Odp: Występy Pogoni w I lidze. - 20/11/2011 18:44
Sędziowanie dno.
Karnego dla Warty nie było.
Potem powinien być karny dla nas (ewidentna ręka).
Karny dla nas dyskusyjny.
Vuk nie był na spalony (obadajcie sobie filmik na oficjalnej - typ z nr 2 został).
Ogólnie to ta Warta Araszkiewicza coś może ugrać. A nasi są liderami 41 punktów. Wzmocnienia przede wszystkim na pozycję stopera i chyba 2 napastnika by Djousse miał konkurencję, bo Vuk jak to Vuk.
Co można wymagać od trenera, który tak na prawdę... niewiele wie i orientje się w klubie. Nie wie czy zostanie w Warcie, bo kontrakt ma ważny jeszcze kilka dni, nie wie wielu innych rzeczy i sprawia wrażenie, jakby mu w ogóle nie zależało.
Dla mnie na plus w tym meczu Sasal , jak się wkurwił po tej żółtej kartce, to aż go było słychać w mikrofonach komentatorów... Po meczu jak wszyscy się cieszyli, on wkurwiony schodził ze stadionu, a na konferencję poszedł asystent, chyba Sasal obawiał się, że zbyt dosadnie opisze pracę sędziów
Schodził wkurwiony, bo było to jeden z najsłabszych meczy w naszym wykonaniu, bo pomijając to co odwalali sędziowie, to my nie zagraliśmy nawet na 50%. Ediemu nie wychodziło, chaos i brak pomysłu.
Co do wysłania asystenta, to w przypadku karnego odsunięcia trenera od prowadzenia zespołu, to nawet nie może on pójść na konferencję, nie wiem czy w przypadku odesłania na trybuny w trakcie meczu też tak jest.
Swoją drogą ciekawe - na konfę poszedł Rafałowicz, który był wpisany także jako asystent trenera. Rafałowicz był do tej pory raczej szefem banku informacji, a asystentem Jerzy Rot. Nie wiem czy zaszła jakaś zmiana w sztabie szkoleniowym, ale dotychczasowy asystent był na stadionie w Poznaniu po "cywilnemu".
Te szare trybuny jeszcze zatętnią granatowo-bordowym rytmem dwudziestu tysięcy serc...
I nie wydaje się, żeby urwał ją pani prezes. Ale "Araś" po meczu wcale nie wyglądał na zrozpaczonego. Zamiast wściekłości, na jego twarzy gościł uśmiech człowieka pogodzonego z losem. Rozwścieczony za to był trener Pogoni - Marcin Sasal, który nawet pół godziny po końcowym gwizdku krążył wokół szatni niczym tygrys w klatce, rozmyślając za co sędzia wyrzucił go na trybuny. A "Araś"? "Araś" na konferencji prasowej zjawił się wyluzowany i w dobrym humorze. Co prawda na początku smęcił, że po nocach śnić mu się będą zmarnowane sytuacje jego piłarzy, ale na pytanie, kto z Warty odejdzie zimą odpowiedział już z rozbrajającą szczerością i uśmiechem na twarzy: "pierwszy na wylocie to jestem ja".
Później było jeszcze ciekawiej. Szkoleniowiec poznaniaków zdawał sobie sprawę, że salę konferencyjną opuszcza już raczej po raz ostatni i na pamiątkę chciał zabrać sobie tabliczkę z napisem: "Jarosław Araszkiewicz - trener Warty Poznań". A że było to już prawdopodobnie jego oficjalne pożegnanie z Wartą, to postanowił dobrać do tego odpowiedni akompaniament. Wychodząc z szatni podśpiewywał starego, dobrego Mieczysława Fogga.
Kontrowersji za wiele było trenerowi gości Marcinowi Sasalowi, który w 64. minucie został przez Tomasza Kwiatkowskiego wyrzucony na trybuny. Za co? Arbiter w protokole meczowym zacytował słowa szkoleniowca o pracy asystenta sędziego: "Co on k macha? Debil!".
Swój chłop z tego Marcina
A po drugie z tego co mówił Rafałowicz to Donald poprosił o zmianę w meczu z Warta. W sumie dobrze wiedzieć, że Sasal bez podpowiedzi ze strony Djusse nie ściagnie go z boiska ;p
Schodził wkurwiony, bo było to jeden z najsłabszych meczy w naszym wykonaniu, bo pomijając to co odwalali sędziowie, to my nie zagraliśmy nawet na 50%. Ediemu nie wychodziło, chaos i brak pomysłu.
No wlasnie - wystarczy, ze Ediemu nie wyjdzie mecz i juz gramy slabo - ciekawa perspektywa na przyszlosc...
Przyszlo mi do glowy takie wyjasnienie slabych wynikow na wyjazdach i bardzo dobrych w domu. Taki od poczatku byl plan Genialny Plan Sasala - nie wymagac od pilkarzy za duzo, bo zaczna sie buntowac i zostalby szybko zwolniony (jak to zwykle w takich sytuacjach), dlatego wymaga od nich gry na maxa tylko w co drugim meczu (u siebie), a w pozostalych moga grac na pol gwizdka, byle by wywiezli minimum remisik - i tak na wyjazdy wiekszosc kibicow nie jezdzi, wiec to olewanie malo kto zobaczy, a zawsze mozna gadac o tym, ze przeciwnik postawil trudne warunki itp. Czyli mamy takie super wyniki u siebie (9 zwyciestw na 10) dzieki slabym na wyjazdach - kopacze maja de facto jeden mecz na 2 tygodnie (do tego "przypadkowo" odpadli z pucharu bardzo szybko), a poza tym luz i imprezki. Wiec same plusy - pilkarzyki nie mecza sie za bardzo, wiec nie graja przeciwko trenerowi, kibice widza zwyciestwa i ofensywna gre (u siebie), wiec tez sa zadowoleni, a punktow uzbiera sie z tego wystarczajco duzo, zeby byc gdzies w czolowce.
I trzeba przyznac, ze plan sie sprawdza jak na razie, wlasciwie Dolcan to jedyna wpadka. Jest jednak male "ale": za czesto wynik byl lepszy niz gra, a moze raz czy dwa bylo na odwrot (Plock?). W koncu ile razy mozna wywozic remis, albo wycisnac zwyciestwo tylko dzieki temu, ze przeciwnik zmarnowal kilka setek? Piast i Flota nie marnowaly, nam nic szczesliwie tego dnia nie wpadlo i... Obawiam sie, ze predzej czy pozniej to szczescie przestanie nam sprzyjac - co wtedy? Na szczescie bycie liderem pomaga, bo prawie kazdy przeciwnik wlicza strate punktow z nami "w koszty", wiec moze nie bedzie walczyl na smierc i zycie (poza desperatami z dolu tabeli w koncowce sezonu).
Druga sprawa - co jesli nie uda sie wygrac w domu raz czy dwa razy z rzedu? Wtedy zwyciestwo na wyjezdzie bedzie korzystne, zeby utrzymac przewage na gorze, a czy kopaczom bedzie sie chcialo dwa tygodnie z rzedu, skoro sie przyzwyczaili do czestego imprezowania?
Przyszlo mi do glowy takie wyjasnienie slabych wynikow na wyjazdach i bardzo dobrych w domu. Taki od poczatku byl plan Genialny Plan Sasala - nie wymagac od pilkarzy za duzo, bo zaczna sie buntowac i zostalby szybko zwolniony (jak to zwykle w takich sytuacjach), dlatego wymaga od nich gry na maxa tylko w co drugim meczu (u siebie), a w pozostalych moga grac na pol gwizdka, byle by wywiezli minimum remisik - i tak na wyjazdy wiekszosc kibicow nie jezdzi, wiec to olewanie malo kto zobaczy, a zawsze mozna gadac o tym, ze przeciwnik postawil trudne warunki itp. Czyli mamy takie super wyniki u siebie (9 zwyciestw na 10) dzieki slabym na wyjazdach - kopacze maja de facto jeden mecz na 2 tygodnie (do tego "przypadkowo" odpadli z pucharu bardzo szybko), a poza tym luz i imprezki. Wiec same plusy - pilkarzyki nie mecza sie za bardzo, wiec nie graja przeciwko trenerowi, kibice widza zwyciestwa i ofensywna gre (u siebie), wiec tez sa zadowoleni, a punktow uzbiera sie z tego wystarczajco duzo, zeby byc gdzies w czolowce.
I trzeba przyznac, ze plan sie sprawdza jak na razie, wlasciwie Dolcan to jedyna wpadka. Jest jednak male "ale": za czesto wynik byl lepszy niz gra, a moze raz czy dwa bylo na odwrot (Plock?). W koncu ile razy mozna wywozic remis, albo wycisnac zwyciestwo tylko dzieki temu, ze przeciwnik zmarnowal kilka setek? Piast i Flota nie marnowaly, nam nic szczesliwie tego dnia nie wpadlo i... Obawiam sie, ze predzej czy pozniej to szczescie przestanie nam sprzyjac - co wtedy? Na szczescie bycie liderem pomaga, bo prawie kazdy przeciwnik wlicza strate punktow z nami "w koszty", wiec moze nie bedzie walczyl na smierc i zycie (poza desperatami z dolu tabeli w koncowce sezonu).
Druga sprawa - co jesli nie uda sie wygrac w domu raz czy dwa razy z rzedu? Wtedy zwyciestwo na wyjezdzie bedzie korzystne, zeby utrzymac przewage na gorze, a czy kopaczom bedzie sie chcialo dwa tygodnie z rzedu, skoro sie przyzwyczaili do czestego imprezowania?
Niezła teoria spiskowa. Myślałeś o pisaniu kryminałów ?
Dodaje: Poprostu bylismy strasznie marni na wyjazdach i tyle. Chłopaki nie dawali rady. Ostatnio się to zmieniło i wypada się tylko z tego faktu cieszyć. mimo, że gra nie jest jakaś genialna.
Odp: Występy Pogoni w I lidze. - 25/11/2011 09:22
odnośnie gry na wyjazdach to większość drużyn, które walczą o awans na wyjazdach grają tak aby nie stracić a może z przebiegu meczu uda się coś strzelić i wygrać. U nas z tymi wyjazdami też mogło to wyglądać zupełnie inaczej. Dwa strzały życia rywali (Polkowice, Stróże) i 4 punkty gdzieś uciekły. Najbardziej zasłużona strata punktów to mecz w Wodzisławiu z Piastem gdzie Pogoń była tłem dla rywali. Szkoda bo właśnie te 4 punkty więcej można było gdzieś uciułać i przewaga 8 punktów robiłaby ogromną różnicę. Nie jest źle, na początek wiosny ważny mecz z Piastem, który jeśli wygramy odskakujemy od kolejnej drużyny zainteresowanej awansem.
Ostatnim zespołem w I lidze, który miażdżył rywali w meczach u siebie i na wyjazdach był chyba Widzew.
Wczoraj elita - Vuk, Kolenda, Aka i Noll widziani zabawiający się w City.
No nieładnie donosić po sezonie Oni mają teraz CZAS NA ROZTRENOWANIE (no ale bez Bartka ? jako kapitan powinien dać przykład )
Tam wezwali mnie bym do nich dołączył, dołączył do tańca umarłych.
W krąg ognia podążyłem za nimi, do samego środka......Kiedy czujesz, że nadchodzi twój czas, bądź gotów.
Pożegnaj się ze wszystkimi, łyknij gorzałki i zmów modlitwę.
Forum służy do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi. Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników.