprezentowała społecznie kierunek
zachowawczy, grupa „Falanga", kierowana przeze mnie, opowiedziała się
wyraźnie za rewolucją społeczną. Żyliśmy w ciężkich warunkach policyj-
nych i materialnych. Poza walką z sanacją i próbami dywersji w niej, nie
szliśmy na wielką zakresem robotę polityczną.
Zajmowaliśmy się usilnie pracą ideowo-wychowawczą. W kółkach
młodzieży inteligencji pracującej, samouków chłopskich i robotniczych
staraliśmy się wychować pracowników, którzy by w swoim zakresie zdolni
byli przenieść „szklane domy" Żeromskiego ze sfery wizji w świat rzeczy-
wistości. W międzyczasie wielu z nas za „nieprawomyślność sanacyjną"
przechodziło przez ciągłe areszty i więzienia. W tym stanie przyszła wojna.
Krótka kampania wrześniowa pochłonęła wiele ofiar z mych przyjaciół,
a wielu zabrały pierwsze represje niemieckie. Mimo że od dawna ocenialiś-
my bezwzględnie krytycznie podstawy moralne i socjalne „sanacyjnej
mocarstwowości", rozmiary klęski wrześniowej wywołały u nas kolosalny
wstrząs. Postanowiliśmy rozwiązać ONR i „Falangę" i znaleźć jakąś naszą
formę walki z okupantem i ruchu odrodzenia narodu. Zostałem jednak
w listopadzie 1939 r. aresztowany przez Gestapo. Przesiedziałem 5 miesię-
cy, z czego 2 i pół tygodnia „na badaniach" w Alei Szucha. Dzięki staraniom
i pieniądzom przyjaciół i rodziny cudem wyszedłem, musiałem jednak
z miejsca ukrywać się wraz z rodziną. W końcu 1940 r. powziąłem
przemyślaną decyzję potraktowania roboty politycznej drugorzędnie,
a wzięcia się całą siłą do walki czynnej. Jakkolwiek jestem cywilem
i naukowcem, stanowisko takie zająłem ze względów wychowawczych.
Wydaje mi się, że w czasie okupacji wojennej dla młodego pokolenia lepsze
były warunki w walce bezpośredniej z Niemcami, niż w politykowaniu.
Zorganizowana przeze mnie w roku 1941 „Konfederacja Narodu" obej-
mowała ludzi młodych, inteligentów, chłopów, robotników radykalnych
społecznie o pochodzeniu z całego wachlarza stronnictw i środowisk.
Założeniem naszym było natychmiastowe przystąpienie do partyzantki,
bez oczekiwania na odległy moment powstania. Sytuacja nasza od razu
stała się trudna. ZWZ, a potem PZP zaczęło nas zwalczać zasadniczo: raz
dlatego, że organizacje te były opanowane przez sanację, drugi raz, że
hasłem natychmiastowej partyzantki burzyliśmy spokój oczekiwania
z „bronią u nogi". Początki partyzantki były ciężkie: pierwsze walki były
często porażkami, prześladował nas brak pieniędzy. W początku 1943 r.
przełamaliśmy obie trudności, partyzantka powiodła się. Bilans naszej
akcji partyzanckiej w punktach zasadniczych: wypad na Prusy Wschodnie
zakończony spaleniem trzech umocnionych wsi, zdobycie dwóch mias-
teczek (Sztabin, Truby), rozbicie kilkunastu umocnionych posterunków
SS, zniszczenie 70 transportów idących na Wschód, straty własne — 311
zabitych. Wypad na Prusy Wschodnie miał miejsce w lipcu 1943 r. Nasza
akcja bojowa przyniosła nam w rezultacie pozytywnym bardzo poważny
wzrost autorytetu w społeczeństwie. Wywołała jednak nasza akcja drugi
skutek: ściągnęła na nas uwagę ZWZ, PZP i AK. Mimo wielu nacisków,
plotek, wyroków zaocznych, udało się nam uniknąć wstąpienia do ZWZ
i PZP. Wstąpiliśmy dopiero w sierpniu 1943 r. do AK, pod wpływem musu.
Przymusem tym była groźba likwidacji siłą naszej partyzantki, o ile się nie
podporządkujemy AK. Trudno było iść na walkę bratobójczą z Polakami.
W AK życie nasze było bardzo ciężkie. Całość naszych oddziałów została
zgromadzona w batalion, którego byłem dowódcą, i wysłana na Wileńsz-
czyznę. Pomijano nas przy awansach, odznaczeniach, budżecie, co dla
żołnierza w polu ma duże moralne znaczenie. Dwuletni mój okres pobytu
w polu (z przerwami na leczenie rany i jazdy po uzupełnienia do Warszawy)
skończył się atakiem na Wilno razem z Armią Radziecką. W dziesięć dni po
ataku na Wilno rozpuściłem batalion (17 lipca 1944 r.) i rozpocząłem
powolny powrót piechotą do Warszawy. Po drodze ciężko chorowałem, tak,
że w rezultacie dotarłem do Józefowa koło Pragi w końcu sierpnia,
a zdrowie odzyskałem w końcu września. AK na wyzwolonych terenach
było w kompletnym rozkładzie. Bandy obijających się młodych ludzi,
kompletny brak dowództwa, a rząd „londyński", tak gadatliwy dotych-
czas, nabrał wody w usta, usuwając się od odpowiedzialności za wy-
tworzoną sytuację. Dalsza praca konspiracyjna, bez ośrodka dyspozycji,
który by się zastanowił, po co w ogóle działać i jak działać, wydała mi się
nonsensem. Starałem się namówić któregoś ze znanych mi pułkowników
na objęcie dowództwa. W tym stanie rzeczy zostałem 12.11.44 r. za-
trzymany.
Dlaczego wtedy nie zgłosiłem się do pracy w PKWN, o tym piszę niżej.
Moje stanowisko w stosunku do tez Rządu Tymczasowego
Łączy mnie z programem Rządu Tymczasowego wielka idea bez-
krwawej rewolucji społecznej w Polsce. Radykalizm społeczny, pojęty
bezwzględnie i stawiający sobie za cel danie warunków chłopu i robot-
nikowi, umożliwiających mu faktyczne rządzenie krajem, jest prawdą, od
której zawisła przyszłość Polski. Tę ideę szerzyłem wszelkimi sposobami
w mym pokoleniu. Krótko i dobitnie mówiąc idea i realizacja rewolucji
społecznej w Polsce łączy mnie zasadniczo z programem Rządu Tym-
czasowego.
Drugą wspólnotę z obozem Rządu Tymczasowego stanowi jednakowy
stosunek do zagadnienia walki z okupantem. Podobnie jak ugrupowania
tworzące Rząd, zerwaliśmy z nieodpowiednią zasadą „czekania z bronią
u nogi" na powstanie, a poszliśmy do walki czynnej, do partyzantki, do
walki bojowej. Bardzo jest istotny ten wspólny moment stylu psychicz-
nego, tym bardziej, że bezpośrednią pracą bojową zajmowaliśmy się 3 lata,
z czego dwa w regularnej partyzantce.
Wspólną podstawę polityczną z Rządem Tymczasowym widzę w zdecy-
dowanym antysanacyjnym stosunku. Wspólną tradycję walki z sanacją
mam aż od czasów Berezy Kart. tj. okresu, w którym miałem 19 lat.
Wyrugowanie przeszłości sanacyjnej z Nowej Polski jest zasadniczym
warunkiem pomyślnej przyszłości.
Zastępcą moim, jako d-cy batalionu Konfederacji Narodu, był Polak
pochodzenia żydowskiego (Wołkowyski), d-cą I plutonu w 2-giej komp. był
Polak pochodzenia żydowskiego — Kajzebrecht. Ten ostatni poległ piękną
śmiercią żołnierską w bitwie z Niemcami na Suboczy.
Fakty te cytuję po to, aby dać dowód, jak w ewolucji mych poglądów
rozumiem współpracę wszystkich narodowości dla dobra Polski. Woł-
kowyski został moim zastępcą już w 1942 r. Tak tedy wygląda praktyczne
rozwiązanie stosunku do obywateli polskich Żydów, które znaleźliśmy we
wspólnej walce z wrogiem.
Włócząc się dwa lata po lasach i wioskach, po zamożnych gospodarst-
wach, ale częściej po nędzy chłopskiej pojąłem praktycznie, a nie tylko
teoretycznie, co to za znaczenie ma to słowo demokracja. Pojąłem, że trzeba
równie silnie ukochać nie tylko wolność własną, ale najbardziej prostego
obywatela. Pojąłem, że najsilniej wiąże obywatela z państwem jego
faktyczne współrządzenie w zawodowej czy terytorialnej gromadzie. To
nie są tylko moje poglądy, to są moje głębokie przeżycia wojenne, które
mnie wiążą z hasłami demokratycznymi Rządu Tymczasowego. Trzeba
stawiać sprawę jasno. Cały zespół warunków życia politycznego w okresie
Polski przed wrześniem 1939 r. nastawiał wrogo społeczeństwo przeciwko
ZSRR. Toteż ja, mimo mego radykalizmu społecznego, widziałem w Związ-
ku Radzieckim przeciwnika Polski. Ten sam stosunek siłą rozpędu utrzy-
małem w czasie wojny do stycznia 1944 r. Całokształt zresztą atmosfery
życia konspiracyjnego w Polsce, poza PPR, był antyradziecki. W styczniu
1944 r. przyjechałem ranny do Warszawy i zwróciłem się do komendy AK
z wnioskiem, że wobec pewnego przyjścia Armii Czerwonej na ziemie
polskie, trzeba zawczasu ułożyć stosunki. Odpowiedziano mi z całą
powagą, że rząd londyński na pewno dojdzie do porozumienia z Rosją. Nie
wystarczało mi to, że za pośrednictwem Aleksandra Uchowicza umówiłem
się na rozmowę z kierownikiem PPR w Krakowie „Docentem". Spotkanie
osobiste nie doszło do skutku z przyczyn konspiracyjnych, a potem
bezpośrednio musiałem jechać w pole do batalionu. Trzeba jednak powie-
dzieć jasno, że moje próby praktycznej zmiany stosunku do ZSRR wynika-
ły raczej z konieczności życiowej niż z serca. Poważny przełom w mych
zapatrywaniach nastąpił dopiero, rzecz paradoksalna, w czasie mojego
zatrzymania. Przez 5 miesięcy miałem możność rozmów z wyższymi
oficerami rosyjskimi i Polakami z Rosji. W stosunku do mnie postawiono po
pierwszym przesłuchaniu sprawę, że jestem internowany, a nie aresz-
towany i wskazano chęć dania mi ze swej strony danych o nowoczesnej
Rosji i o jej stosunku do Polski. Spędziłem wiele nocy na dyskusjach
i rozmowach. Ogólne wrażenie jakie wyniosłem brzmi: Rosja chce istotnie
silnej, niepodległej Polski demokratycznej, związanej z nią nie tylko
formalnym przymierzem, ale prawdziwie słowiańskim pobratymstwem.
Na ten punkt widzenia słusznym jest, że nie tylko Rząd Tymczasowy się
godzi, ale musi go podzielać każdy dobry Polak.
Na marginesie chcę tu zaznaczyć, że dla dobra atmosfery w Polsce
obecnej, trzeba jak najspieszniej wykonać ogromną pracę usunięcia za-
kłamania nagromadzonego przez dwadzieścia lat Polski przedwrześnio-
wej. Trzeba dać społeczeństwu polskiemu faktyczny materiał o osiąg-
nięciach kultury i cywilizacji radzieckiej, o tym, że w ZSRR istnieje radość
i piękno życia. Trzeba pokazać społeczeństwu polskiemu, co myśli Stalin
i kierownicy Związku Radzieckiego o Polsce. Błędny stosunek do Związku
Radzieckiego jest powodem, który utrzymuje duże ilości Polaków w opozy-
cji lub bierności do Rządu Tymcz. Wiem to zresztą po sobie, bo to był
właśnie powód, dla którego po zjawieniu się PKWN nie zgłosiłem się od
razu do pracy. Powtarzam raz jeszcze, odbyte w czasie mego zatrzymania
rozmowy z wyższymi oficerami sowieckimi i Polakami z Rosji dokonały we
mnie przełomu. Teza Rządu Tymczasowego ścisłego sojuszu z Rosją jest
i moją tezą.
Krótki ten zarys paru najważniejszych zagadnień wykazuje zbieżność
mych zapatrywań z tezami Rządu Tymczasowego. Nie jest to dziwne, jeśli
się odrzuci przedwojenne, anachroniczne etykiety i epitety, uwzględni się
ewolucję myślenia i przeżyć 6 lat wojny (przed wojną miałem lat 24, obecnie
30). Przede wszystkim zaś jesteśmy z ducha nowej epoki rewolucji
społecznej, który to duch ogarnia całą Europę, burząc stary świat i budując
rewolucyjnie sprawiedliwość społeczną.
Jakie korzyści może przynieść moja praca dla Polski w obozie Rządu
Tymczasowego.
Opozycja, ewentualnie bierność w stosunku do poczynań Rządu Tym-
czasowego ma dwa różnego rodzaju powody. Pierwszą grupę tych powo-
dów stanowią przyczyny socjalno-gospodarcze. Szereg jednostek dotych-
czas uprzywilejowanych czuje się zagrożonych w swoim stanie posiadania
przez radykalną społecznie politykę Rządu. Są to elementy społecznie
reakcyjne. Pozyskanie ich do szczerej pracy, o ile w ogóle jest możliwe,
stanowi kwestię dalszej przyszłości.
Istnieje jednak poważna część społeczeństwa, która tkwi w opozycji czy
bierności z powodu braku zaufania politycznego i wskutek kompletnej
dezorientacji zmianami, które zaszły na ziemiach polskich w ciągu ostat-
niego roku. Jestem przekonany, że oddziaływaniem swoim mógłbym
pociągnąć do realnej pracy dużą część tego elementu.
Istnieje w Polsce siła ideowo-społeczna, dojrzała w czasie wojny, która
się nazywa nowe pokolenie.
Nowe pokolenie polskie nie da się zaszeregować pod żadną z politycz-
nych etykiet przedwojennych. Jest rzeczą pierwszorzędnej wagi, aby to
nowe pokolenie odegrało twórczą rolę w historycznej przemianie, dokony-
wanej przez Rząd Tymczasowy. Wydaje mi się, że należy zastosować każdy
realny środek, by obecna rewolucyjna przemiana w Polsce dokonywała się
z masami, a nie obok mas, by zakres wciągniętych ludzi do pracy był jak
największy. Jest to ważne ze względów wychowawczych. Sądzę, że w koń-
takcie z odpowiednimi ośrodkami dyspozycyjnymi Rządu Tymczasowego
mógłbym się realnie przyczynić do aktywizacji społeczeństwa, specjalnie
na odcinku nowego a dojrzałego już pokolenia.
Mój stan duchowy
Zatrzymanie moje trwa już 7 miesięcy. Rozumiem, że sytuacja w Polsce
była tak zawiła, że cały szereg osób musiało znaleźć się w więzieniu. Tym
niemniej 7 miesięcy siedzenia w okresie końca wojny, w okresie budowania
się Nowej Polski, to jest bardzo dużo. Poza kilkudziesięcioma rozmowami
z oficerami sowieckimi i polskimi, te siedem miesięcy to był okres rozmyślań.
W rezultacie narosła we mnie szalona chęć twórczej pracy, konstruktywnej
nareszcie dla Polski Nowej. Chcę całą siłą mego ducha wziąć z Wami udział
w przeprowadzeniu rewolucyjnej przemiany życia społeczeństwa polskiego.
Chcę budować Polskę prawdziwej demokracji, Polskę rządzoną i tworzoną
przez masy pracujące. Chcę z Wami budować w rzeczywistości robotnicze
„szklane domy", o których marzył Żeromski. Chcę poznać, jak najdokładniej
można, Waszych ludzi, Waszą twórczość ideową. Chcę wszystkich tych,
których znam jako wartościowych i na których mam wpływ, sprząc z Wami
w pracy. Niewątpliwie moje zatrzymanie powoduje powstrzymywanie się od
pracy wielu ludzi, muszę nie tylko ich odnaleźć i zaktywizować, ale
przyprowadzić poza tym innych. Spójrzcie na moje życie, niełatwe ono było
— Bereza Kartuska — 5 miesięcy więzienia w Gestapo — 2 lata partyzantki
i ciężka rana — rozbita i rozproszona rodzina i praca naukowo-zawodowa, no
i te ostatnie siedem miesięcy rekolekcji.
Sądzę, że doświadczenia życiowe, jakie przeszedłem, dają charakter
odpowiedzialny memu oświadczeniu: umożliwcie mi współpracę z Wami,
a sprawa polska w największym dla moich możliwości stopniu na tym
skorzysta, a Wy nabierzecie do mnie zaufania takiego, jakie ma się do
towarzysza walki za ideę wspólną. Piszę może, mieszając argumenty
rozumowe z uczuciem — ale rewolucja jest zawsze, a tym bardziej
i w Polsce, rzeczą rozumu i serca.
Zawodowo rzecz biorąc mam poważnie zaawansowane dwie prace
z mego zakresu do druku: „
olska filozofia prawa w XVIII wieku" oraz
„Warunki skuteczności normy prawnej".
Rodzinnie jestem w sytuacji tragicznej, mam dwoje dzieci (trzeci
i czwarty rok życia) bez opieki, o żonie brak wiadomości po powstaniu
warszawskim.
Oddaję się z ufnością Waszej decyzji jako kierowników budującej się
rewolucyjnie Nowej Polski.
BOLESŁAW PIASECKI
22 maja 1945 r.