Odp: Ciekawostki, opinie, komentarze z kibicowskiej Polski i Świata - 18/01/2010 17:54
Sobotni mecz między Exeter City a Leeds United zapadnie zgromadzonym kibicom w pamięć na długo. Choć skala była znacznie mniejsza, na forach internetowych zaroiło się od porównań do wielkiej tragedii na Hillsborough, 21 lat temu. Scenariusz był bardzo podobny, na szczęście udało się uniknąć ofiar.
Fani Leeds United mają złą opinię, bo zdarza im się wdawać w bójki. Tym razem jednak jedyną ich winą była liczebność – w drodze do Exeter niemal całą Anglię pokonało ok. 1500 kibiców. Na miejscu 15 autokarów zatrzymała policja i odeskortowała je w konwoju pod miejscowy St. James’ Stadium. Akcję przeprowadzono jednak na tyle późno, że pod bramą stadionu 750 kibiców pojawiło się na kilkanaście minut przed meczem.
Według relacji kibiców Leeds, policjanci sami poinformowali ich, że bramki wejściowe przyjmują tylko 450 osób na godzinę, co spowodowało wiele wątpliwości wśród przyjezdnych na temat bezpieczeństwa. Podobne kontrowersje wzbudził czas konwoju, bo choć kibice pojawili się w Exeterze ok. 12:30, dopiero o 14:15 policja odeskortowała ich w kierunku stadionu. Mecz zaczynał się o 15:00, a droga zajęła ok. 30 minut. Oznacza to, że fani pojawili się pod bramami o 14:45, choć zgodnie z przepisami już 45 minut wcześniej powinni być na trybunie.
Tymczasem sektor dla przyjezdnych, nie dość, że za mały (mieści 1200 osób), to jeszcze wyposażony był jedynie w dwa kołowrotki, umieszczone na jednym końcu długiej trybuny. Jak wynika z relacji kibiców, policjanci i stewardzi pozwolili przyjezdnym z biletami na trybuny gospodarzy zająć miejsca w sektorze gości. W ten sposób chcieli uniknąć spięć między miejscowymi a fanami Leeds.
Do spięć nie doszło, za to przepełniona była część trybuny dla przyjezdnych w pobliżu kołowrotków, którymi jeszcze w trakcie meczu wchodzili fani. Nieświadomi, że jest jeszcze miejsce w dalszej części trybuny, stawali w jednym miejscu, powodując ścisk i spychając osoby w pierwszych rzędach wprost na ogrodzenie.
Sytuację widział sędzia, jednak nie przerwał gry mimo nawoływań kibiców gospodarzy. Organizatorzy prosili jedynie przez głośniki, by kibice się przesunęli. Nie informowali jednak o zagrożeniu, a fani Leeds i tak, jak wynika z relacji, nie rozumieli komunikatów – na stadionie było głośno, a system nagłośnienia jest słabo słyszalny.
Do kulminacji doszło ok. 10. minuty meczu, kiedy krzyki ludzi zgniatanych o ogrodzenie spowodowały zdecydowaną interwencję policji, stewardów i ratowników medycznych. Porządkowi zaczęli wyciągać kibiców z trybuny na pole gry. W Internecie, zarówno na forach Leeds, jak i Exeteru, kibice po powrocie z meczu niemal jednogłośnie oskarżali policję o zbyt późną interwencję. W relacjach fani piszą, że już kilka minut przed decyzją policji fani Leeds potrzebowali pomocy.
Poważnym zgrzytem było też zachowanie garstki ludzi na jednej z trybun gospodarzy. Podczas gdy ratownicy udrażniali przepełnioną trybunę, z trybuny Big Bank Stand można było usłyszeć przyśpiewkę „Let the fuckers die” (w wolnym tłumaczeniu „Niech skur...syny zdychają”.
Gdzie ta wielka, wspaniale zorganizowana Anglia panie Miklas....
Miałem przyjemność być niedawno na meczu w Exeter. Faktycznie sektor gości jest dość mały -> klik (trybunka za bramką).
W Exeter taka liczba gości jest rzadko spotykana, więc pewnie dlatego wyszła taka akcja. Trochę dziwne, że sami kibice nie widzieli co się dzieję, że zgniatają swoich i konieczna była interwencja policji. Ale u angoli zaradności i spostrzegawczości trudno szukać . Z dość błahej sprawy zrobiła się niezła afera
Przygotowania policji do Euro 2012 nabierają tempa. Już wkrótce na stadionach ekstraklasy i pierwszej ligi pojawią się spottersi. Będą nimi policjanci, którzy mają nawiązać współpracę zarówno z klubami, jak i kibicami. Nowością jest fakt, że spotters ma działać jawnie, a jego praca ma opierać się na zasadzie "znać i być znanym".
Funkcja spottersa nie jest polskim pomysłem. Pierwsi policjanci wśród kibiców pojawili się w 1985 r. w Anglii. W 1991 r. spottersi weszli w skład niemieckich służb mundurowych. W 1997 r. pojawili się w Holandii, w 1999 r. w Austrii, a w 2002 r. w Belgii. Polscy "kibice-policjanci" byli szkoleni w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie i wkrótce mają pojawić się na trybunach. Niektórzy z nich już działają, ale póki co pozostają w ukryciu.
Spotters nie będzie jednak działał jak policjanci, którzy pojawiają się na trybunach podczas meczów po cywilnemu i przyjmują rolę tzw. tajniaków. Na stadionie będzie ubrany w charakterystyczną kamizelkę z napisem "policja". Z założenia każdy spotters ma być fanem piłki nożnej, który zna specyfikę swojego klubu, jego kibiców i nastrojów występujących w tym środowisku. Żeby to osiągnąć będzie obecny na każdym meczu swojej drużyny. Także wyjazdowym. Ma też dążyć do tego by przez fanów został uznany za kibica, a nie za policjanta. Na swojej stronie internetowej policja uznaje, że sukces funkcji spottersa będzie uzależniony właśnie od tego czy jego działalność będzie traktowana przez kibiców jak zło konieczne, czy też możliwe będzie dogadanie się "jak kibic z kibicem".
Jawne działanie nie oznacza jednak, że spotters nie będzie zbierał informacji o kibicach, czy zajmował się inwigilacją ich środowiska. Słowo "inwigilacja" spotyka się jednak ze sprzeciwem policji. "Oddzieliliśmy funkcję spottersa od zespołów monitorujących, które głównie zajmują się filmowaniem kibiców. Nagrywanie to jednak pewien rodzaj inwigilacji, a spotters ma mieć zaufanie wśród kibiców" - mówi na łamach miesięcznika "Policja 997" naczelnik Wydziału Operacyjnego Głównego Sztabu Policji KGP podinsp. Dariusz Dymiński. Okazuje się jednak, że zadania spottersa będą obejmować także analizowanie for i prasy kibicowskiej. Wszystko po to by "kibic-policjant" wiedział o sympatykach swojego klubu wszystko. Jak wyjaśnia w jednym z wywiadów Paweł Międlar, rzecznik prasowy podkarpackiej policji spotters ma być encyklopedią wiedzy o kibicach, powiernikiem kibiców, ale także powiernikiem policji.
Celem, do którego ma dążyć spotters, jest wykluczenie chuliganów ze stadionów i odzyskanie zaufania wśród kibiców. Jeżeli wykluczenie osób agresywnych nie będzie możliwe, spotters ma doprowadzić do "zmiany przez nich światopoglądu". Ma to osiągnąć poprzez zaproponowanie współpracy stowarzyszeniu kibiców klubu, którym się zajmuje. Jeśli oficjalna reprezentacja fanów nie będzie chciała z nim współpracować, spotters skieruje się do kibiców z sektorów rodzinnych i najmłodszych kibiców.
Spotters ma zapewnić fanom bezpieczeństwo i właściwe traktowanie podczas meczów u siebie i na wyjazdach. Wspomagać ich przy realizacji "zgodnych z prawem przedsięwzięć wywodzących się z kultury kibicowania (np. oprawy, fetowanie sukcesów drużyny) (...) przedsięwzięć kulturalnych, oświatowych i dobroczynnych". Do zadań spottersa będzie należało także pośredniczenie w kontaktach kibiców z klubem, organizatorem meczu, służbami porządkowymi, policją i przewoźnikiem. Wszystko dlatego, że zgodnie z planami policji, spotters ma pomagać fanom w organizacji wyjazdów na mecze rozgrywane na obcych stadionach.
Pierwsi spottersi już rozpoczęli swoją pracę na trybunach. Jednym z nich jest Józef Hajdo, który zajmuje się kibicami Stali Stalowa Wola. W rozmowie z serwisem Nowiny24 Hajdo przyznaje, że na stadionie jest kibicem, ale także policjantem. Gdy widzi, że łamane jest prawo, musi więc reagować. Spotters ze Stalowej Woli uważa, że zdobycie pełnego zaufania u kibiców jest mało realne. Choć pomógł fanom "Stalówki" wejść na trybuny w wyjazdowym meczu z Widzewem Łódź, to kibice nie chcieli zabrać go do swojego autokaru.
Spotters działa także wśród kibiców Jagiellonii Białystok. O jego pracy niezbyt dobre zdanie mają jednak fani "Jagi". Wracając z wyjazdu do Bytomia policja użyła wobec nich siły. Kibice uważają, że zostali sprowokowani przez mundurowych. Innego zdania jest policja. Gdzie w tym czasie był spotters, który, jak uważa sama policja, "ma być katalizatorem relacji na linii kibice-policja"? "W tym czasie musiał uczestniczyć w innym zadaniu w Bytomiu. Za to obserwował wymarsz fanów ze stadionu. Było spokojnie" - wyjaśnia na łamach "Kuriera Porannego" Andrzej Baranowski, pełniący obowiązki rzecznika podlaskiej policji.
Choć spottersi na dobre nie pojawili się jeszcze na trybunach, to już widać, że ich największym problemem będzie zyskanie zaufania kibiców. Dla wielu fanów dogadywanie się z policją jest nie do pomyślenia. Wiedzą o tym sami mundurowi i dlatego "asymilacja polskich spottersów z kibicami będzie rozłożona w czasie, z uwagi na mentalność i strukturę środowiska, obecnie postrzegającego policjantów-spottersów jako zło konieczne".
W artykule wykorzystano cytaty ze strony internetowej Krajowego Punktu Kontaktowego ds. imprez masowych
"Rok 2010 jest dla Ruchu Chorzów szczególny, bo właśnie teraz nasz klub obchodzi jubileusz swojego 90-lecia. Z tej okazji powstaje coś, czego jeszcze nigdy nie miał żaden polski klub. Coś, nad czym prace trwają już od ponad dwóch lat. Coś, co już wkrótce ma ujrzeć światło dzienne i... trafić do kin! Tak, tak! To film "Niebieskie Chachary" w reżyserii Cezarego Grzesiuka. Mamy przyjemność zaprezentować pierwszy teaser, zapowiadający tę niesamowitą produkcję. Zapraszamy! "
Myślę, że sobie w życiu poradzę bo potrafię kombinować i swoich ideałów nie zdradzę !
Pseudokibice poznańskiego Lecha założyli gang, by sprzedawać narkotyki. Policja zatrzymała 16 osób i przeszukała mieszkanie szefa oficjalnego stowarzyszenia kibiców "Wiara Lecha"
Mówili o sobie Young Freaks, czyli młode świry. Przez kilka ostatnich lat szczycili się, że w tzw. ustawkach, czyli nielegalnych starciach z chuliganami innych drużyn, są niepokonani.
We wtorek policja przerwała pasmo ich sukcesów. Antyterroryści jednocześnie w ośmiu miastach zatrzymali 16 pseudokibiców Lecha. Prokuratura w środę od rana stawiała im zarzuty: udział w gangu, handel narkotykami i bójki z kibicami innych drużyn. W sumie w sprawie podejrzanych jest 50 osób.
A dowody są mocne - policjanci zbierali je dwa lata. Teraz w mieszkaniach pseudokibiców znaleźli kolejne: zdjęcia i filmy z "ustawek", narkotyki i broń - pistolet, noże, maczety, pałki, a nawet miecz samurajski. Na jednym z podwórek stał golf z przebitymi numerami. Policja ustala, komu został skradziony. W grę mogą wchodzić również poważniejsze zarzuty: groźby i haracze.
- Zatrzymania nie kończą śledztwa - zaznacza rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak.
Gang w środowisku pseudokibiców policja odkryła dzięki narkotykom. Dwa lata temu w jej ręce wpadło kilku dilerów. Okazało się, że mają powiązania z pseudokibicami Lecha. Ich rozpracowaniem zajęli się policjanci z Centralnego Biura Śledczego.
To precedensowa sprawa, bo po raz pierwszy policji udało się udowodnić aż 10 nielegalnych walk pseudokibiców, wszystkie z udziałem Young Freaks, ale i równie groźnie brzmiącej Brygady Banici (robili stadionowe zadymy już w latach 90.). I choć chuligani szczycili się krwawymi pokazami na filmikach pokazywanych w internecie, to w ich środowisku od zawsze panowała zmowa milczenia.
Ale przy okazji policjanci odkryli coś jeszcze: gangsterzy pseudokibice są powiązani z oficjalnym stowarzyszeniem kibiców Wiara Lecha.
Stowarzyszenie ma z Lechem Poznań niepisaną umowę, że odpowiada za bezpieczeństwo na trybunie zajmowanej przez najzagorzalszych kibiców. Szefowie Wiary Lecha zawsze jednak twierdzili, że nie mają nic wspólnego ze stadionowymi chuliganami i nie są w stanie kontrolować wszystkich sympatyków oraz osób wchodzących na stadion.
Jednak zdaniem policji, to Mirosław O., ps. "Olaf", który z ramienia Wiary Lecha bezpośrednio nadzorował porządek na stadionie, kierował rozbitą grupą. Jeszcze rok temu był członkiem stowarzyszenia.
Policja twierdzi, że "Olaf" osobiście handlował narkotykami w hurtowych ilościach. Miał sprzedać 90 tys. tabletek ekstazy, zaś jego wspólnik Przemysław Ż., ps. "Żaba" - 30 kg marihuany. W ręce policji wpadli też "Tomeczek", "Piter" i "Siksa".
Po pierwszych informacjach zapytaliśmy Krzysztofa Markowicza, szefa Wiary Lecha, jak skomentuje zatrzymanie osoby, która dbając o stadionowe bezpieczeństwo, handlowała też prochami.
- Nic nie wiem o zatrzymaniach. Czy "Olaf" nadal jest naszym członkiem? Nie mogę znać każdego z ponad 800 osób, które do nas należą - powiedział Markowicz.
Tyle że później otrzymaliśmy kolejną informację: policja podczas tej akcji z prokuratorskim nakazem w ręku przeszukała też mieszkanie samego Markowicza, podejrzewając go o kontakty z gangiem. Policja nie chce ujawniać, czy znaleziono coś w jego mieszkaniu i czy planowane są wobec niego zarzuty.
- Nic o tym nie wiem, a poza tym jestem na wakacjach - skomentował Markowicz.
Zapytaliśmy Arkadiusza Kasprzaka, wiceprezesa Lecha Poznań, jak skomentuje zatrzymanie pseudokibiców i przeszukanie w domu szefa "Wiary Lecha". - Nic nie wiem o przeszukaniu, a za bezpieczeństwo na stadionie nie odpowiada "Wiara Lecha", ale agencja ochrony - powiedział Kasprzak.
W czwartek prokuratura zwróci się do sądu o aresztowanie pseudokibiców."
https://www.facebook.com/ekipakryzys/ Grupa turystyczna mocno powiązana z FCWK - POGOŃ SZCZECIN
Forum służy do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi. Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników.