TransferY będą, które zadowolą nie jednego tutaj, cierpliwości

A jak nie będzie to co

Panowie o spokój i rozwagę apeluję bo zaczyna się jak rok temu:płacz, lament, widmo spadku, trener słaby chociaż jeszcze nie miał okazji nic pokazać ani udowodnić.
Nawet przy odejściu Gruzina nie ma dramatu, za wiele to on nam nie dał a za frytki nie grał. O innych odejściach KLUCZOWYCH zawodników nie słychać.
Zrelaksujmy się, kibicujmy naszym na Euro i czekajmy na rozwój wypadków.

- Nie udało się dopiąć transferów przed rozpoczęciem przygotowań. Oczywiście, chciałbym już na pierwszych zajęciach mieć zamkniętą kadrę, ale wierzę, że w najbliższych dniach uda się zrealizować założone przez nas cele transferowe. Zespół na pewno zostanie wzmocniony - uspokaja trener.

Pogoń na pewno sondowała pozyskanie swojego wychowanka Mikołaja Lebedyńskiego. Urodzony w Szczecinie napastnik był jednym z architektów awansu Wisły Płock do ekstraklasy (strzelił 13 goli). 25-latek prowadził rozmowy z dyrektorem sportowym Maciejem Stolarczykiem, ale ostatecznie zdecydował się pozostać w dotychczasowym klubie, z którym podpisał nowy kontrakt. W kuluarach mówi się także, że niepewny swojej przyszłości w Pogoni jest Wladimer Dwaliszwili.

Wiadomo też, że Pogoń nadal sonduje słowacki rynek. Zimą zarówno dyrektor Stolarczyk, jak i były trener Czesław Michniewicz potwierdzali, że prowadzili negocjacje w sprawie pozyskania jednej z największych gwiazd tamtejszej ligi. Wtedy na celowniku znalazł się Gino van Kessel z Trenczyna.

Być może za transferową ciszą stoi sam prezes Jarosław Mroczek. Zarządowi nieszczególnie podobało się, że dziennikarze często informowali o transferach jeszcze przed podaniem oficjalnego komunikatu. W związku z tym w klubie najprawdopodobniej mocno ograniczono przepływ informacji. W efekcie prawie do końca udało się utrzymać w tajemnicy nazwisko nowego trenera.

Juniorami to możesz sobie w Fifie grać. Jak chcemy wkońcu grac o coś a nie tylko TOP8 to musi być po dwóch ogranych zawodników na jedną pozycję!

A nie będzie wzmocnień to poźniej będzie płacz, że znowu gramy o pitruchę.