Przemek Kaźmierczak(28l.) w Śląsku Wrocław, to gdzieś za 6 latek wróci do Pogoni pod hasłem: wracam gdzie mój ukochany klub
'' - Jestem zadowolony z powrotu do kraju oraz z tego, że będę zawodnikiem Śląska Wrocław. To klub z perspektywami, który od kilku lat jest konsekwentnie i mądrze budowany krok po kroku, na drodze ewolucji, a nie wymieniania połowy graczy co rundę - mówił Kaźmierczak chwilę po parafowaniu umowy. ''
możesz mieć racje tak samo jak on może się na tym przejechać.
Jestem ciekaw jak po powrocie do Polski będzie mu szło w polskiej lidze.
Już mu dobrze idzie...
A propos lojalności piłkarzy. Kaźmierczak podpisał kontrakt ze Śląskiem dopiero w sierpniu, żeby zdążyła mu wygasnąć umowa z menedżerem, z którym pracował od lat (i który umieścił go w FC Porto). Dzięki temu nie musi się z nikim dzielić. "Brawa dla tego pana". Co za szmaciarstwo.
Statystycznie gołąb żyje tylko kilka lat (choroby, wypadki i ogólnie "ciężkie życie")
Spór ŁKS-u Łódź ze Śląskiem Wrocław w sprawie Łukasza Gikiewicza jest na tyle ciekawy i złożony, że warto mu się dokładnie przyjrzeć. Zwłaszcza, że w kwestii ekwiwalentów jest w Polsce sporo zamieszania, a samo prawo – skonstruowane w dość „nieżyciowy” sposób – wzbudza kontrowersje. Przypomnijmy, że Gikiewiczowi skończył się kontrakt z ŁKS-em, w którym grał raptem rok i ŁKS domaga się 500 tysięcy złotych od Śląska. W związku z tym nagle pojawił się pomysł umieszczenia piłkarza w drugoligowym szwajcarskim FC Wil.
Zgodnie z przepisami PZPN, ŁKS-owi należą się pieniądze. W jaki sposób wyliczona została suma? Chodzi o roczne zarobki piłkarza (pensja, premie), wraz z udokumentowanymi kosztami związanymi z jego utrzymaniem, pomnożone przez dziewięć. Jednakże takie prawo działa tylko w naszym kraju, więc Szwajcarzy takiej sumy płacić by nie musieli. Ale czy musieliby płacić cokolwiek? To zależy i to od wielu czynników…
Pierwsza informacja, taka bardziej ogólna niż związana z tą konkretną sprawą. Kluby w Europie podzielone są na kategorie. Te najlepsze – to kategoria pierwsza. Trochę gorsze – kategoria druga. Polska ekstraklasa – kategoria trzecia. Jeśli klub pozyskujący znajduje się w kategorii trzeciej, to musi zapłacić 30 tysięcy euro ekwiwalentu. Jeśli jednak znajduje się w kategorii czwartej – nie musi płacić w ogóle. Tu dodatkowa informacja – gdyby klub był w kategorii drugiej, a drugi w kategorii trzeciej, to wysokość ekwiwalentu kategorii drugiej wynosiłaby 60 tysięcy euro, a kategorii trzeciej 30 tysięcy euro. Sumuje się te sumy i dzieli przez dwa – łodzianie dostaliby 45 tysięcy euro (za każdy rok spędzony w ostatnim klubie).
W przypadku ŁKS wszystkie te wyliczenia mogą nie mieć sensu, bo… ekwiwalent przy transferze zagranicznym przysługuje tylko wówczas, jeśli ŁKS złożył udokumentowaną propozycję nowego kontraktu, czyli wykazał chęć zatrzymania zawodnika. Jeśli tego zabrakło, łodzianom nie przysługują żadne pieniądze. Takiego zapisu brakuje w polskim prawie, co może doprowadzić do absurdalnych sytuacji - klub piłkarza nie chce, po roku puszcza wolno, a jednocześnie... przysługuje mu kilkaset tysięcy złotych (albo nawet i milion) ekwiwalentu.
Trzeba jednak przyznać, że działaczom ŁKS zabrakło doświadczenia i wyrachowania. Po prostu pospieszyli się ze swoimi żądaniami. Gdyby Śląsk zdążył Gikiewicza zarejestrować, wówczas zwyczajnie musiałby zapłacić ekwiwalent. A tak sytuacja jest dynamiczna. Nie jest wykluczone, że szwajcarski FC Wil posłuży tylko za klub-przystanek, z którego Gikiewicz zostanie do Śląska wypożyczony. To byłoby ominięcie przepisów i wykorzystanie luki w prawie. Dlaczego luki? Ponieważ w Anglii taką sytuację przewidziano. Piłkarz, który na podstawie ekwiwalentu odchodzi do zagranicznego zespołu, w ciągu roku nie może wrócić do ojczyzny.
W ŁKS mogą więc nie mieć ani pieniędzy, ani piłkarza. Warto jednak dodać, że ekwiwalenty w Polsce bywają sporym problemem. Kontrowersje może wzbudzać suma, jaka teoretycznie należy się łódzkiemu klubowi tylko za to, że Gikiewicz grał w nim rok. Ale bywają poważniejsze problemy. Załóżmy, że piłkarz X grał w Motorze Lublin. Zarabiał 3 tysiące złotych miesięcznie, a łącznie roczne koszty utrzymania go wynosiły 40 tysięcy złotych. Ponieważ miał 20 lat, mnoży się tę sumę przez osiem, co oznacza, że piłkarz staje się warty 320 tysięcy złotych. Motor Lublin nie przedłuża z nim umowy, piłkarz szuka nowego pracodawcy, ale jednak nie może go znaleźć, bo… podpisanie z nim kontraktu oznacza wydatek w wysokości 320 tysięcy. Wówczas często mamy coś na kształt szantażu – zrzeknij się zaległości, a my nie będziemy się domagać pieniędzy za ciebie… Najbardziej utalentowani piłkarze nie mają takiego problemu, bo zawsze się znajdzie ktoś, kto ten ekwiwalent chętnie zapłaci, ale ci trochę gorsi albo jeszcze niedokładnie poznani przez rynek, znajdują się w potrzasku.
Ekwiwalent może dodatkowo wzrosnąć, jeśli piłkarz zanotuje występ w reprezentacji Polski dowolnej kategorii. Jeszcze inaczej dzieje się w przypadku piłkarzy o statusie amatora. To już jednak kolejny, skomplikowany wątek (zwłaszcza, że piłkarz z profesjonalisty może stać się amatorem i potem z powrotem profesjonalistą). Napiszemy tylko, że w tym momencie stosuję się opłaty ryczałtowe. I tak dla klubu ekstraklasy taka opłata wynosi 50 000 złotych, a dla klubów pierwszej i drugiej ligi – 40 tysięcy złotych.
Statystycznie gołąb żyje tylko kilka lat (choroby, wypadki i ogólnie "ciężkie życie")
p.s Radziu miałem okazję oglądać popis Wisły w Krakowie i nie wiem czy Murinho zaradziłby na ten chaos.
Słyszałem kroki Boga, życie jest kruche
Mam złotą proporcję między umysłem a duchem
Wersów plecak, tysiące w zeszycie
Oślepiam blaskiem, jestem słońcem w zenicie
Nie dziwi mnie to kompletnie. Po takim występie to powinien dodatkowo przez miesiąc klęczeć na grochu.
Ciekawie kiedy zrozumieją, że to nie trenerzy biegają po boisku...
Sam sie podal do dymisji...
Swoja droga nie dziwie mu sie ani troche, kolejna kompromitacja po wojazach w Gruzji. Do tego jego zawodnicy wygladali jakby mieli nogi z betonu... Heniek zatrzymal sie w trenerskim rozwoju na poczatku tego wieku... Inna sprawa to polityka transferowa Wisly, ale chyba nikogo to juz nie dziwi.
Ciekawie kiedy zrozumieją, że to nie trenerzy biegają po boisku...
Kiko, kto by nie biegał na boisku to trener odpowiada za wyniki. Heniu miał to do siebie, że głaskał piłkarzyny zamiast dawać im w pizdę jak kiedyś Petrescu chociażby. Ale co zrobisz jak będziesz dawał im w kość to zagrają przeciw trenerowi, a jak nie Pogońisz ich to chuja zagrają.
Ciekawie kiedy zrozumieją, że to nie trenerzy biegają po boisku...
Kiko, kto by nie biegał na boisku to trener odpowiada za wyniki. Heniu miał to do siebie, że głaskał piłkarzyny zamiast dawać im w pizdę jak kiedyś Petrescu chociażby. Ale co zrobisz jak będziesz dawał im w kość to zagrają przeciw trenerowi, a jak nie Pogońisz ich to chuja zagrają.
Petrescu mial oczywiscie racje, ale jego podstawowy blad polegal na tym, ze nie wzial pod uwage moziwosci polskich pilkarzy. Powinien byl stopniowo wprowadzac wieksze obciazenia, a jak od razu dowalil im 1000% normy to nic dziwnego, ze pilkarze tego nie wytrzymali. Zabraklo racjonalizmu, w przeciwnym wypadku inaczej by sie potoczylo to wszystko. Sadze, ze w polskich klubach brakuje specjalistow od przygotowania fizycznego. Panowie w Legii czy Wisle to nie znalezliby pracy nawet w III lidze francuskiej czy niemieckiej, a u nas pracuja w czolowych klubach i widac jak to wyglada.
Nie dziwi mnie to kompletnie. Po takim występie to powinien dodatkowo przez miesiąc klęczeć na grochu.
Ciekawie kiedy zrozumieją, że to nie trenerzy biegają po boisku...
Sam sie podal do dymisji...
Swoja droga nie dziwie mu sie ani troche, kolejna kompromitacja po wojazach w Gruzji. Do tego jego zawodnicy wygladali jakby mieli nogi z betonu... Heniek zatrzymal sie w trenerskim rozwoju na poczatku tego wieku... Inna sprawa to polityka transferowa Wisly, ale chyba nikogo to juz nie dziwi.
Przynajmniej tym razem w zgodzie rozstał się z prezesem. Poprzednio jak odchodził z Wisły to cyrk był i walka o pieniądze szeroko opisywana w mediach. Dziwne, że po takim nieprzyjemnym poprzednim odejściu znowu go Wisła zatrudniła, okazało się nie na długo.
Zatrudniła go, bo w zamian publicznie przeprosił prezesa i wycofał swoje roszczenia co do miliona złotych, których żądał za ponoć zaległą pensję/odprawę.
Dzięki za wyjaśnienie, nie wiedziałem że tak to wyglądało.
Forum służy do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi. Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników.