Rozmowa z wiceprezydentem Gdańska

Mariusz Rabenda: Miał pan okazję do porównania organizacji The Tall Ships Races u nas i u siebie [w 2000 r. Gdańsk był współgospodarzem regat i miastem startowym; w latach 2003 i 2009 żaglowce startowały z Gdyni - red.].

Maciej Lisicki, wiceprezydent Gdańska: Na pewno mam materiał porównawczy, chociażby z powodu tego, że i w Gdańsku, i Szczecinie gościła ta sama impreza. W Szczecinie pierwszy raz miałem okazję zobaczyć finał regat od strony wody, a to zupełnie inna perspektywa. Jestem pod ogromnym wrażeniem potencjału Szczecina ułatwiającego organizację tego typu imprez. Widziałem zloty żeglarskie w różnych miastach i śmiało mogę powiedzieć, że możliwości takich, jak ma Szczecin, nie ma wiele innych miast portowych - także Gdańsk. Akweny portowe, nabrzeża czy same Wały Chrobrego umożliwiają wam ustawienie praktycznie wszystkich jednostek w centrum miasta. Ludzie, którzy przyjeżdżają na Tall Shipsy mają możliwość do każdego statku i na każdy pokład dojść na pieszo. My - ze względu na ograniczenia wodne: głębokość toru i wielkość nabrzeży musieliśmy "Kruzenszterna" ustawić na Westerplatte. Owszem, miało to wymiar symboliczny, ale zmuszało ludzi do dalekiej wycieczki. Ten wielki żaglowiec stał jakby obok głównych wydarzeń.

Dużo otwartego terenu pozwala wam na to, by wokół imprezy żeglarskiej zorganizować wiele wydarzeń dodatkowych. To wszystko tworzyło jedną ogromną imprezę.

Nie ma pan wrażenia, że karuzele, stragany, budki z piwem czy koncerty muzyki popularnej nadawały imprezie jarmarcznego charakteru?

- A co w tym złego? Byłem w tym roku na Kieler Woche [jednej z największych i najważniejszych w świecie imprez żeglarskich - red.] i wyglądała ona dokładnie tak samo, jak wasz finał The Tall Ships Races. Tak się teraz organizuje masowe imprezy tego typu. My mamy swój Jarmark Dominikański, który też wygląda podobnie. Są występy, stragany, handel, muzyka dla młodzieży.

Hotel w blasku Gwiazd
DoubleTree by Hilton w miejscu narodzin polskiej kinematografii.
>>>
Nowy crossover Renault
Renault Captur - miejski crossover, który zmieni Twoje codzienne życie.
>>>
Reklama BusinessClick
Mówi pan o zaletach. Zauważył pan jakieś mankamenty?

- O ile podobała mi się praca służb informacyjnych, bo w wielu miejscach każdy mógł dostać mapkę, program, zapytać gdzie i kiedy pójść, o tyle służby porządkowe mogłyby być aktywniejsze. Ludzie odpowiadający za ochronę imprezy nie zwracali uwagi na negatywne sytuacje i zachowania, a takich przypadków było sporo. W sobotni wieczór mieliście wypadek [22-latek spadł z Trasy Zamkowej - red.]. To o czymś świadczy. Ponadto, nie zauważyłem - poza pokładami - bezpośredniej interakcji między ludźmi i załogami statków. Można by pomyśleć o jakiejś wspólnej zabawie.

Czy zauważył pan coś szczególnego, co chciałby pan wprowadzić w Gdańsku podczas podobnych imprez?

- Jak już wspomniałem - potencjał ułatwiający organizację takich imprez Szczecin ma nieporównywalnie większy. Wprawdzie jesteście dalej od morza niż my, ale okazało się, że to nie ma większego znaczenia. Ludzie chcą być blisko statków, wejść na pokłady, zrobić sobie zdjęcia i to dostają w Szczecinie. Jestem przekonany, że po Tall Ships Races macie szansę na to, że w przyszłe wakacje wróci do was wielu turystów. Tych, którzy teraz byli zobaczyć tylko żaglowce, lub ich znajomych, którzy usłyszą, że warto poznać takie fajne miasto. My teraz tak konsumujemy ubiegłoroczne piłkarskie mistrzostwa Europy.

Barkę mogliby w pizdu znów przesunąć na przeciwko dworca.

Barka caly czas tam sie znajduje. To co widac na zdjeciach to nie jest przypadkiem jakis hotel?

Będize 8 punktów gastronomicznych

pewnie bardzo mało czegoś, za bardzo dużo kapusty

O jakim charakterze? Co będą proponować?