|
Odp: Troszke historii - Pogoń Szczecin kibicowsko - 18/08/2018 17:39
Nie Śląsk, ale wynik można powtórzyć ;-) Radość na smutnym stadionie... Kolejny mecz wyjazdowy, Pogoń miała rozegrać we Wrocławiu. Tak wynikało przynajmniej z terminarza jaki dostaliśmy na początku rundy. Pytaniami otwartymi było gdzie i ... kiedy? Gdzie? – gdyż działacze „ olaru” zastanawiali się jak podnieść frekwencję na meczach swojej drużyny, która w rundzie jesiennej oscylowała w granicach 300 osób A kiedy? – gdyż kolejka ta wypadała w świąteczną sobotę i mogła zostać przełożona na inny termin. Jak się okazało oba te warunki zostały zastosowane w praktyce. Działacze „ olaru” mecze swojej drużyny przenieśli z kameralnego obiekt na peryferiach Wrocławia na Stadion Olimpijski, a termin meczy został zmieniony i to nawet dwukrotnie. Ta ostatnia wiadomość zmartwiła wielu fanów szczecińskiej drużyny, zwłaszcza tych płci męskiej, dla których mecz w Wielką Sobotę stanowił doskonały pretekst by nie uczestniczyć w przedświątecznym zamieszaniu... Wyjeżdżamy w czwartek rano. Ponieważ mecz jest o godz. 20.00 – zahaczamy turystycznie o Zamek Książ pod Wałbrzychem. Pogoda zmienna, raz słońce raz deszcz, nie zniechęca nas od dość dokładnego zlustrowania warowni i jej otoczenia. Jeżeli ktoś nie był – polecam. I najlepiej nie na kilka godzin – nam zabrakło czasu, bo przecież nie po to ruszaliśmy w Polskę by zamki, nawet najfajniejsze zwiedzać. Do Wrocławia - „rzut beretem” , więc po krótkiej podróży mijamy tablice z nazwą tejże miejscowości, potem zaliczamy restauracyjkę, obiadek i udajemy się pod Stadion Olimpijski. Dzielnica robi bardzo przyjemne wrażenie. Dużo zieleni, domków jednorodzinnych w stylu szczecińskiego Pogodna. W tak pięknej okolicy zlokalizowany jest cały kompleks sportowo-rekreacyjno wypoczynkowy. Ponieważ pogoda się w końcu wyklarowała, w pobliskim sklepie dokonujemy odpowiednich zakupów napojów chłodzących i po chwili parkujemy w jednej z uliczek okalających stadion, żeby w ciepłych promieniach słońca dokonać ich konsumpcji i przeglądu prasy. Oprócz tego obserwujemy otoczenie i komunikujemy się z kibicami będącymi jeszcze na trasie. Jak się za chwilę okazało, dzielnica jest nie tylko ładnie położona, ale i hermetyczna. Po kilku minutach, obcym pojazdem zainteresowali się okoliczni mieszkańcy. Zwłaszcza zaintrygowały ich nasze tablice rejestracyjne, co po kilku minutach zaowocowało wizytą VW Transportera wypakowanego panami w czerni... Po kontroli dokumentów i ustaleniu celu naszego przyjazdu, w eskorcie tegoż VW, trafiamy na obiekt, gdzie zostajemy ustawieni za autobusem piłkarzy szczecińskiej drużyny. Tam też oczekujemy na pozostałych kibiców. Ponieważ dysponowaliśmy jeszcze zapasami zakupionymi w sklepie, czas mijał nam bardzo szybko i ani się spostrzegliśmy jak dotarła reszta fanów Portowców. Przed wejściem na stadion, jedyną nieprzyjemną niespodzianką, była cena biletów dla kibiców gości – 15zł, choć w całym kraju obowiązuje jedna cena ustalona przez PZPN, czyli złotych 10. Spowodowało to naszą małą konsternację, ale jak się okazało, aby wejść na obiekt bilet nie był atrybutem koniecznie wymaganym. Wystarczyło słowne zapewnienie, ze bilet ma kolega... Stadion Olimpijski jak na polskie warunki i na pierwszy rzut oka, robi przyzwoite wrażenie. I zapewne wrażenia estetyczne byłyby lepsze, gdyby był on zapełniony kibicami – a taki przecież zamysł przyświecał wrocławskim działaczom, kiedy zmieniali miejsce rozgrywania meczy swojego zespołu. Niestety nie na wiele się to zdało – puste trybuny robiły przygnębiające wrażenie, choć zapewne nie bez znaczenia jest poziom sportowy prezentowany przez miejscowych a co za tym idzie ich pozycja w tabeli. Summa summarum, na trybunach mogących pomieścić wg informacji prasowych blisko 30 tys. kibiców, zasiadło ich około 400, w tym nasza, ponad 100 osobowa grupa. Pisze ponad – gdyż nie wiem jak zakwalifikować 3 letniego szkraba biegającego po sektorze – 100 i ½ czy może jednak 101.... Specyfiką Stadionu Olimpijskiego jest mur otaczający trybuny, Dzięki czemu nasz doping był doskonale słyszalny na całym obiekcie. Rozpoczęliśmy z impetem i po upływie pierwszego kwadransa możemy świętować kolejną w tych rozgrywkach bramkę Ola. Gola do szatni strzela miejscowym Tomek Parzy i na sektorze rozbrzmiewa: „Dwójka do zera...” Druga połowa upływa w żwawym tempie na boisku i w atmosferze pikniku na stadionie. Ożywiamy się wyraźnie w okolicach 70 minuty kiedy na boisku pojawił się zawodnik... „ olaru” – Wojtek Ogórek, który stał się niekwestionowanym liderem przyśpiewek dochodzących z naszego sektora. „Nie rób mizerii, Ogórek nie rób mizerii”, czy „Ogórek, ogórek, ogórek, zielony ma garniturek...” rozweseliły w końcu smutny do tej pory stadion. W końcu 90 minuta i kolejna bramka w końcówce meczu Mariusza Masternaka dla Pogoni. 3 bramki to chyba najniższy wymiar kary, jaki mógł spotkać tego dnia zawodników „ olaru”. Po zakończonym spotkaniu Portowcy najpierw tańczą swój taniec zwycięstwa na środku boiska, po czy podbiegają pod sektor i dziękują nam za doping. Jako, że czas przedświąteczny, składają nam też życzenia Wesołych Świąt. Z naszej strony w ręce piłkarzy lecą granatowo-bordowe szaliki – w sam raz, prezent na Zajączka... RAFek
|
To nasza generacja, to MY - 30 letni 100%EG
|
|