zostawiam więzy, wola odzyskała niepodległość
siłę i pewność, jeśli czujesz to chodź ze mną
jak nie zostawiam na którymś przystanku strach
i tych słabych, co marzenia umieją spełnić tylko w snach
Portal Narodowcy.net publikuje fragmenty obszernego wywiadu z Leszkiem „Eldo” Kaźmierczakiem, który ukaże się w najnowszym numerze kwartalnika „olityka Narodowa”. Pismo będzie do nabycia od przyszłego tygodnia w salonach prasowych Empik oraz na Allegro. Informacje w najbliższych dniach na portalu.
(… ) Dzisiaj jednak stwierdzasz, że jesteś narodowcem. Skąd się wzięło zainteresowanie endecją i Twój skręt w prawo?
Zaczęło się od kwestii obyczajowych; stawałem się coraz bardziej konserwatywny, na kolejnym etapie zacząłem zauważać, że to, co było ogromną zdobyczą Polski, a mianowicie jednolitość kulturowa, jest związana z religią, która stanowi olbrzymi fundament tego, czym jest Polska. Kościół Katolicki przez bardzo długi czas był jedynym gwarantem tego, że to, co jest Polską, ma szanse przetrwać i zostać przekazane następnym pokoleniom. Dzisiaj takie stwierdzenie nazywane jest klerykalizmem, co dla mnie jest wielkim nonsensem. Nie jestem w stanie zrozumieć też tego, jak klerykalizmem może być nazywane to, że obowiązuje nauczanie religii w szkole, kiedy ponad 90 procent z nas deklaruje się jako katolicy. Nie mieści mi się w głowie, jak powieszenie krzyża w polskim sejmie może być równoznaczne z powieszeniem symboli np. hinduizmu. W hinduskim parlamencie dziwne byłoby z kolei wieszanie krzyża raczej niż trzymanie Bhagawadgity na półce, a w Knesecie dziwną rzeczą byłby pomysł wieszania krzyża. Nie jestem zwolennikiem państwa wyznaniowego, ale to Kościół katolicki przez długi czas był czynnikiem, który był fundamentem polskiej tożsamości narodowej, a po wojnie gwarantem wolności wymiany idei, patriotyzmu, pozapaństwowego życia politycznego, społecznego. Dlatego bardzo mnie zirytowało, kiedy środowiska lewicowe i liberalne (nawet nie wiem, o co miałoby chodzić w tym ich liberalizmie i w jaki sposób brakuje im tej wolności) ruszyły szturmem na wartości katolickie. Moje poglądy na przestrzeni lat były naturalną ewolucją ku konserwatyzmowi, podobnie w sferze ekonomicznej. Egoizm narodowy państwa wydaje mi się czymś oczywistym. W tej kwestii akurat my, jako Polacy, jesteśmy dziecięco naiwni. Jest to wręcz niedorzeczne, że jako czterdziestomilionowy naród nie jesteśmy konsekwentni w realizowaniu własnego interesu. Gwarantem realizacji interesu narodowego są tylko partie ideowe, których teraz bardzo brakuje, ponieważ mamy wyłącznie partie władzy, działające na zasadzie jakiegoś widzimisię. Trzeba przyznać jednak, że interes narodowy to bardzo szerokie pojęcie, ale na przykład w kwestiach edukacyjnych, chodzi o to, żeby nie produkować dzieci-debili nie znających własnej historii. W kwestii ekonomicznej to jest według mnie niezrozumiałe, że nie ma chociażby polskiej sieci supermarketów.
Kto wśród głównych postaci Ruchu Narodowego zrobił na Tobie największe wrażenie, czy to działalnością publicystyczną czy własnym życiorysem?
Przede wszystkim oczywiście Roman Dmowski, który był między innymi niesamowitym pisarzem. W momencie, gdy „starzy” z „młodymi” się pokłócili i powstał ONR, dostrzegam, że nie był to człowiek, który miał do spełnienia rolę przywódcy, ale jako ideolog dokonał rzeczy nieprawdopodobnej. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie jego praca, której ukoronowaniem był podpis na Traktacie Wersalskim. W polskiej historiografii to Ignacy Jan Paderewski jest osobą, której to zawdzięczamy. Ta tendencja się zmienia i bardzo mnie to cieszy, że powoli coraz bardziej zaczyna w świadomości Polaków istnieć myśl, że to nie naszemu pianiście zawdzięczamy niepodległość. W momencie, w którym czyta się pisma, które Dmowski przygotowywał i śledzi się drogę, jaką przebył przed kongresem; ciągłe podróże, rozmowy i praca na rzecz sprawy polskiej, to jednak się okazuje, że to idea tej jednej osoby, a potem całego Ruchu Narodowego doprowadziła do tego, że Polska odzyskała niepod ległość. Mówiąc w skrócie, ci ludzie mieli rację, ich droga była tą, która doprowadziła do niepodległości. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Dmowski też w wielu kwestiach był bardzo wizjonerski, dlatego bardzo lubię jego prace. Starał się znaleźć pewien system, który całościowo próbowałby opisać świat i realia, na przykład ekonomiczne czy społeczne Polski tamtych lat. Ja sam w rozmowach z ludźmi, którzy te czasy pamiętali, przykładowo z moją babcią, dochodzę do wniosku, że myśl Dmowskiego była bardzo trafna i celna. Nie dziwię się, że tak silny Ruch wokół obozu narodowego powstał.
(… )
Idźmy dalej i przyjmijmy wersję, że to jednak fundamentaliści islamscy dojdą w tych krajach do władzy – czy to będzie zagrożenie dla Europy?
Tak, to będzie zagrożenie. W przyszłych latach nastąpi ogromna fala emigracji, Włochy i Hiszpania przeżyją ogromne najazdy muzułmanów. Jak wiadomo, problemy nie będą z tym pierwszym pokoleniem, ale z następnym, które będzie wykluczone z całego życia społecznego. We Francji nie było problemu z pierwszym pokoleniem Murzynów z byłych kolonii, przybyłym do pracy w fabrykach Renault czy Peugout, ale z tym drugim, które tej pracy już nie ma. Sytuacja milionów ludzi, która będzie wykluczona z życia społecznego, nie będzie ciekawa, bo nie oszukujmy się, nie przyjadą z tych krajów bogaci biznesmeni, bo oni już tu dawno są, natomiast przyjadą masy ludzi, którzy żyli tam za 2 dolary i udało im się na ten prom dostać. To będzie problem dla Europy, ponieważ muzułmanów rodzi się dużo więcej niż Europejczyków. Asymilacja jest mitem, niedawno Niemcy zdali sobie sprawę, ze cała ta idea multi-kulti to bzdura. Francuzi odpuścili, bo trzeba było te dzieci imigrantów pakować do francuskich szkół i uczyć ich „egalité -fraternité”, a to był wielki błąd i brak dalekosiężnego myślenia.
Czy są jakieś cechy, których Europejczycy powinni się uczyć od tych imigrantów? Przykładowo u Kurdów czy Turków czuć tożsamość, wspólnotowość. Patrząc na takich Niemców mówiących przez lata o multi-kulti, widać, że jest to strasznie fasadowe, ponieważ prywatnie większość Niemców to rasiści, którzy Turków nienawidzą, ale gdyby nie oni, nie miałby kto pracować w tych najgorszych zawodach.
Byłem w Los Angeles i tam spałem w takim starym hotelu Compton. Znajdowały się tam zdjęcia z rożnych czasów, które pokazywały, jak się zmieniało otoczenie tego hotelu na samym początku, kiedy ten hotel wybudowano, gdzieś w połowie XVIII wieku. Osiedle, w którym ten hotel się znajdował, było osiedlem białych. Później zdjęcia z lat początku XX wieku do lat sześćdziesiątych pokazywały samych czarnoskórych. Wtedy, gdy my tam byliśmy, nie było praktycznie Murzynów tylko sami Latynosi. Zastanawiałem się, kto będzie następny, skoro biali już się dorobili, żeby się stamtąd wynieść, potem zajęli ich miejsca Murzyni, którzy też już awansowali społecznie, następnie przyszli Latynosi. Wypełnianie tej niszy usług pracy fizycznej przez kolejną grupę. Myślałem, że do Polski w chwili, kiedy sytuacja ekonomiczna poszła w górę, zaczną przyjeżdżać ogromne ilości rodzin ukraińskich czy białoruskich. Na szczęście tamte kraje też w jakiś stopniu cały czas rozwijają się ekonomicznie. Jednak przyjechały do nas właśnie z tego powodu tysiące Wietnamczyków. Natomiast ta emigracja jest głównie spowodowana sytuacją ekonomiczną. Konsekwencje tego zjawiska są dużo dalej idące niż się to komuś wydaje. Polak w Irlandii zasymiluje się dużo łatwiej, bo ma dużo więcej wspólnych przymiotników, niż na przykład Arab z Maghrebu we Francji. W kulturze europejskiej my wszyscy przeszliśmy ten naturalny proces ewolucji intelektualnej przez 2000 lat, w świecie islamskim tego nie było, tam oświecenie czy pozytywizm nie istnieje.
(… )
Jak widzisz przyszłość UE, czy jesteś zwolennikiem jej dalszego rozszerzania?
Moim zdaniem ten twór się rozleci. Jestem absolutnie przeciwnikiem globalnego rządu, jeśli taki miałby powstać. To są szalone pomysły. Do cywilizacji europejskiej na pewno nie zaliczyłbym Turcji. Co innego np. Serbia czy Chorwacja; te kraje na pewno wyrosły z tych wspólnych korzeni Europy, a to, że nie są członkami UE nie może tego zmienić. One kończą się na Bosforze, a patrząc na wschód gdzieś na górach Ural. Myślę, że większość raperów z innych krajów też nie chce integracji, bo jednak więcej łączy mnie z członkiem mojego narodu niż z osobami z dwóch różnych części Europy.
Portal Narodowcy.net publikuje fragmenty obszernego wywiadu z Leszkiem „Eldo” Kaźmierczakiem, który ukaże się w najnowszym numerze kwartalnika „olityka Narodowa”. Pismo będzie do nabycia od przyszłego tygodnia w salonach prasowych Empik oraz na Allegro. Informacje w najbliższych dniach na portalu.
(… ) Dzisiaj jednak stwierdzasz, że jesteś narodowcem. Skąd się wzięło zainteresowanie endecją i Twój skręt w prawo?
Zaczęło się od kwestii obyczajowych; stawałem się coraz bardziej konserwatywny, na kolejnym etapie zacząłem zauważać, że to, co było ogromną zdobyczą Polski, a mianowicie jednolitość kulturowa, jest związana z religią, która stanowi olbrzymi fundament tego, czym jest Polska. Kościół Katolicki przez bardzo długi czas był jedynym gwarantem tego, że to, co jest Polską, ma szanse przetrwać i zostać przekazane następnym pokoleniom. Dzisiaj takie stwierdzenie nazywane jest klerykalizmem, co dla mnie jest wielkim nonsensem. Nie jestem w stanie zrozumieć też tego, jak klerykalizmem może być nazywane to, że obowiązuje nauczanie religii w szkole, kiedy ponad 90 procent z nas deklaruje się jako katolicy. Nie mieści mi się w głowie, jak powieszenie krzyża w polskim sejmie może być równoznaczne z powieszeniem symboli np. hinduizmu. W hinduskim parlamencie dziwne byłoby z kolei wieszanie krzyża raczej niż trzymanie Bhagawadgity na półce, a w Knesecie dziwną rzeczą byłby pomysł wieszania krzyża. Nie jestem zwolennikiem państwa wyznaniowego, ale to Kościół katolicki przez długi czas był czynnikiem, który był fundamentem polskiej tożsamości narodowej, a po wojnie gwarantem wolności wymiany idei, patriotyzmu, pozapaństwowego życia politycznego, społecznego. Dlatego bardzo mnie zirytowało, kiedy środowiska lewicowe i liberalne (nawet nie wiem, o co miałoby chodzić w tym ich liberalizmie i w jaki sposób brakuje im tej wolności) ruszyły szturmem na wartości katolickie. Moje poglądy na przestrzeni lat były naturalną ewolucją ku konserwatyzmowi, podobnie w sferze ekonomicznej. Egoizm narodowy państwa wydaje mi się czymś oczywistym. W tej kwestii akurat my, jako Polacy, jesteśmy dziecięco naiwni. Jest to wręcz niedorzeczne, że jako czterdziestomilionowy naród nie jesteśmy konsekwentni w realizowaniu własnego interesu. Gwarantem realizacji interesu narodowego są tylko partie ideowe, których teraz bardzo brakuje, ponieważ mamy wyłącznie partie władzy, działające na zasadzie jakiegoś widzimisię. Trzeba przyznać jednak, że interes narodowy to bardzo szerokie pojęcie, ale na przykład w kwestiach edukacyjnych, chodzi o to, żeby nie produkować dzieci-debili nie znających własnej historii. W kwestii ekonomicznej to jest według mnie niezrozumiałe, że nie ma chociażby polskiej sieci supermarketów.
Kto wśród głównych postaci Ruchu Narodowego zrobił na Tobie największe wrażenie, czy to działalnością publicystyczną czy własnym życiorysem?
Przede wszystkim oczywiście Roman Dmowski, który był między innymi niesamowitym pisarzem. W momencie, gdy „starzy” z „młodymi” się pokłócili i powstał ONR, dostrzegam, że nie był to człowiek, który miał do spełnienia rolę przywódcy, ale jako ideolog dokonał rzeczy nieprawdopodobnej. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie jego praca, której ukoronowaniem był podpis na Traktacie Wersalskim. W polskiej historiografii to Ignacy Jan Paderewski jest osobą, której to zawdzięczamy. Ta tendencja się zmienia i bardzo mnie to cieszy, że powoli coraz bardziej zaczyna w świadomości Polaków istnieć myśl, że to nie naszemu pianiście zawdzięczamy niepodległość. W momencie, w którym czyta się pisma, które Dmowski przygotowywał i śledzi się drogę, jaką przebył przed kongresem; ciągłe podróże, rozmowy i praca na rzecz sprawy polskiej, to jednak się okazuje, że to idea tej jednej osoby, a potem całego Ruchu Narodowego doprowadziła do tego, że Polska odzyskała niepod ległość. Mówiąc w skrócie, ci ludzie mieli rację, ich droga była tą, która doprowadziła do niepodległości. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Dmowski też w wielu kwestiach był bardzo wizjonerski, dlatego bardzo lubię jego prace. Starał się znaleźć pewien system, który całościowo próbowałby opisać świat i realia, na przykład ekonomiczne czy społeczne Polski tamtych lat. Ja sam w rozmowach z ludźmi, którzy te czasy pamiętali, przykładowo z moją babcią, dochodzę do wniosku, że myśl Dmowskiego była bardzo trafna i celna. Nie dziwię się, że tak silny Ruch wokół obozu narodowego powstał.
(… )
Idźmy dalej i przyjmijmy wersję, że to jednak fundamentaliści islamscy dojdą w tych krajach do władzy – czy to będzie zagrożenie dla Europy?
Tak, to będzie zagrożenie. W przyszłych latach nastąpi ogromna fala emigracji, Włochy i Hiszpania przeżyją ogromne najazdy muzułmanów. Jak wiadomo, problemy nie będą z tym pierwszym pokoleniem, ale z następnym, które będzie wykluczone z całego życia społecznego. We Francji nie było problemu z pierwszym pokoleniem Murzynów z byłych kolonii, przybyłym do pracy w fabrykach Renault czy Peugout, ale z tym drugim, które tej pracy już nie ma. Sytuacja milionów ludzi, która będzie wykluczona z życia społecznego, nie będzie ciekawa, bo nie oszukujmy się, nie przyjadą z tych krajów bogaci biznesmeni, bo oni już tu dawno są, natomiast przyjadą masy ludzi, którzy żyli tam za 2 dolary i udało im się na ten prom dostać. To będzie problem dla Europy, ponieważ muzułmanów rodzi się dużo więcej niż Europejczyków. Asymilacja jest mitem, niedawno Niemcy zdali sobie sprawę, ze cała ta idea multi-kulti to bzdura. Francuzi odpuścili, bo trzeba było te dzieci imigrantów pakować do francuskich szkół i uczyć ich „egalité -fraternité”, a to był wielki błąd i brak dalekosiężnego myślenia.
Czy są jakieś cechy, których Europejczycy powinni się uczyć od tych imigrantów? Przykładowo u Kurdów czy Turków czuć tożsamość, wspólnotowość. Patrząc na takich Niemców mówiących przez lata o multi-kulti, widać, że jest to strasznie fasadowe, ponieważ prywatnie większość Niemców to rasiści, którzy Turków nienawidzą, ale gdyby nie oni, nie miałby kto pracować w tych najgorszych zawodach.
Byłem w Los Angeles i tam spałem w takim starym hotelu Compton. Znajdowały się tam zdjęcia z rożnych czasów, które pokazywały, jak się zmieniało otoczenie tego hotelu na samym początku, kiedy ten hotel wybudowano, gdzieś w połowie XVIII wieku. Osiedle, w którym ten hotel się znajdował, było osiedlem białych. Później zdjęcia z lat początku XX wieku do lat sześćdziesiątych pokazywały samych czarnoskórych. Wtedy, gdy my tam byliśmy, nie było praktycznie Murzynów tylko sami Latynosi. Zastanawiałem się, kto będzie następny, skoro biali już się dorobili, żeby się stamtąd wynieść, potem zajęli ich miejsca Murzyni, którzy też już awansowali społecznie, następnie przyszli Latynosi. Wypełnianie tej niszy usług pracy fizycznej przez kolejną grupę. Myślałem, że do Polski w chwili, kiedy sytuacja ekonomiczna poszła w górę, zaczną przyjeżdżać ogromne ilości rodzin ukraińskich czy białoruskich. Na szczęście tamte kraje też w jakiś stopniu cały czas rozwijają się ekonomicznie. Jednak przyjechały do nas właśnie z tego powodu tysiące Wietnamczyków. Natomiast ta emigracja jest głównie spowodowana sytuacją ekonomiczną. Konsekwencje tego zjawiska są dużo dalej idące niż się to komuś wydaje. Polak w Irlandii zasymiluje się dużo łatwiej, bo ma dużo więcej wspólnych przymiotników, niż na przykład Arab z Maghrebu we Francji. W kulturze europejskiej my wszyscy przeszliśmy ten naturalny proces ewolucji intelektualnej przez 2000 lat, w świecie islamskim tego nie było, tam oświecenie czy pozytywizm nie istnieje.
(… )
Jak widzisz przyszłość UE, czy jesteś zwolennikiem jej dalszego rozszerzania?
Moim zdaniem ten twór się rozleci. Jestem absolutnie przeciwnikiem globalnego rządu, jeśli taki miałby powstać. To są szalone pomysły. Do cywilizacji europejskiej na pewno nie zaliczyłbym Turcji. Co innego np. Serbia czy Chorwacja; te kraje na pewno wyrosły z tych wspólnych korzeni Europy, a to, że nie są członkami UE nie może tego zmienić. One kończą się na Bosforze, a patrząc na wschód gdzieś na górach Ural. Myślę, że większość raperów z innych krajów też nie chce integracji, bo jednak więcej łączy mnie z członkiem mojego narodu niż z osobami z dwóch różnych części Europy.
http://narodowcy.net/wywiad-z-eldo/2011/08/11/
powiem Ci szczerze ,że nie chce mi się czytać tego bo każdy ma swoje myślenie . I tak kółko się zatacza bez względu w którą pujdziesz strone zazwyczaj i tak wypada Orzeł.
Ostatnio edytowany przez: Kluczyk, 15 sierpnia 2011, 00:36 [1 raz(y)]
Portal Narodowcy.net publikuje fragmenty obszernego wywiadu z Leszkiem „Eldo” Kaźmierczakiem, który ukaże się w najnowszym numerze kwartalnika „olityka Narodowa”. Pismo będzie do nabycia od przyszłego tygodnia w salonach prasowych Empik oraz na Allegro. Informacje w najbliższych dniach na portalu.
(… ) Dzisiaj jednak stwierdzasz, że jesteś narodowcem. Skąd się wzięło zainteresowanie endecją i Twój skręt w prawo?
Zaczęło się od kwestii obyczajowych; stawałem się coraz bardziej konserwatywny, na kolejnym etapie zacząłem zauważać, że to, co było ogromną zdobyczą Polski, a mianowicie jednolitość kulturowa, jest związana z religią, która stanowi olbrzymi fundament tego, czym jest Polska. Kościół Katolicki przez bardzo długi czas był jedynym gwarantem tego, że to, co jest Polską, ma szanse przetrwać i zostać przekazane następnym pokoleniom. Dzisiaj takie stwierdzenie nazywane jest klerykalizmem, co dla mnie jest wielkim nonsensem. Nie jestem w stanie zrozumieć też tego, jak klerykalizmem może być nazywane to, że obowiązuje nauczanie religii w szkole, kiedy ponad 90 procent z nas deklaruje się jako katolicy. Nie mieści mi się w głowie, jak powieszenie krzyża w polskim sejmie może być równoznaczne z powieszeniem symboli np. hinduizmu. W hinduskim parlamencie dziwne byłoby z kolei wieszanie krzyża raczej niż trzymanie Bhagawadgity na półce, a w Knesecie dziwną rzeczą byłby pomysł wieszania krzyża. Nie jestem zwolennikiem państwa wyznaniowego, ale to Kościół katolicki przez długi czas był czynnikiem, który był fundamentem polskiej tożsamości narodowej, a po wojnie gwarantem wolności wymiany idei, patriotyzmu, pozapaństwowego życia politycznego, społecznego. Dlatego bardzo mnie zirytowało, kiedy środowiska lewicowe i liberalne (nawet nie wiem, o co miałoby chodzić w tym ich liberalizmie i w jaki sposób brakuje im tej wolności) ruszyły szturmem na wartości katolickie. Moje poglądy na przestrzeni lat były naturalną ewolucją ku konserwatyzmowi, podobnie w sferze ekonomicznej. Egoizm narodowy państwa wydaje mi się czymś oczywistym. W tej kwestii akurat my, jako Polacy, jesteśmy dziecięco naiwni. Jest to wręcz niedorzeczne, że jako czterdziestomilionowy naród nie jesteśmy konsekwentni w realizowaniu własnego interesu. Gwarantem realizacji interesu narodowego są tylko partie ideowe, których teraz bardzo brakuje, ponieważ mamy wyłącznie partie władzy, działające na zasadzie jakiegoś widzimisię. Trzeba przyznać jednak, że interes narodowy to bardzo szerokie pojęcie, ale na przykład w kwestiach edukacyjnych, chodzi o to, żeby nie produkować dzieci-debili nie znających własnej historii. W kwestii ekonomicznej to jest według mnie niezrozumiałe, że nie ma chociażby polskiej sieci supermarketów.
Kto wśród głównych postaci Ruchu Narodowego zrobił na Tobie największe wrażenie, czy to działalnością publicystyczną czy własnym życiorysem?
Przede wszystkim oczywiście Roman Dmowski, który był między innymi niesamowitym pisarzem. W momencie, gdy „starzy” z „młodymi” się pokłócili i powstał ONR, dostrzegam, że nie był to człowiek, który miał do spełnienia rolę przywódcy, ale jako ideolog dokonał rzeczy nieprawdopodobnej. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie jego praca, której ukoronowaniem był podpis na Traktacie Wersalskim. W polskiej historiografii to Ignacy Jan Paderewski jest osobą, której to zawdzięczamy. Ta tendencja się zmienia i bardzo mnie to cieszy, że powoli coraz bardziej zaczyna w świadomości Polaków istnieć myśl, że to nie naszemu pianiście zawdzięczamy niepodległość. W momencie, w którym czyta się pisma, które Dmowski przygotowywał i śledzi się drogę, jaką przebył przed kongresem; ciągłe podróże, rozmowy i praca na rzecz sprawy polskiej, to jednak się okazuje, że to idea tej jednej osoby, a potem całego Ruchu Narodowego doprowadziła do tego, że Polska odzyskała niepod ległość. Mówiąc w skrócie, ci ludzie mieli rację, ich droga była tą, która doprowadziła do niepodległości. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Dmowski też w wielu kwestiach był bardzo wizjonerski, dlatego bardzo lubię jego prace. Starał się znaleźć pewien system, który całościowo próbowałby opisać świat i realia, na przykład ekonomiczne czy społeczne Polski tamtych lat. Ja sam w rozmowach z ludźmi, którzy te czasy pamiętali, przykładowo z moją babcią, dochodzę do wniosku, że myśl Dmowskiego była bardzo trafna i celna. Nie dziwię się, że tak silny Ruch wokół obozu narodowego powstał.
(… )
Idźmy dalej i przyjmijmy wersję, że to jednak fundamentaliści islamscy dojdą w tych krajach do władzy – czy to będzie zagrożenie dla Europy?
Tak, to będzie zagrożenie. W przyszłych latach nastąpi ogromna fala emigracji, Włochy i Hiszpania przeżyją ogromne najazdy muzułmanów. Jak wiadomo, problemy nie będą z tym pierwszym pokoleniem, ale z następnym, które będzie wykluczone z całego życia społecznego. We Francji nie było problemu z pierwszym pokoleniem Murzynów z byłych kolonii, przybyłym do pracy w fabrykach Renault czy Peugout, ale z tym drugim, które tej pracy już nie ma. Sytuacja milionów ludzi, która będzie wykluczona z życia społecznego, nie będzie ciekawa, bo nie oszukujmy się, nie przyjadą z tych krajów bogaci biznesmeni, bo oni już tu dawno są, natomiast przyjadą masy ludzi, którzy żyli tam za 2 dolary i udało im się na ten prom dostać. To będzie problem dla Europy, ponieważ muzułmanów rodzi się dużo więcej niż Europejczyków. Asymilacja jest mitem, niedawno Niemcy zdali sobie sprawę, ze cała ta idea multi-kulti to bzdura. Francuzi odpuścili, bo trzeba było te dzieci imigrantów pakować do francuskich szkół i uczyć ich „egalité -fraternité”, a to był wielki błąd i brak dalekosiężnego myślenia.
Czy są jakieś cechy, których Europejczycy powinni się uczyć od tych imigrantów? Przykładowo u Kurdów czy Turków czuć tożsamość, wspólnotowość. Patrząc na takich Niemców mówiących przez lata o multi-kulti, widać, że jest to strasznie fasadowe, ponieważ prywatnie większość Niemców to rasiści, którzy Turków nienawidzą, ale gdyby nie oni, nie miałby kto pracować w tych najgorszych zawodach.
Byłem w Los Angeles i tam spałem w takim starym hotelu Compton. Znajdowały się tam zdjęcia z rożnych czasów, które pokazywały, jak się zmieniało otoczenie tego hotelu na samym początku, kiedy ten hotel wybudowano, gdzieś w połowie XVIII wieku. Osiedle, w którym ten hotel się znajdował, było osiedlem białych. Później zdjęcia z lat początku XX wieku do lat sześćdziesiątych pokazywały samych czarnoskórych. Wtedy, gdy my tam byliśmy, nie było praktycznie Murzynów tylko sami Latynosi. Zastanawiałem się, kto będzie następny, skoro biali już się dorobili, żeby się stamtąd wynieść, potem zajęli ich miejsca Murzyni, którzy też już awansowali społecznie, następnie przyszli Latynosi. Wypełnianie tej niszy usług pracy fizycznej przez kolejną grupę. Myślałem, że do Polski w chwili, kiedy sytuacja ekonomiczna poszła w górę, zaczną przyjeżdżać ogromne ilości rodzin ukraińskich czy białoruskich. Na szczęście tamte kraje też w jakiś stopniu cały czas rozwijają się ekonomicznie. Jednak przyjechały do nas właśnie z tego powodu tysiące Wietnamczyków. Natomiast ta emigracja jest głównie spowodowana sytuacją ekonomiczną. Konsekwencje tego zjawiska są dużo dalej idące niż się to komuś wydaje. Polak w Irlandii zasymiluje się dużo łatwiej, bo ma dużo więcej wspólnych przymiotników, niż na przykład Arab z Maghrebu we Francji. W kulturze europejskiej my wszyscy przeszliśmy ten naturalny proces ewolucji intelektualnej przez 2000 lat, w świecie islamskim tego nie było, tam oświecenie czy pozytywizm nie istnieje.
(… )
Jak widzisz przyszłość UE, czy jesteś zwolennikiem jej dalszego rozszerzania?
Moim zdaniem ten twór się rozleci. Jestem absolutnie przeciwnikiem globalnego rządu, jeśli taki miałby powstać. To są szalone pomysły. Do cywilizacji europejskiej na pewno nie zaliczyłbym Turcji. Co innego np. Serbia czy Chorwacja; te kraje na pewno wyrosły z tych wspólnych korzeni Europy, a to, że nie są członkami UE nie może tego zmienić. One kończą się na Bosforze, a patrząc na wschód gdzieś na górach Ural. Myślę, że większość raperów z innych krajów też nie chce integracji, bo jednak więcej łączy mnie z członkiem mojego narodu niż z osobami z dwóch różnych części Europy.
http://narodowcy.net/wywiad-z-eldo/2011/08/11/
powiem Ci szczerze ,że nie chce mi się czytać tego bo każdy ma swoje myślenie . I tak kółko się zatacza bez względu w którą pujdziesz strone.
Odp: Polski hip hop!!! - 18/08/2011 13:32Bonson - Kłamiemy?
Po sukcesie płyty na bitach Matka, Bons nie zwalnia tempa i szykuje album z Soulpetem. Ma wyjść pod koniec roku. Trzymam kciuki, tym bardziej że to szczecinska scena, liczę na zajebisty materiał
Świadectwo: Pokonać chorobę i pamiętać o bohaterach
Raper Karol Nowakowski "Pjus" zmagał się z rzadką chorobą - Neurofibromatoza typu 2 (NF2). Zostały mu wycięte guzy z nerwów słuchowych i kręgosłupa. Jest jedyną osobą na świecie z dwoma implantami pniowymi. Stracił naturalny zmysł słuchu. Choroba go nie złamała. Wrócił w wielkim stylu, nagrywając album.
Musiałeś zmierzyć się z chorobą. Udało Ci się ją przezwyciężyć. Jestem pełen podziwu dla twojej niezłomnej postawy i zastanawiam się czy przy takim bagażu doświadczeń, pewne sprawy nie ulegają przewartościowaniu. Wiele przeżyłeś, jak zapatrujesz się na kwestie wiary?
Powiem wprost: nawróciłem się. Był czas, w którym przestałem uczestniczyć w życiu Kościoła, odwróciłem się od Boga. Wiadomo, człowiek był młody i głupi - robił różne złe rzeczy. Z pewnością wtedy hedonizm dla mnie znaczył więcej niż wiara. Dorastając, zmieniłem swoje podejście. Przyjąłem bardziej dorosłą postawę, opartą na zasadach i ideach. W pewnym momencie dotkliwie poczułem brak wiary - poczułem pustkę. Jestem na etapie gdy odzyskuję siebie dla Boga. To wspaniałe. Mój przewodnik duchowy, ks. Adam Zelga, wierny kibic Legii Warszawa, pomaga mi w tym procesie. Wiesz, ze mną trochę tak jest jak z wieloma Polakami. Byłem wychowywany w katolickich wartościach, a dom był pełen miłości i wiary. Gdzieś w latach 90 moje więzy z Kościołem się rozluźniły. Po prostu coś zgubiłem i teraz bardzo chciałem to odzyskać. To są też rzeczy, które nie tylko trzeba przemóc w środku, ale i na zewnątrz. Przecież wielu postrzega chodzenie do Kościoła jako uwłaczające „światłemu człowiekowi” zabobony. Nazywają to ciemnogrodem. Chrześcijanie byli prześladowani i niestety wciąż ktoś chce podsycać ten ogień. Ja już wiem, że trzeba powalczyć o Boga, powalczyć oto aby zmienić swoje życie. Jeśli wierzysz to pamiętaj, że jesteś zobowiązany bronić swojej wiary. Musisz mieć siłę Św. Jerzego aby pokonać smoka. Zło będzie wyciągało po mnie swoje macki, ale ufam Bogu i wiem, że je pokonam. Choroba na pewno mocno przyspieszyła mój proces dojrzewania. Musiałem zmienić całe swoje życie, inaczej myśleć i działać. Zmieniam również swoje życie duchowe. Nadrabiam to co straciłem. Choroba mocno wpłynęła na to kim teraz jestem. Laudetur Iesus Christus!
Pokonałeś przeciwności i wróciłeś w niesamowitym stylu, nagrywając świetną płytę…a warto dodać, że jesteś jedyną osobą na świecie, która mając implanty pniowe, robi muzykę…
Nigdy nie zapomnę jak po kolejnej operacji, mój tata powiedział mi, że mnie podziwia. Moja rehabilitacja polegała na tym, że w kółko musiałem powtarzać te same czynności i to robiłem. Dla niego była to oznaka wielkiej siły i motywacji. Ja tak na to nie patrzyłem, po prostu… ćwiczyłem, bo chciałem wrócić do normalnego funkcjonowania. Nie postrzegałem siebie jak bohatera. Ćwiczenia dzień po dniu, nie były traktowane przez mnie jako coś nadzwyczajnego. Dobre słowo mojego taty, jeszcze bardziej mnie motywowało. Zacząłem się zastanawiać, że może faktycznie jest w tym jakiś wyjątkowy wysiłek. Natomiast nakręciło mnie to do kolejnych ćwiczeń, poświęceń. Trzeba umieć stanąć w prawdzie. Ja mówię wprost: jestem osobą niepełnosprawną. Mogę żyć na 80%, ale chcę to wykorzystać na maxa. W tytule mojej płyty najważniejsze jest Life…nie deaf [tytuł płyty to Life after deaf – red.]. Najważniejsze jest life… życie. Nie chcę przedstawiać swojego zmagania z chorobą jako czegoś męczeńskiego. Fakt, była to ciernista droga, nie można powiedzieć, iż tych cierni nie było. Trzeba to po prostu przezwyciężyć i iść do przodu.
Nagrywanie płyty nie było takie proste. Moje uszy służą tylko po to aby mi okulary nie spadały (śmiech). Mam specjalne implanty, które pozwalają słyszeć, natomiast już słuchawki studyjne nie są do tego przystosowane. Dodatkowo, sprawa bitów [podkładów muzycznych – red.]. Sam dobierałem muzykę na płytę, musiały być one w miarę oszczędne i przede wszystkim musiałem je słyszeć (śmiech). Stąd najważniejszy był takt wybijany przez automaty perkusyjne. Mam poczucie rytmu, więc znając ten podział, byłem w stanie zarymować jedną zwrotkę, potem drugą. I tak powstała płyta. Z nawijaniem obecnie, są niestety pewne schody bo mam tylko jeden zdrowy fałd głosowy. Głos trzeba oszczędzać a niezły z mnie gaduła (śmiech). Jestem jedyną osobą na świecie, która w ogóle posiada takie implanty z obu stron. Co do samego nagrywania płyty w takim stanie… Pewien amerykański profesor, neurobiolog, który zajmuję się właśnie takimi przypadkami nie mógł uwierzyć, iż ktoś taki jak ja w ogóle istnieje (śmiech). Specjalnie przyleciał by się ze mną spotkać. Po 1 właśnie jestem jedyną osobą, która ma implanty po obu stronach, po 2 rozmawiałem z profesorem po angielsku, gdy to jego podopieczni, Amerykanie, mają problem by mówić płynnie w tym języku. Po 3 wręczyłem mu swoją płytę, i tak, systematycznie opadającą szczęką, mało nie walnął w podłogę (śmiech). Jeszcze kilka lata temu jeździłem na wózku inwalidzkim. Zło nie tylko chwyciło za mój słuch, ale i sięgnęło po kręgosłup. Udało się to przezwyciężyć.
W utworze „Głośniej od bomb” składasz hołd żołnierzom Powstania Warszawskiego. Jest to szczególna historia, ponieważ tyczy się losu Plutonu Głuchoniemych. Wiele osób nadal nie ma pojęcia o walce tych dzielnych ludzi. Co sprawiło, że postanowiłeś nagrać o tym kawałek? Dlaczego akurat tematyka powstańcza?
Co prawda, nie urodziłem się w Warszawie. W 1993 roku przeprowadziliśmy się do stolicy, miałem wtedy 11 lat. Natomiast to w tym mieście dorastałem, stawałem się tym kim jestem. W pewnym momencie większość moich pasji wiązało się mniej lub bardziej z tym miastem. Zresztą tylko chodząc po ulicach niezłomnej Warszawy, poznajesz jej historię. Mijasz tablicę upamiętniające męczeńską śmierć i nawiązujesz emocjonalną więź z tradycją i historiami Syreniego Grodu. Jestem patriotą, więc upamiętnienie powstańczego zrywu, złożeniu hołdu heroizmowi walczących, to wszystko jest dla mnie bardzo istotne. Nie będę ukrywał, jestem wkręcony w klimaty kibicowskie a dla nas ważne jest silne przywiązanie do tradycji i lokalnego patriotyzmu. Co roku, 1 sierpnia, zakładam na ramię biało-czerwoną opaskę - na znak hołdu dla tych, którzy tak dzielnie walczyli o wolność. Samo wsunięcie opaski, budzi we mnie wielkie uczucie dumy. Powstanie Warszawskie to dla mnie akt niesamowitego męstwa. To symbol, że co by się nie działo – walcz z wrogiem, - walcz o wolność. Wielkim wstydem by było, gdybyśmy o tym zapomnieli. Najważniejsze, że coraz więcej osób kultywuje pamięć o Powstańcach. Poza samą rocznicą, przez cały rok staram się studiować historię tego wydarzenia. Staram się czytać publikacje Muzeum Powstania Warszawskiego, czy biuletyny IPN-u. Robię wszystko aby pogłębić swoją wiedzę i zachęcam innych do poznawania historycznych faktów, bo to one a nie mity pozwalają nam ocenić Powstanie. Ten heroiczny zryw to setki, tysiące, różnych historii, to postawa, która powinna być wzorem dla nas, żyjących w świecie, gdzie pragmatyzm bierze górę nad wartościami. A te wartości, były i są żywe wśród uczestników Powstania – właśnie to wszystko sprawia, że czuję wielką dumę.
Przejdźmy do samego utworu. Poszukiwałem tematów na płytę i wiedziałem, że zdominują ją sprawy związane z moją chorobą. Gdy przejeżdżałem przez plac Trzech Krzyży, spojrzałem na Instytut Głuchoniemych. Coś mnie tknęło - to uczucie, którego nie da się opisać. Wcześniej wiedziałem tylko, że był faktycznie oddział głuchoniemych, który walczył w Powstaniu. Jednak patrząc na Instytut od razu byłem pewien, że chcę o tym napisać, chcę zadedykować utwór tym dzielnym ludziom. Oczywiście zainteresowałem się historią oddziału, chciałem pogłębić swoją wiedzę. Tekst do kawałka wydobył się prosto z mojego serca. Ta forma narracji, stara się oddać wielki ładunek emocjonalny, który towarzyszył mi także przy tworzeniu. Samo Powstanie Warszawskie było aktem niesamowitej odwagi i woli walki, a tutaj mamy jeszcze zmaganie się z przeciwnościami, z niepełnosprawnością. Nie dość, że walczyli z okupantem, nie dali sobie zarzucić kajdan, to jeszcze mierzyli się ze swoją chorobą. Są wzorem. Przykładem, że nie ma takich przeciwności, których nie dałoby się pokonać. Zawsze trzeba próbować i walczyć. Nie dać się dusić Złemu.
Poprzez hip-hop można dotrzeć do młodych, właśnie z takim patriotycznym przesłaniem. Jak w ogóle, jako twórca takiego utworu, oceniasz stopień popularyzacji historii Powstania Warszawskiego?
Wiadomo, że zawsze jest coś do zrobienia, opowiedzenia, przypomnienia. Bardzo dużo dla upamiętnienia zrobiło na pewno Muzeum Powstania Warszawskiego. Nie bez znaczenia była praca Lecha Kaczyńskiego. To ś.p prezydent odznaczył m.in. żołnierzy Plutonu Głuchoniemych. Mamy muzykę różnych nurtów składającą hołd żołnierzom sierpniowego zrywu. Mój kolega, Grzegorz Forin stworzył grę „pamięta-my.pl”. Dowiemy się z niej o wielu miejscach i ludziach związanych z historią Powstania. Takie właśnie, oddolne inicjatywy, pokazują, że jest wola podtrzymania tradycji i pamięci. Czytałem kiedyś wywiad z dyrektorem Muzeum, Janem Ołdakowskim i była tam zawarta myśl z którą zgadzam się w 100%. Podzielam jego filozofię. Stwierdził, że muzyka czy inne formy upamiętnienia to…. narzędzia. To wszystko są narzędzia, za pomocą których możemy dotrzeć do większej liczby osób, zwłaszcza młodych i zaszczepić im pasję historii. Obudzić w nich uczucia patriotyzmu. Najważniejsze, by w tych narzędziach zawarte były podstawowy sens i prawda, do której się odwołujemy – kształt „narzędzia” nie jest istotny. To czego mi brakuje w tym wszystkim to filmy, konkretne produkcje. Ukazał się „Nil”, który zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Pojawiła się produkcja o rotmistrzu Pileckim, ale to wszystko…mało. Na taką wspaniałą historię jaką mamy, na tyle ciekawych tematów, to zdecydowanie za mało. Weźmy postać Kazimierza Leskiego, polskiego Jamesa Bonda. Jego historia to materiał na 15 superprodukcji. Kazimierz Leski ps. Brandl, projektant polskich łodzi podwodnych, pilot zestrzelony na początku wojny przez Armię Czerwoną. Jako żołnierzy wywiadu Armii Krajowej, w przebraniu niemieckiego generała, wizytował hitlerowskie umocnienia, weteran Powstania Warszawskiego - z resztą walczący w tym samym batalionie, co Plutonu Głuchoniemych. Po wojnie aresztowany i represjonowany. A takich historii są setki czy tysiące. W każdym polskim domu znajdziesz w zasadzie historię na film akcji.
A twój dom? Wiem, że bardzo ważna jest dla Ciebie rodzina. Jaki wpływ miała na kształtowanie twojego światopoglądu? Czy przekazywanie wartości patriotycznych było związane z jej losami?
Mój dziadek był obywatelem amerykańskim polskiego pochodzenia. Jako żołnierz armii USA brał udział w operacji Overlord - lądował w Normandii wraz z wojskami aliantów. Z karabinem w dłoniach, przeszedł pół Europy. Babcię poznał w Niemczech, która została tam wywieziona na roboty do fabryki amunicji. W Goettingen wzięli ślub. Osiedlili się na Dolnym Śląsku. Tam bezpieka zabrała dziadkowi wszelkie „imperialistyczne” dokumenty. W Świdnicy przyszedł na świat mój tata. Był wychowywany w duchu antykomunistycznym, w opozycji do czerwonych oraz w oparciu o wiarę. W pewnym momencie wyjechał na studia do Wrocławia. Tam, już jako pracownik naukowy, zaangażował się w działalność Solidarności, za co w Stanie Wojennym został internowany. Wiadomo, że to w nim tylko wzbudziło jeszcze większe obrzydzenie do komunistycznej władzy, bo to wolnościowiec z krwi i kości. Sam od najmłodszych lat byłem wychowywany w antykomunistycznych ideach. W domu była obecna wiara, moc patriotyzmu i tony książek, z których nie jedna wpadła i w moje ręce. To rzeczy, które stworzyły podwaliny do takiego a nie innego myślenia. Wiadomo, że do wielu spraw trzeba było dojść i dojrzeć samemu. Nawet jako dzieciak śmigałem z Ligą Republikańską na różne kontrmanifestacje. Już wtedy miałem wiedzę kto to jest komunista i co czerwone świnie zrobiły z moją Ojczyzną. Rodzina dała mi podstawy. Dostęp do wolnej myśli i mój tata, zresztą stały czytelnik Frondy, na pewno w największym stopniu wpłynęły na moje poglądy.
Jak oceniasz wydarzenia związane z zatrzymaniem Piotra Staruchowicza? Jesteś kibicem Legii Warszawa. Dla Legionistów nie ma ważniejszego momentu w roku niż rocznica Powstania Warszawskiego. Tymczasem to 1 sierpnia i to jeszcze na Kopcu Powstania, na oczach weteranów, dochodzi do, mówiąc delikatnie, niesmacznego zachowania władz i Piotrek zostaje zatrzymany. Wcześniej zamykanie stadionów, zrywane napisów, ściąganie gniazdowych, represje za „matoła”. Nie od dziś wiadomo, że kibice to bastion patriotyzmu a obecnie pewne czynniki w państwie wypowiedziały im wojnę. Co sądzisz o całej sytuacji?
To szopka. Znam Piotrka i wiem, że ten chłopak nie jest złodziejem. Ubiera się normalnie, zarabia na swoje utrzymanie a tymczasem miał rzekomo dokonać rozboju w celu kradzieży…brudnych spodenek, klapek i ręcznika. Przecież to niepoważne. Prawda jest taka, że za bójkę jest 3 lata a za rozbój 12 lat, prokuratura ponoć nawet nie brała pod uwagę bójki, a od razu „wątek rozbójniczy”. Ktoś może wyczuć w tej sprawie zabawę „grubymi nićmi”. Do tego dochodzi inny wymiar całej sytuacji. Piotrek się po prostu nie ukrywał. Policja doskonale wiedziała gdzie on się znajduje. A tutaj, 1 sierpnia, zakłóca się uroczystości, przyjeżdża 17 radiowozów, prewencja, tajniacy. Jak taka siła naciera na grupę, to jaka ma być reakcja? Może ktoś po prostu zakładał, że dojdzie do burdy na Kopcu, weterani zostaną poturbowani i media będą mogły sobie używać. Nie wiem czy wszyscy Polacy to zrozumieli, ale mogli zobaczyć co jest tutaj grane – tworzy się „medialną prawdę” ponad faktami. To nie wszystko. Jak pisała Fronda, sprawa może mieć drugie, trzecie i piąte dno. Postać słynnego już „Koziołka” (chyba taki ma pseudonim) jest mówiąc oględnie…dziwna. Człowiek, którego wyrzekli się sami Poloniści. Co prawda nie wierzyłbym im na słowo (śmiech) ale w tym wypadku coś jest nie tak. Gość, który nawołuje do bicia i być może sam uczestniczył w takim zdarzeniu – miał także donosić na swoich kolegów. Nagle staję się „poszkodowanym” i to jeszcze jak wiarygodnym. Sprawa ma kilka wymiarów i każdy z nich mnie po prostu odrzuca. Niestety, takie nam się trafiły czasy.
Co do samych kibiców. To jest grupa, która reprezentuje pewne ideały i wartości. Wbrew temu co pokazują media i rządzący. Rozumiem, że niektórym jest ciężko zrozumieć kibiców. Zwłaszcza, jak przedstawia się taki wizerunek. Bardzo ważną wartością dla kibica jest wolność słowa i to najlepiej obrazuje sytuacje. Czy można napisać „Szechter przeproś za ojca i brata”? Czy można wywiesić przekreślony sierp i młot? Niby można, ale wciąż ktoś stara się udowadniać nam, że to „wbrew prawu”. Wielu chce zatkać ludziom usta, cenzurować - ludzie są tresowani. Kibicom robi się tzw. „czarny pijar” a typy, które wymyślają taką propagandę najczęściej sami nie chodzą na stadiony i opisują jakieś niestworzone zagrożenia. To jest odwoływanie się do Goebbelsa. Kłamstwo sto razy powtórzone ma się stać prawdą. Uczniów Goebbelsa mamy pod dostatkiem. Takie czasy.
Łatwo zauważyć taki dziwny przechył w ocenie zachowań. Noszenie zbrodniarza Guevary na koszulce nie jest kontrowersyjne, za to już krzyż na ścianie przedstawia się jako wielkie zagrożenie. Straszy się ludzi inkwizycją, katolicyzm kreuje na ciemnogród, za to wszyscy muszą akceptować postulaty lobby homoseksualnego bo inaczej dostają wiadomą łatkę. Marsz Niepodległości, w którym patrioci manifestują swoją miłość do Ojczyzny przedstawia się jako spęd faszystów i nazioli….
Tutaj dochodzimy do terminu, którego nienawidzę, czyli tolerancji (śmiech). To słowo z którego zrobiono szmatę przepuszczoną przez wszystkie kłamstwa tego świata. Jak nie tolerujesz pewnych agresywnych grup to nie ma dla Ciebie…tolerancji (śmiech). To bolączka tego świata. Ogólna polityczna poprawność sprawiła, że jednym wolno posiadać poglądy, innym nie. Myślenie poza schematami jest nazywane ciemnogrodem, albo po prostu faszyzmem. Wiadomo, że ludzie nie mają takich samych poglądów - mamy różne wizje świata. Widzę to po moich znajomych, możemy nawet się pokłócić na tematy polityczne ale potem iść na piwo. Natomiast tutaj mamy do czynienia z czymś nawiązującym do najgorszych czasów. Nie zatrzymuje się to na debacie, w której używa się argumentów, a potem można się pogodzić - o nie. Tutaj mamy metody, które wymyślono w Moskwie. Stygmatyzować patriotów i mieszać ich z błotem. Nazywać faszystami i reakcjonistami. Jak w czasach stalinowskich nazywano ludzi walczących o niepodległość? Właśnie w ten obrzydliwy sposób. Modne jest stosowanie relatywizmu. Pokazywanie półprawd, półcieni, tak by wyglądało to na jedną, absolutną, niekonfrontowalną wiadomość. Jak ludzie to mają weryfikować, skoro media gł. nurtu jadą jednym schematem? No cóż rada jest jedna. Może warto sobie darować lekturę „wybiórczych” wiadomości? (śmiech). Rządzący opowiadają różne bajki i to się kręci. Nie trudno usłyszeć: „ech Ci patrioci, znowu coś muszą wymyślać, a bez nich byłby taki spokój”. Taka osoba uważa się za światłą, jej patriotyzm kojarzy się z „demonami”, „graniem trumnami” i babcią w moherowym berecie. Czas sobie sprawić dobry oldschoolowy beret z moheru (śmiech). Chcieliby nas, niczym u Orwella, ciąć z metra. Tłumy takich samych bezrozumnych niewolników. A ludzie nie są tacy sami. Ludzie mają swoje poglądy i nie jest fajnie, jak kogoś z zasadami, z ideałami, pokazuje się palcem. Nie obawiam się wyrażać swoich poglądów, ale nie wiedzieć czemu, robi się z nich nie wiadomo co. Nie będę nikogo namawiał aby zapalał znicze 1 sierpnia czy wierzył w Boga. A takie właśnie normalne zachowanie traktuje się prawie jak zbrodnię lub co najmniej powód do ubrania w kaftan bezpieczeństwa.
Wielu postrzega rap, jako przypisany do jakiegoś konkretnego światopoglądu. A tymczasem jest to wyrażanie siebie. Jaki raper - taka jego muzyka. Nie da się, jednak ukryć, że przez media hip-hop jest postrzegany jako niezbyt poprawny politycznie.
Oczywiście, ilu artystów tyle poglądów, natomiast hip-hop nie jest mediom do niczego potrzebny. Żyjemy w erze informacji. W zasadzie to terror informacji. Podana w formie papki sprzedaję się najlepiej i najskuteczniej spełnia swoją rolę – czyli ogłupia. Wyrażam siebie poprzez muzykę i to jest prawdziwe, a prawda dla wielu nie jest w cenie. Ale to nie tylko kwestia muzyki. Jak media przedstawiają Wojciecha Cejrowskiego? Chcą zrobić z niego wariata. On na szczęście ma gdzieś ich opinie, a sam się nazywa ciemnogrodem, co oponentów doprowadza do szału. Dr Cenckiewicz i Gontarczyk napisali książkę o Wałęsie. Jak została odebrana? Jako zamach. To ma wyglądać ładnie, czy prawdziwie? Tyczy się to muzyki, filmów, książek. Ktoś kto chce powiedzieć prawdę zawsze będzie miał wrogów. Czy to, jednak oznacza, że mamy tonąć w zalewie kłamstwa? Uważam, że trzeba mówić wprost o tym co boli, nawet za cenę środowiskowego „wykluczenia”.
Naród powinien być świadomy, nie dawać się wodzić za nos. W razie niecodziennych lub tragicznych wydarzeń, tylko zjednoczeni jesteśmy w stanie dać sobie radę. A obecnie może i chcą nas zjednoczyć ale w grupie usłużnych, pożytecznych idiotów. Ludzie nie są odbijani jak monety w mennicy. Przecież coś nas łączy – historia, tradycja i właśnie więzi narodowe. Problem polega na tym, że ludzie będą prawdziwie wolni, gdy będą silnymi jednostkami, ale stanowiącymi jedność w narodzie, a teraz jest moda na to, aby ludzie stanowili jedność w umysłowym zniewoleniu. Orwell wieczni żywy.
Jest jakiś nowy materiał muzyczny, który zrobił na tobie wrażenie?
Wiesz, można powiedzieć, że straciłem bezpowrotnie taką pełną przyjemność słuchania muzyki. Słucham na ogół tego, co bardzo dobrze znam, ale jeżeli już coś miało na mnie zrobić wrażenie to zdecydowanie płyta Sokoła i Marysi Starosty. Nawet, jeśli nie zgadzam się z tak ostrą i brutalną wizją świata. Ta płyta jest tak zrobiona, że imponuje wyrazistością, jakością i posiada też wydanie ze spisanymi tekstami (śmiech). Teksty są dla mnie obecnie zbawieniem w odbiorze muzyki. Sprawdzam oczywiście nowe produkcje, słucham po kilka utworów, ale to cała operacja - trzeba znaleźć spisane gdzieś słowa. Nie zawsze w internecie to można odszukać, a czasem są po prostu pewne błędy.
Jakie plany muzyczne na przyszłość?
Wyznaję zasadę, że płyty nie nagrywa się dla samego nagrywania. Oczywiście, piszę teksty, czasem nagrywam zwrotki, ale nie powiem, aby szykował się z tego album. Musi być pomysł, pewna wizja, wtedy na pewno ruszę i zrobię taki materiał. Na razie, to co chciałem wyrazić znalazło się na „Life after deaf”.
zostawiam więzy, wola odzyskała niepodległość
siłę i pewność, jeśli czujesz to chodź ze mną
jak nie zostawiam na którymś przystanku strach
i tych słabych, co marzenia umieją spełnić tylko w snach
zostawiam więzy, wola odzyskała niepodległość
siłę i pewność, jeśli czujesz to chodź ze mną
jak nie zostawiam na którymś przystanku strach
i tych słabych, co marzenia umieją spełnić tylko w snach
Warszawski skład RENESEN powstał w 2005 roku. Jak mówią członkowie zespołu, nazwa pochodzi od ulicy na której się wychowali.
JOKER, KOKOT, BONDAR oraz DONI to ludzie mocno związani z warszawską sceną graffiti, dodatkowo wchodzą w skład takich ekip jak: JWP, PCP, RPK, WTK, TNA, 4MA, PRO EBT. Pierwszy raz razem, można ich było zobaczyć i usłyszeć na płycie BEZ CENZURY w klipie do numeru „REPREZENTUJE SIEBIE".
jebać wszystko co jest w planie, całe życie na spontanie!
Forum służy do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi. Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników.