""Leszek Miklas przygotował się już psychicznie do braku dopingu na nowym stadionie (dopingu w znaczeniu powszechnie rozumianym przez kibiców w Polsce). Wskazuje na to fragment noworocznego wywiadu na łamach klubowego miesięcznika "Nasza Legia". Dzięki temu, że prezes rozróżnia dwa rodzaje dopingu - bezpośredni (reakcje widowni na boiskowe wydarzenia) i niezależny od meczu (zorganizowany doping ultras) - jest w stanie postawić tezę, że brak dopingu to tak naprawdę... doping.
Prezes odważnie tłumaczy, że "podczas ostatnich spotkań mieliśmy do czynienia z reakcjami widowni związanymi bezpośrednio z meczem. Rozmawiam z obecnymi i byłymi zawodnikami i dla większości właśnie żywiołowe reakcje kibiców na wydarzenia na boisku są dla nich najważniejsze."
W odniesieniu do drugiego rodzaju kibicowskiego zaangażowania "preferowany przez grupę ultras doping niezwiązany z meczem oczywiście pozytywnie wpływa na atmosferę, ale ja nie będę zmuszał kibiców do śpiewania - to ich dobra wola i wybór w jakiej atmosferze chcą spędzać dwie godziny. Nie zamierzam natomiast tolerować zachowań wulgarnych i niebezpiecznych."
Podsumowanie: "Na meczach Barcelony nie ma zorganizowanego dopingu, kibice reagują oklaskami, gwizdami, "ochami", "achami" na wydarzenia na boisku. Czy to jednak komuś przeszkadza się dobrze bawić?"
"
Aktualizacja 21:45
Informacja podana przez STV 1 została szybko zdementowana przez agenta bramkarza Legii Jozefa Tokosa.
"Ta informacja to absolutny nonsens. Nie wiem skąd słowacka telewizja wzięła tę informację, która jest nieprawdziwa. Cały spędziłem z Jano Muchą, obecnie przebywa on w Słowacji" - powiedział Tokos portalowi profutbal.sk.
W styczniowym numerze magazynu "Futbol" znajdujemy rozmowę red. Przemysława Rudzkiego z Eldo, czyli Leszkiem Kaźmierczakiem - raperem i muzykiem, członkiem nieistniejącego już zespołu hip-hopowego "Grammatik". Eldo to kibic piłki nożnej, w tym kibic Legii Warszawa. Poniżej fragmenty jego wypowiedzi na temat atmosfery społecznej wokół klubu z Łazienkowskiej.
"W wojnie klubu z kibicami kiedyś byłbym bardziej po stronie władz klubu, teraz jako 30-letni facet, jestem po stronie kibiców. Klub wymyślił sobie kibica, jakiś jego obraz. Jeśli pan X coś buduje, to musi pamiętać, że ktoś to budował przed nim i ktoś będzie budował po nim. To tak jak z prezydentami Warszawy - musisz być prezydentem tych wcześniejszych i tych następnych kadencji. Tak samo jest chyba z prezesami klubów. Ja bym chciał, żeby w Polsce ktoś zrozumiał, że jeśli coś ma sto pięćdziesiąt lat tradycji, to przez te 150 lat ludzie tracili zęby, zdrowie, gardła, głos, cierpliwość, czas, żony, dlatego, że ten klub istniał. I podoba mi się to jak jest robione w Marsylii, gdzie kibic jest partnerem, zaś w Polsce, w Legii szczególnie, kibic jest przeszkodą, elementem zbędnym, który chcemy zastąpić młodymi menedżerami, którzy się dorobili i chcieliby nowoczesnej rozrywki typu kawa, cygaro i VIP room."
"W momencie, kiedy ITI przejmowało Legię, powiedziałem na głos przekleństwo, bo wydawałem kiedyś płytę w wytwórni, która była spółką-córką tego holdingu i po prostu wiedziałem, jak to działa. Niestety, o tej firmie nie mogę powiedzieć nic dobrego, bo jest to wielka korporacja ludzi, którzy pilnują swoich stołków. Nie są zaangażowani emocjonalnie w to co robią. Zatrudnienie w Legii Leszka Miklasa to jest największa komedia w polskiej piłce. Trudno znaleźć w tym kraju bardziej skompromitowanego prezesa. Ta zmiana logo, wojenki z kibicami, akcja na mieście, kiedy zatrzymano siedemset osób i rozwożono je po komisariatach po całym mazowieckim, bo w stolicy już nie było miejsc. Wszystko razem wzięte to jakaś farsa. Wiesz, że tam było wielu moich kolegów, którzy nigdy w życiu nie mieli najmniejszego zatargu z prawem? Wykonują poważne zawody - są pracownikami banków, agencji reklamowych, a teraz mają przez to kłopoty. Bo chcieli pójść na mecz. Jest mi wstyd. Rzeczywistość nie wygląda tak jak jest przedstawiana w telewizji i w internecie, a rzecznik policji od kilku lat opowiada bajki. Klub nie wojuje z czeczeńską bojówką, która w lesie ucina głowy ludziom, tylko z ludźmi, którzy tworzyli historię i atmosferę wokół Legii. Przez wiele lat byli na trybunach. Rozumiem, że byłoby super, gdyby młodzi menedżerowie z klasy średniej zapełnili trybuny, tudzież piękne panie, żeby to się zrobił taki tor służewiecki. Ale tak się nie da."
Według muzyka skandowanie "Jeszcze jeden" po śmierci Jana Wejcherta to wstyd. "Można kogoś nie szanować, ale jeśli umarł, to nie przeginaj pały, zamknij mordę. Właśnie wtedy pokaż klasę, wy nas lejecie po głowie, a my jesteśmy ponad to. Ale to też jest tak, że każdy ekstremizm nakręca inny ekstremizm. Jak klub daje kibicom sygnał - nie wy tu będziecie o czymś decydować, bo jak będziemy chcieli, to was wszystkich pozamykamy, to potem spirala się nakręca. Dlaczego tutaj nie może być tak jak w Poznaniu? Wysiadasz na dworcu i masz billboard Lecha. Na każdym kroku wiesz tam, że w mieście jest taki klub. A gdzie są akcenty Legii w Warszawie?"
Całość wywiadu w magazynie "Futbol".
Wszyscy co nam źle życzyli, mówili byśmy skończyli
to w tej chwili zobaczyli jak bardzo się pomylili
Relacja z trybun: Parking pełny, fanatyczny doping pewny
Fanatycy Legii Nowy Rok przywitali jak należy. Atmosfera na meczu koszykarskiej Legii ponownie stała na najwyższym poziomie. Fani dopingowali przez cały mecz, a w jego trakcie machali flagami na kiju, odpalili zimne ognie oraz wywiesili transparenty odnoszące się do zakazu sponsorowania sekcji przez firmę bukmacherską i do rocznicy śmierci Przemka Czai. Właśnie kibicowi ze Słupska, zabitemu przez policjanta 12 lat temu poświęcona była minuta ciszy.
Fatalne warunki atmosferyczne nie odstraszyły kibiców od przybycia w sobotni wieczór do hali na Bemowie. Choć poruszanie się po stolicy było mocno utrudnione przez zaśnieżone i oblodzone ulice, parking przed halą był wypełniony już długo przed meczem. Ostatecznie każdy wolny centymetr parkingu został zagospodarowany Kibice ustawiali pojazdy jeden za drugim - tak, że w czasie meczu nikt spod hali wyjechać nie mógł. Na szczęście nie było potrzeby. Na mecze legijnych sekcji nie przychodzą kibice sukcesu, którzy przy niekorzystnym wyniku wychodzą do domu, a tacy, którzy zamierzają wspierać swoją drużynę na dobre i na złe. Często niechciani na Łazienkowskiej.
Dzisiejszy mecz rozpoczął się z kilkunastominutowym opóźnieniem, bowiem drużyna z Gniewkowa przyjechała do Warszawy ze sporym opóźnieniem, a na dodatek... nie miała gdzie zaparkować swojego busa
Spotkanie poprzedziła minuta ciszy poświęcona Przemkowi Czai, kibicowi ze Słupska, który dokładnie 12 lat temu po meczu kosza został zabity przez policjanta. W hali nie zabrakło także transparentu "10 stycznia roku pamiętnego...", a legioniści zaśpiewali dobrze znane "Zawsze i wszędzie", serdecznie "pozdrawiając" 'pilnujących porządku'. Od początku doping kibiców stał na bardzo dobrym poziomie, a piosenki śpiewane były po dobrych kilka minut każda. Trzeba przyznać, że legioniści dopingowali na wysokim poziomie, bez względu na wynik na boisku. Ten korzystny był tylko do około 25 minuty. Później niestety to goście wyszli na prowadzenie i nie oddali go już do końca.
W hali na Bemowie oprócz trzech legijnych płócien i transparentu "www.koniecITI.pl" pojawiło się również hasło "Urzędowy zakaz sponsoringu = koniec wie(L)kiej historii cz.II?". To odnosiło się do wprowadzenia nowej ustawy hazardowej w naszym kraju, która może pozbawić legijną sekcję koszykówki sponsora związanego z branżą bukmacherską. Wielu z nas dobrze ma w pamięci, gdy w życie weszła ustawa, która zabraniała reklamowanie się browarów w sporcie. To wtedy Legia po raz pierwszy straciła poważnego sponsora (Browary Królewskie) i... do dziś (od 2001 roku) nie podniosła się. Oby tym razem nie było podobnie.
W drugiej połowie na trybunach pojawiły się flagi na kiju, które powiewały nad naszymi głowami przez kilkanaście minut. Całkiem nieźle wychodziła nam pieśń "Hej Legia koooosz lalalalalalalala". Później fani odpalili sto zimnych ogni. Gdy nasza drużyna zaczęła odrabiać straty, a do końca meczu pozostało kilka minut, zachęcono wszystkich w hali do głośnego wsparcia. "Wszyscy wstają - pomagają" - zarzucił legijny młyn, co bardzo spodobało się trybunie "rodzinnej". Działacze sekcji oraz znajomi koszykarzy z radością zerwali się z ławek i przyłączyli do gorącego dopingu. Ten co prawda nie przyniósł pożądanego efektu, ale... co można było zrobić? Nic...
Ostatnie 3 minuty kibice, zgodnie już ze świecką tradycją dopingowali bez koszulek. Po meczu zaś razem z koszykarzami zaśpiewaliśmy "Warszawę", a później już sami "Czy wygrywasz, czy nie". Kolejny mecz kosza już za tydzień - w sobotę o godzinie 19. Warto odnotować, że dziś na trybunach pojawił się Eldo, który ostatniowypowiedział się w kwestii konfliktu pomiędzy kibicami a działaczami Legii.
Forum służy do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi. Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników.