Autor |
Wiadomość | |
|
|
|
Odp: Dowcipy - 14/12/2003 13:44
Trochę o Kubusiu Puchatku Tęskni Krzysio za Puchatkiem, Za Misiasiem, za Niedźwiadkiem, "Gdzie Ty jesteś, mój Misiasiu, Mój Puchatku - Patysiasiu?" A Puchatek wraz z ferajną Używają sobie fajno, Pieprzą w Stumilowym Lesie, Aż się echo wkoło niesie. Miś Puchatek Kłapoucha Dzielnie z tylca w dupę rucha. Tygrys chociaż straszny leń, Sowę rżnie przez cały dzień. Kangurzyca wraz z Prosiaczkiem Za niewielkim malin krzaczkiem Przycupnęli sobie chyłkiem: Ona się wypieła tyłkiem. Prosiaczek, zwyczajem świni, Ryjkiem starą dupę ślini. Zaś Królik jest w siódmym niebie - Krewnych i znajomych jebie. Często też się wymieniają, W nowych pozach się ruchają: Miś Puchatek na stojaczka Małego pieprzy prosiaczka. Tygrys do spółki z Królikiem Kangurzycę jebią "bykiem", Sowa przemądzała taka, Kłapoucha dziobie w ptaka. A maleństwo wystraszone Biega, skacze jak szalone, Gdyż pierdolić się nie umie I nic z tego nie rozumie. Krzyś, czekając na Kubusia, W majtki w końcu się zesiusiał, A nie mogąc się doczekać, Chuja sobie zaczął trzepać. Tak namiętnie walił pytę, Straszny chałas robiąc przytem, Że go matka usłyszała - Przyszła... i mu dupę sprała. ********************************* SHOPPING & FUCKING - Booooli... - jęknął Puchatek. Chwilowo wolał nie otwierać oczu. - Znaczy, że jeszcze żyjesz - wystękał Kłapouchy. Jego głos był dziwnie wygłuszony i miał metaliczny pogłos. Kubuś zaryzykował uniesienie powiek. Kiedy podwójny obraz połączył mniej więcej w jeden, miś z wysiłkiem skoncentrował się na rejestrowaniu szczegółów otoczenia. Takich jak Kłapouchy z łbem w wiadrze rzygowin, Tygrysek rozciągnięty na blacie beznogiego stołu kuchennego, Prosiaczek chrapiący w wypełnionym do połowy bełtami zlewozmywaku czy wreszcie, uśmiechający się błogo przez sen Królik, z którego dupy wystawała przepychaczka do klopa. - ... i jeszcze jedną lewatywę, siostro... - mamrotał przez sen. - Obudź się pierdolony długouchy ciotopedale! - nie wytrzymał Kubuś. - O ranyyy! - wrzasnął Królik zrywając się na równe nogi. Rozejrzał się wokoło nieprzytomnym wzrokiem i usiadł na podłodze. - Ćlumpf! - przepychaczka przyssała się do pokrytej sraczkowatym linoleum podłogi. Jej trzonek w całości zagłębił się w dupie długouchego. - Ałakurwanendza!!! - wrzasnął królik. - Czy już zawsze będę się, kurwa, budził z jakimś badziewiem w dupsku? - Zawsze - wyszczerzył zęby Puchatek. - Tak ładnie prosisz, żeby ci w nią coś wsadzić, zawsze kiedy wypijesz piąte wino. Pakować cię nie będziemy, bo my pieprzonymi ciotami nie jesteśmy, a po Krzysia nikomu nie chce się biegać. Zresztą on i tak woli być bierny. No więc pakujemy to, co jest pod ręką. Ciesz się, że to nie był pogrzebacz. - Slurpp - pop! - rozległo się, gdy Królik ostrożnie podniósł się z podłogi zostawiając za sobą przepychaczkę. Ten dzwięk obudził zanurzonego w zlewie Prosiaczka. - Kurwaaa! Pomocy, topię się - zawołał miotając się w rzygowinach. - Kurwaaa! Pomocy, spadam - wrzasnął obudzony jego krzykiem Tygrys. - Kurwaaa! Pomocy, oślepłem - zadudnił w wiadrze głos Kłapoucha. - Kurwaaa!!! Zamknąć parszywe ryje!!! - Puchatek odezwał się przytomnie. Tuż po przebudzeniu, zanim jeszcze przyjdzie kaczor, zawsze miał paru minutowy moment, w którym myślał logicznie i jasno. Mniej więcej do pierwszego klina. - Prosiak! Wcale się nie topisz. Tygrys! Stół od poprzedniej biby nie ma nóg, więc nawet jak spadniesz z tych pięciu centymetrów, to się durny chuju nie potłuczesz. Kłapouch! Po prostu, kurwa nędza, wyjmij głowę z pierdolonego wiadra! - Wybawco!!! - ryknęła wdzięczna trójka kompanów. - Ale ja sobie tą przepychaczkę zapamiętam - warczał pod nosem niezadowolony Królik. - Pedzia będą ze mnie robić, skurwysyny niedorobione... Szybko okazało się, że do picia w domku Puchatka zostało już tylko paskudne bezalkoholowe piwo "Mocny Full (rekwizyt filmowy)". Ale w gardle kołek, co począć - ekipa postanowiła udać się do sklepu Baba Jagi(tm). - Whassup, Chuju! - przywitał się serdecznie Prosiak. - Whassuuup! - Baba Jaga(tm), znany również pod pseudonimem artystycznym "Chuj" wywalił język na brodę. - Dwie zgrzewy "Classica", tylko kurwa szybko, bo suszy jak skurwysyn. - A kasa jest? - zaniepokoił się Chuj. - Kłapciu, ile nam zostało? - spytał niechętnie Kubuś. - 1014zł i 28 groszy. - Zajebiście!!! - W tym 1000zł w banknocie z kopernikiem. - Kurwa, debilu, po chuj nosisz ten stary papier Wkurwiasz mnie, wiesz!?! - zirytował się Prosiaczek. - Chcesz wyjść? - Kłapouchy posłał mu swój słynny uśmiech "jeśli - szukasz - kogoś - kto - nakarmi - cię - twoimi - własnymi - jajcami - to - znalazłeś". - Dobra, kurwa, co się denerwujesz. To przez kaczora, taki drażliwy się robisz - Prosiakowi wyraźnie zrzedła mina. - Ej, panowie, nie starczy wam na dwie zgrzewy - przerwał pogawędkę Chuj. - Tu nie hipermarket, tu są, kurwa, prawdziwe polskie ceny! Jak chcecie się nachlać za pół darmo to... - nie dokończył. Wierny bejsbol Kubusia posłał go na podłogę. - ... idźcie do hipermarketu - dokończył za niego miś, wyszczerzając się z satysfakcją. - No to idziemy! - zadecydował podjarany Prosiak. - Ale najpierw winko na drogę - stwierdził Tygrys łapiąc kilka flaszek "Classica". Rozdawszy je kumplom, wlazł na ladę, wypiął dupę i bez ceregieli zesrał się na zmasakrowanego Baba Jagę(tm). - A tobie, kurwa, co odpierdoliło? - Nie wiecie chłopaki? - zdziwił się Tygrys. - Kto wypina, tego wina. Znamy się z chujem tyle czasu, że nie możemy go tak po prostu okraść. To byłoby chamskie. Jeszcze cofnął by nam zniżkę... Nasza ekipa wytoczyła się rechocząc z leśnego sklepiku, i skierowała swe nierówne, poplątane kroki w stronę hipermarketu Kalafiur, który pedalskie francuziki wybudowały na skraju lasu. Pierwszą przeszkodą, jaką napotkali na miejscu okazał się system racjonowania wózków. Wszystkie stały poprzyczepiane do siebie łańcuchami, tak, żeby przemiłe starsze panie spędzały całe godziny, zastanawiając się, jak je rozłączyć. Przecież gdyby wystarczyło włożyć do wózka monetę, tak jak było napisane na ścianie, to byłoby stanowczo za łatwo. O nie, starsze panie za punkt honoru stawiają sobie obejście tego zabezpieczenia. Na swoje nieszczęście nasza dzielna drużyna, trafiła na jedną z tych wózkowych hackerek - emerytek. - Szybciej, pierdolona jędzo! - już po minucie czekania zirytował się prosiaczek. - Zamknij dziób, kurduplu - sfrustrowana niepowodzeniami na polu wózkowego hackerstwa emerytka, najwyraźniej złapała agresora. - Jak zarobisz w ryj laską, to się oduczysz pyskować starszym. Jednak wykonana z nierdzewnej stali laska nie dosięgła głowy prosiaczka. W locie przechwycił ją Królik, i zdzieliwszy jędzę w ryj, zaczął udowadniać, że bawi go także, kiedy kto inny ma coś wetknięte w dupę. Przedtem jednak palnikiem acetylenowym, który na wszelki wypadek zawsze miał pod ręką, rozgrzał do czerwoności jeden koniec laski. - Ładnie żeś ją załatwił - cmoknął z uznaniem Puchatek. - Tylko, dlaczego wsadziłeś jej ten nierozgrzany koniec? - Żeby za ten rozgrzany koniec nie mogła złapać i jej wyciągnąć - odparł szczerząc się Królik. - Ty to chyba osobiście masz coś do starych jędz? - zagadnął Kłapouchy. - Wiesz, jaką zajebiście wielką mam rodzinę? Jakbyś miał 172 stare ciotki, też byś to miał - odparł przez zaciśnięte zęby Królik, odcinając palnikiem łańcuch przytrzymujący wózek. Już po chwili cała ekipa wparadowała do środka Kalafiura. To jest wjechała, zaprzężonym w Kłapoucha wózkiem. - Wio!!! - darł się na całe gardło Prosiak. - Spierdalać, teraz moja kolej! - zaprotestował osioł. - Wio, powiedziałem, niedorobiony ośle! - Chcesz wyjść - No dobra, co się kurwa irytujesz Już wysiadamy. Kłapouchy usadowił się w wózku. - Naaaaprzód! Do stoiska z wódą! - zakomenderował. Pozostali przyjaciele z wysiłkiem rozpędzili wózek. - I raaaz! - krzyknęli puszczając go w stronę piramidy puszek piwa "Hyskie" 2.10zł/05l. - PIERDUDUDUDududududu!!!... - rozległo się w całym sklepie. - PRACOWNIK DZIAŁU SPOŻYWCZEGO PROSZONY DO STOISKA Z ALKOHOLEM! - rozległo się w całym sklepie. - Jak się wygrzebię, spod tej sterty puszek, to was wszystkich rozjebię - rozległo się w całym sklepie. Kłapouchy nie miał jednak dotrzymać tej obietnicy. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, gdy wstawił głowę ponad stertę puszek były wrotki. We wrotkach umieszczone były długie nogi zakończone zgrabnym tyłeczkiem w białych majteczkach ledwie osłoniętych króciutką, czerwoną spódniczką. Kłapouchego zaswędziało. A nie był to wcale jeszcze koniec atrakcji. Powyżej znajdowały się dwa urocze cycki, na których kołysał się identyfikator "Pracowniczka Hipermarketu Kalafiur - Marzena". Kłapouchy, skuszony tym widokiem, spojrzał jeszcze wyżej. Niepotrzebnie. "Taka laska, a zamiast twarzy reklama cyrku" - pomyślał. "Nic to, flagę na twarz i ..." - Avantiiii!!! - Kłapouchy wydał z siebie okrzyk bojowo - godowy, rzucając się na dziewczynę. Wprawnym ruchem zdarł jej bluzkę, drugą rękę zapuszczając do majtek. Nim przyjaciele dotarli na miejsce zdarzenia, zdążył wziąć Marzenę opierając ją o regał z fistaszkami. W międzyczasie reszta zajęła się pakowaniem do wózka, wszystkiego najprocentowszego. Tylko Prosiaczek, który co chwila zrzucał z półek jakieś butelki swoją sterczącą pytą, został oddelegowany do Marzeny. - Kurwa, co robisz durny Bekonie?!? - wściekł się Tygrys. - Jak tak nie możesz wytrzymać, to idź zmienić Kłapoucha. Zmęczył się już, więc teraz ty możesz przepchać szparkę tej siksie! Prosiakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. - AAAAAAaaaaaaach!!! - rozległo się w całym sklepie. - Słyszałeś - skomentował Kubuś sięgając po litrową Łódkę-Bolls - już się za nią wziął. - A czujesz ten zapach? - zagadnął Tygrys chwytając tequilę. - Acha... - Palona guma, skubaniec założył prezerwatywę. Po mniej więcej pół godzinie ekipa była gotowa do wyjścia. Tygrysek, Puchatek i Królik udali się w kierunku kasy mozolnie popychając załadowany wózek. Kłapouchy i Tygrysek udali się w tym samym kierunku, nie mniej mozolnie popychając, nie mniej załadowaną Marzenę. - Kto z państwa płaci? - burknęła kasjerka. - Marzena! - wykrzyknęli razem. I tak, nasza dzielna brygada zdobyła alkohol i dupę na wieczorną imprezę. A po wypiciu koszyka zacnych trunków, twarz Marzeny wydała im się całkiem znośna. Dmuchali ją sobie na wszyscy zmianę, z wyjątkiem Królika, który po kilku głębszych poszedł szukać przepychaczki do klopa...
|
Do you have a moment? Check online casino + Online Slot Reviews
|
|
|
Odp: Dowcipy - 14/12/2003 15:31
ty no kopiować historyjki puchtka ja ich znam z 25 ale to temat dowcipy no to jedziemy Banknot 100 zł. (Stówa) pojawia się przed brama niebios, tam niestety ku wielkiemu zaskoczeniu zostaje brutalnie zatrzymana przez Świętego Piotra (S.P). Stówa - Wpuść mnie Święty Piotrze, to ja Stówa!!! S.P. - Stówa, kurde nic z tego! Nie wejdziesz do raju!!! Stówa - Jak to Święty Piotrze, nie wpuścisz mnie S.P. - Zgadza się, nie wpuszczę i basta !!! W międzyczasie - podczas trwającej kłótni - przed brama pojawia się 0,50zl.(Pól Zeta). Pól Zeta - Czołem Święty Piotrze !!! S.P. - Oooo kurde Pól Zeta, witam serdecznie! Czekamy tu już na Ciebie! Masz jedno z lepszych miejsc w raju! Hehe, szybciutko, impreza już trwa. Miłego pobytu!! Pól Zeta - Dzięki, nara! Stówa - Ja tez chce wejść! S.P. - Stówa kurde, czy Ty nie kapujesz po niebiańsku! Nie wpuszczę i koniec!!! I kłótnia dalej sobie trwa w najlepsze, aż tu nagle pojawia się kolejny pretendent do rajskiej aureolki - 1zl.(Zlotówa). Złotówa - Czołem Święty Piotrze !!! S.P. - Oooo kurde Złotówa do nas zawitała, Salut! Pól Zeta już tu jest, wiesz?! Masz miejsce obok niego! Biegnij, biegnij, impreza już trwa. Miłego pobytu! Zlotówa - Dzięki maleńki, mam nadzieje ze tez wpadniesz później na imprezę, co?! Zabawimy się!! Stówa - Ja tez chce wejść !!! S.P. - Stówa kurde mol czy Ty normalnie chcesz wpieprz dostać Nie to. Nie i koniec!!! I kłótnia trwa sobie dalej, aż tu nagle pojawia się 5 zl.(Piatka). Piątka: Czołem Święty Piotrze! S.P. - Dzień Dobry. Słucham, czym mogę służyć? Piątka - Chciałabym wejść do raju. S.P. - Ty jesteś 5 zł., tak? Piątka - Tak, to ja! Taka okrąglutka i fajniutka!! S.P. - Hmmm, hmmmmmm, niech pomyślę, no dobra właź, tylko szybko! Piątka - Dziękuję bardzo, do widzenia. Stówa - Ja tez, ja tez, ja tez, ja tez chce wejść!!! S.P. - STOWA POWIEDZ MI KURNA, KIEDY JA CIE OSTATNI RAZ NA MSZY WIDZIALEM!!!
|
|
|
|
|
|
|
|
Odp: Dowcipy - 16/12/2003 20:12
ej zoe zapodaj linka do tej strony z której ściągnąłeś opowieś o puchatku ... kiedyś znałem tą strone ale juz nie pamiętam ...heheh dobra jest opowiadanie o radiu maryja
|
O swe walczyć będziemy, tradycja nie zginie póki my żyjemy...
|
|
|
|
|
Odp: Dowcipy - 17/12/2003 11:48
Była piękna majowa noc. Bezchmurne niebo wspaniale ukazywało miliony gwiazd i niesamowitą tarczę pełnego księżyca. - Ciągle leje... Czy ten jebany deszcz nigdy nie przestanie padać? Jeszcze trochę, a wyrosną mi płetwy! - Tygrysek nie krył poirytowania. - Ma to swoje plusy... Na przykład Gófer, jeśli jeszcze żyje, popierdala teraz z wiadrami i wylewa wodę ze swoich tuneli. - stwierdził z uśmiechem na ustach Puchatek. Wtem cała czwórka wpadła do wielkiej rwącej rzeki... - Ppppanowie, tu tego nie było... - stwierdził niepewnie Prosiaczek. - Rollyn..., rollyn..., rollyn on the river... - podśpiewywał głucho Kłapołuchy. - Sprawa jest poważna... Myślę, że dość już tej kąpieli. Wychodzimy - stwierdził tygrysek, po czym nasi bohaterowie wstali i wyszli z wody. - To był chyba najbardziej psychodeliczny kwas dzisiejszej nocy... - powiedział Puchatek. - A tak fajnie mi się śpiewało... - wystękał Kłapołuchy. - Myślę, że dobrym pomysłem byłoby rozpalenie ogniska i osuszenie się - stwierdził Prosiaczek. - No a nie łatwiej byłoby iść do domu i tam się wysuszyć? - zapytał lekko zdziwiony Tygrysek. - No byłoby, ale tak jest bardziej romantycznie. Niech Kłapouch i Tygrysek skoczą po jakieś drewno a ja z Prosiaczkiem rozpalimy ognisko - rzekł Puchatek. Już po chwili Puchatek, Prosiaczek i Tygrysek grzali się przy ognisku. Po pewnym czasie dołączył do nich Kłapołuchy. - Panowie znalazłem wino i trochę mięsa. Upieczemy? - zapytał Kłapołuchy. - No co ty głupi? Wino chcesz piec? - Puchatek nie krył zdziwienia. - Nie wino tylko mięsko. Będą dobre szaszłyki. - odparł Kłapołuchy. Po czym cała czwórka obaliła wino i zabrała się do jedzenia szaszłyków. - A ciekawe co się dzieje z Góferem. Czy nadal wylewa wodę ze swoich kanałów ? Jak myślicie? - zapytał Puchatek. - Ja tak właściwie to go nigdy nie lubiłem... - stwierdził Tygrysek. - To nie jedz - Odparł leniwie Kłapołuchy. - Oooo kkkkurwwwa! - wystękał przerażony Prosiaczek. - Coś czułem, że to mięso jest jakieś lewe. Strasznie śmierdziało stęchlizną... - Stwierdził odgryzając kość przedramienia Puchatek. - Mam nadzieję, że chociaż ketchup był prawdziwy... - jęknął polewając udko czerwonym płynem Tygrysek. - A skąd niby o tej porze w lesie wziąłbym pomidory, konserwanty, barwnik naturalny E-20, kwasek cytrynowy i wreszcie butelkę? - zapytał Kłapołuchy. - Uff. Ale dobrze, że dodałeś cebulki bo byłby nie do zjedzenia... - wycedził przez zęby Puchatek. - A tak w ogóle to skąd ty się Kłapołuchy tu wziąłeś? Przecież nie mieszkasz z nami w lesie od początku? - zapytał Tygrysek. - Dobrze, że o to pytasz. No więc przyjechałem do was ze Stanów Zjednoczonych. Uciekłem tam z zamkniętego zakładu dla morderców-psychopatów. Tak naprawdę nazywam się Hannibal Lektor. Na mnie był właśnie wzorowany bohater "Milczenia Owiec". - To świetnie. Wiedziałem, że tylko pozornie jesteś taki spokojny. Wiedziałem, że twoja dusza jest rozrywana setką krzyczących jaźni... - rzekł z dumą w głosie Puchatek. - Ale skąd oni wzięli ten tytuł? - zapytał Tygrysek. - Bo "Star Wars" był już zajęty - odparł smutnie Kłapouch. - Dobra. Nażarci, napojeni, wyschnięci. A teraz do domów spać! - Wrzasnął Tygrysek. Po chwili wszyscy rozeszli się do domów. Ranek okazał być się jak zwykle piękny i słoneczny. - Jak zwykle kurwa pada. Ja to pierdolę, dziś nigdzie nie wychodzę...! No może oprócz stawienia się na komisję wojskową!?... - Zdziwił się Tygrysek otwierając poranną pocztę. Wśród sterty dwóch listów znajdowało się wezwanie na komisję wojskową. - To jakiś przekręt... W tej bajce nie ma wojska! Był Wojski ale to nie to... A zresztą cholera ich tam wie... Dziś za godzinę... Dobra coś się wymyśli... - Rzekł smętnie Tygrysek włączając telewizor. Właśnie "leciał" serial "Wujek dobra rada" ze S. Mikulskim w roli głównej. - ..."Wujek dobra rada" ...co...? Znajdź jakąś radę dla mnie wuju... - wycedził przez zęby Tygrysek. - To proste. Zrób sobie krzywdę, złam nogę lub coś innego. Nie będziesz mógł brykać przez pewien czas ale armia uzna cię za nieprzydatnego do służby - odezwał się z ekranu "Wujek dobra rada". - Jasne!!! Połamię sobie ręce i nogi... Nie będę mógł co prawda brykać przez pewien czas ale... Co tam... ważne, że mnie armia nie wcieli... - to mówiąc Tygrysek rozpędził się i przypierdolił w pobliskie drzewo. Pogotowie stwierdziło liczne złamania oraz potłuczenia, wstrząs mózgu, ginekomastię, chorobę wrzodową odbytnicy, stulejkę, raka macicy, wrzody żołądka, arytmię serca, chorobę wieńcową, kiłę, rzeżączkę, syfa i wilka. Pacjent został zapakowany na wózek i odwieziony na komisję wojskową. Tam czekali już Puchatek, Prosiaczek, Kłapołuchy, Krzyś i zapakowany w kaftan bezpieczeństwa, przeżywający jeszcze resztki złego trip'a Królik. Pierwszy wezwany został Krzyś. Po chwili jednak wyszedł z hukiem zamykając za sobą drzwi. - Motyla noga! A tak chciałem być żołnierzem! - rzekł zawiedziony Krzyś. - Ooo kurwa, jakie on ma fajne przekleństwa... - jęknął głucho Kłapołuchy. - Co, nie wzięli? - zapytał z niedowierzaniem Prosiaczek. - Niee tam... Najpierw zaglądali mi do dupy, potem coś mówili o jakiś częściach rowerowych... - O pedałach? - zapytał Puchatek. - Tak, tak! I za raz mnie wykopali bo podobno takich jak ja to nie biorą! Niech to kurzy dziób! - dodał zawiedziony Krzyś. - Powiedz tak jeszcze raz a jak ci przypierdolę... - wycedził przez zęby Prosiaczek. - Och... Jak ty mówisz... Nie wolno tak brzydko mówić... Powiem maaamieee... łeeeeee! - i Krzyś z płaczem pobiegł do domu. - Taaa. Przyprowadź ją tutaj. Nakręcimy pornola ze świniami i twoją starą! - krzyknął Tygrysek. - Smarkam na ciebie synu szklarza! Twoja matka była chomikiem a ojciec śmierdział skisłymi jagodami! - dodał Prosiaczek. - Jak coś takiego jeszcze chodzi po ziemi... Ciekawe dlaczego te łowiące pipy go jeszcze nie dopadły... Jak bym był nieco młodszy to dopiero bym mu dał motylą nogę... - stęknął głucho Kłapołuchy. W tym właśnie momencie wkroczyli do sali Łowcy Pip. - Oddział stać! - wrzasnął piąty z nich. - A wam co? Macie mózgi w kolorze kamuflażu? - Tygrysek patrzył na łowców jak na bandę idiotów. - Rekrutancie Tygrysku! Służba ojczyźnie to nasz wspólny zbiorowy obowiązek! - rzekł trzeci z nich. - Frajerscy Łowcy! Służba ojczyźnie w czerwonych beretach jest niczym innym jak całowanie lwa w dupę. Przyjemność żadna a niebezpieczeństwo utraty życia ogromne! - dodał Kłapołuchy. - Mylicie się rekrutancie Kłapołuchy! Jesteśmy dumni, że możemy bronić ojczyzny od wszelkich wrogów i pip. - przerwał mu ósmy z nich. - Zetną wam włosy... Hehe! - uśmiechnął się Puchatek. - Łowcy! Spierdalamy! - wrzasnął trzeci z nich po czym obydwaj w pośpiechu wybiegli z sali. - Do dupy z nimi robota. - stwierdził Prosiaczek. Po paru godzinach nasi bohaterowie byli w domach i żaden z nich nie został zaakceptowany przez komisję wojskową. Najbardziej zły z nich był Tygrysek, który musiał spędzić na wózku następne dwa miesiące, a do wojska go nie wzięli ze względu na płaskostopie. KONIEC CZĘŚCI TRZECIEJ
|
Wolność piersiom, precz ze stanikami
|
|
|
Odp: Dowcipy - 17/12/2003 11:51
Był piękny majowy poranek... Prosiaczek, Kubuś Puchatek, Tygrysek i Królik siedzieli w domku u Kłapouchego. - Leje jak skurwysyn - jęknął Królik. - Ta... Nawet miodka pitnego nie mam się ochoty napić - wysapał Kubuś. - Jak chcecie to mam wino HERACLES - Classic Płońsk Aperitif - zaproponował Kłapouchy. - Jak kosztowało więcej jak 3 zł to nie pijemy - odrzekł Prosiaczek. - Kosztowało 3.40 zł. Chceta? Jak ni to som se golnę - rzekł rozjuszony Kłapouchy. - Dobra, dawaj - rzekł Królik leniwie otwierając butelkę. - Coś się gówno nie chce otworzyć - sapnął. - Nożem go - zaczął kibicować Prosiaczek. - Szabli kurwa, szabli! - Tygrysek poczerwieniał niczym alkoholik na ciężkim głodzie. - Na! - wrzasnął Puchatek wykonując cięcie podłużne nożem w kierunku butelki. - ŁŁŁŁŁAAAAAAA!!! - rozległ się krzyk Królika. Okazało się, że Kubuś w swoim heroicznym ataku na butelkę obciął Królikowi obie dłonie. Butelka z hukiem rozbiła się o ziemię... - Ja pierdolę... Kurwa, Królik! Coś ty zrobił - rzekł mocno rozczarowany Tygrysek. - ŁAAA, ŁAAA! - darł się Królik. - Zlizujcie z podłogi - rzucił się na kolana Prosiaczek. - ŁAAA, ŁAAA! - darł się coraz ciszej Królik. - Niech ktoś go zamknie bo mi sąsiedzi będą się burzyć, że strasznie hałasuje - zamruczał Kłapouchy. - Łaa... aa... bum - Królik z powodu dużej ilości straconej krwi zemdlał. - I co teraz łosie? Mam zapaskudzony cały dywan. Perski! Tkany pod Wilkowniczkami Górnymi! Patrzta! Tu wino, a tu krew. Jak ja to wszystko umyję - jęczał Kłapouchy. - A co zrobymy z Kłapobrzuchym (hic!)? Zapytał nieco podchmielony Prosiaczek. - Wyjebać go za drzwi, bo zapaskudzi całe mieszkanie! Tygrysek nie mógł ścierpieć straconego wina. - Nie no panowie, biedak się wykrwawia... Niech ktoś zadzwoni po Pana Sowę. On będzie wiedział co zrobić! - Puchatek nie tracił zimnej krwi. - Halooo? Pan Sowa? Mamy problem. Królikowi odpadły dłonie i strasznie krwawi. A teraz nagle zasnął. Niech pan przyjedzie bo zapaskudzi mi całe mieszkanie... Kłapouchy lekko załamany przekonywał właśnie Pana Sowę. - I co? - zapytał Tygrysek. - Już leci - odparł Kłapouchy. Po chwili Pan Sowa stał już w drzwiach jego domku. - Wy debile... - Pan Sowa jak zwykle nie mógł stracić okazji ukazania swojej wyższości intelektualnej. - Który głąb obciął Królikowi dłonie - Ja nic nie wim! Nic nie wim i nic nie powim! - krzyczał podniecony Tygrysek. - Bo one tak same... To znaczy on stał, otwierał żur i nagle dłonie mu odpadły. Palił niemca Puchatek. - Taa, jasne. A tym zakrwawionym nożem to się pewnie podpierał Pan Sowa jak to zwykle w takich sytuacjach bywa odkrył w sobie żyłkę detektywa. - Prosiaczek! Gadaj co tu się stało! - wrzasnął Pan Sowa do Prosiaczka. - Nic mu nie mów! To na pewno agent Mossadu! Zobacz jaki ma nos! To na pewno jakaś żydo-masoneria! Gazem go! - Puchatek słynący ze swoich antysemickich poglądów nagle poczerwieniał. - Noo więc my... to znaczy strasznie padał deszcz... i Kłapouchy dał nam żur... i Puchatek chciał mu pomóc... i Królikowi odpadły dłonie - wystękał Prosiaczek. - Obcinając mu dłonie - Pan Sowa nie krył bezsensu tej opowieści. - Nie wierzę w ani jedno słowo! Według mnie cała ta sprawa wyglądała tak: Królik i Puchatek byli na kacu i potrzebowali klina, a że Puchatek miał tylko miód postanowili się udać na poszukiwanie czegoś mocniejszego. Po drodze spotkali Prosiaczka. Gdy byli u Królika okazało się, że tamten wszystko wypił więc udali się do Tygryska. Tygrysek miał tylko LSD i haszysz ale nic do picia. Więc po zażyciu po jednym kwasiku udali się do Kłapouchego. Kłapouchy miał wino. Gdy więc Królik wziął się do opróżniania butelki, Puchatek podstępnie zadał mu parę ciosów nożem w plecy. Jednakże nie trafił i obciął mu dłonie. Czyż nie było tak? - NIE! - odpowiedzieli chórem wszyscy (oprócz Królika). - Przyszedłeś tu leczyć czy pierdolić głupoty? Zamknij dzioba bo jak ci przypierdolę to ci pióra dupą wyjdą! - krzyczał Prosiaczek, który właśnie zauważył, że Królik strasznie posiniał. - No dobra... już go leczę... Ale pamiętajcie... "The truth is out there"... - Te! Molder! SIAT-DA-FAK-AP! - wrzasnął Tygrysek. Po chwili Królik był cały i zdrowy i leżał spokojnie na łóżku. - Królik jest cały, ale bardzo wyczerpany. Musi dużo odpoczywać. A, i przydałaby mu się transfuzja - Pan Sowa zbierał się do wyjścia. - Fuzja? My nie jesteśmy pedałami! - odrzekł stanowczo Tygrysek. - Transfuzja!... A zresztą nie ważne. Ja spadam. Na razie debile! - Pan Sowa zamknął z hukiem za sobą drzwi. - Ty skurwielu! - rzucił się na Królika Tygrysek. - Wylałeś całe jebane wino. Nawet się nie podzieliłeś. Wybryknę ci dupę do mózgu! - Tygrysek skakał po Króliku. - Przestań... przestań... A zresztą... Pobrudziłeś mi cały jebany dywan... Te Tygrysek, to skakanie jest całkiem fajne - rzekł Kłapouchy przyłączając się do Tygryska. Nagle ziemia zadrżała i do pokoju wkręcił się Gofer robiąc sporą dziurę w podłodze. - So jeft, kurwa ? - Nic nie jest. Spierdalaj! - Puchatek wymierzył mu soczystego kopa prosto w wystającą z ziemi głowę. W między czasie kuracja wstrząsowa Tygryska i Kłapouchego odniosła zamierzony skutek. Królik się obudził... - Może byście kurwa ze mnie zeszli, co - Królik sprawiał wrażenie lekko zdenerwowanego. - Ops, trzeba wiać... - rzekł Puchatek udając się po cichu w stronę drzwi. - A, to ty, chodź tu, chodź no tu... - Królik szybko zauważył sprawcę wypadku. Puchatek biegiem rzucił się w stronę drzwi. Niestety Pan Sowa zatrzasnął je tak mocno, że Kubuś nie miał siły ich otworzyć. Odwrócił się na pięcie i krzyknął: - Tygrysek, Kłapouchy, Prosiaczek Trzymać skurwiela! - cała gromadka rzuciła się na przerażonego Królika. Po chwili Królik siedział związany w kącie. - Panowie! Ten złoczyńca musi odpokutować za zniszczenie tak cudownego napoju jakim jest HERACLES Classic Płońsk Aperitif. Mam pewien plan. Tygrysku masz przy sobie kartoniki z LSD? - rozpoczął dyskusję Puchatek. - Mam... Jeszcze trzy - odparł Tygrysek. - Dawaj. Zafundujemy Królikowi darmową przejażdżkę - powiedział z szyderczym uśmiechem Puchatek. - Pojebało cię Nie dość, że rozjebał wino, to jeszcze mam mu fundować darmowego tripa - Tygrysek nie mógł uwierzyć w słowa Puchatka. - Nie o to chodzi... Mam pewien plan. Dasz mu wszystkie trzy a Kłapouchy wprowadzi go w złego tripa! - Hehehe! Zajebiście... Powiemy mu, że za chwilę jest koniec świata, albo że zaraz będzie w jego domu impreza disco polo albo techno - rzekł zadowolony Tygrysek. - Hihihi ! Albo że zamiast fiuta ma marchewkę... - zaśmiał się Prosiaczek. - Też mi dowcip? I co to da? - zapytał Kłapouchy. - Nie kapujesz? Króliki uwielbiają marchewkę... Po paru godzinach nie wytrzyma i będzie ją chciał zjeść. I albo złamie sobie kręgosłup albo odgryzie sobie fujarę... Hihihi! - Prosiaczek śmiał się coraz głośniej. - Hehehe, dobre, ale mam coś lepszejszego - rzekł Kłapouchy. - Dobra, dawać go - rzekł Puchatek i wcisnął przerażonemu Królikowi trzy porcje LSD do mordy. Po chwili Królik zaczął niezrozumiale bełkotać co wskazywało na stan przed podróżą. - Dobra Kłapouchy, możesz zaczynać - rzekł Tygrysek. - Drogi Króliku... mam złą wiadomość - rzekł Kłapouchy najposępniej jak tylko potrafił. - Cierpisz na dziwną chorobę... Objawia się ona tym, że odpadają ci wszystkie kończyny... - Bylyfyzytsyf - wybełkotał zdziwiony Królik. - Noo... a potem masz wielką ochotę ciągnąć wszystkim druta... hehe - dołożył Puchatek. - A jedyną kuracją jest nasranie ci na łeb - warknął przez zęby wciąż wściekły Tygrysek. - Ale najpierw masz wielką ochotę biegać w kółko i wydawać dźwięk "PI PI PI PI" - zakończył Prosiaczek. Już po chwili ku uciesze wszystkich Królik biegał wokół stołu i darł mordę. Po paru minutach nagle przestał i upadł bezwładnie na ziemię... - Te Królik, co ci jest ? - zapytał Kłapouchy. - Moje nogi... Popatrzcie na moje nogi... zgubiłem... odpadły... nie ma... łaaaaa!!!!! - darł się przerażony Królik. - Noo... poważna sprawa... - zachichotał Prosiaczek. - Kłapouchy zrób mu zdjęcie ! - krzyknął Puchatek - A teraz ręce... ratujcie moje ręce... łojezu AAAAA ! - Królik popadał w coraz głębszą paranoję... - tymczasem Kłapouchy pstrykał kolejne zdjęcie. - Wyślę je do całej jego zasranej rodziny, hehe - cieszył się. - Zasranej...? TAK! Niech ktoś mi nasra na głowę... Błagam, osrajcie mnie! Proszę - Królik był bliski płaczu. Nie dokończył jednak gdyż wielkie gówno wylądowało mu na twarzy... Po chwili drugie... i trzecie... Gdy wszyscy już się wypróżnili Królik zaczął dochodzić powoli do siebie... - Och... już mi lepiej... popatrzcie nogi mi odrosły... - Uwaga! - przerwał mu Tygrysek. - Inwazja żółtych kuleczek! Chować się! - Królik wstał, rozejrzał się i z krzykiem wybiegł z domku. - Nic mu nie będzie? - zaniepokoił się Prosiaczek. - Nie tam... Jego trip będzie trwał około 48 godzin... Niebezpieczeństwo jest małe, bo samochodów u nas nie ma... co najwyżej może spierdolić się z drzewa jak będzie myślał, że umie latać. Albo dostanie od kogoś w mordę... - stwierdził doświadczony Tygrysek. - No to posprzątajmy tu trochę... - rzekł Kłapouchy. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Krzyś. Był ubrany w białą koszulę, na niej miał czarną skórzaną marynarkę i spodnie "piramidy". Wszedł do sali podśpiewując: "Kolorowe sny kiedy ja - dotykam siebie". - A ten gej czego tu chciał? - zapytał Puchatek. - Czołem załoga! - wykrzyknął Krzyś. - Wal się na ryj - zamruczał Tygrysek po czym wszyscy oprócz Krzysia wybuchnęli śmiechem. - Co się stało z Królikiem? Spotkałem go po drodze. Biegł jakby go coś goniło i darł się jak opętany - zapytał Krzyś. - Królik się trochę źle poczuł. Ale za dwa dni mu przejdzie - odparł Kłapouchy. - A czemu tu tak brudno...? I dlaczego tu tak dziwnie pachnie tym... no... HEJ! to przecież jest ALKOHOL ! - krzyknął Krzyś. - Braaawooo... - jęknął Tygrysek. - Jak mogliście... Mama mi mówiła, że alkohol zabija... od niego się umiera... nie wolno go pić... zawiodłem się na was... Idę do domu... i powiem mamie! - rzekł Krzyś i trzasnął drzwiami. - Idź i ją tu przyprowadź... nasram na jej grób - rzekł na odchodnym Tygrysek. - Taa. Zarżniemy ją koncertowo... - dorzucił swoje Kłapouchy. - Wiecie co... nie chce mi się tu siedzieć... chodźmy przejść się po lesie... - zaproponował Prosiaczek. I cała czwórka wybiegła na dwór w poszukiwaniu kolejnej przygody... KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
|
Wolność piersiom, precz ze stanikami
|
|
|
Odp: Dowcipy - 17/12/2003 15:23
> ej zoe zapodaj linka do tej strony z której ściągnąłeś opowieś o puchatku ... > kiedyś znałem tą strone ale juz nie pamiętam ...heheh dobra jest opowiadanie o > radiu maryja prosze bardzo http://republika.pl/jajomat2/glowna.htm tam znajdziesz w dziale Kubuś Puchatek
|
Do you have a moment? Check online casino + Online Slot Reviews
|
|
|
|
|
Odp: Dowcipy - 17/12/2003 17:37
Przychodzi zając do misiowej.Pyta jest stary?nie wyszedł ok patrz dam ci 100$ ja się rozbierzesz no ale zając za kogo ty mnie uwazasz?no ale patrz 100$ dobra rozebrała się ubrała się dobra teraz patrz dam ci nastąpne 100$ jak sie ze mna prześpisz no ale zakogo ty mnie uwazasz no ale 100$ dobra przespali sie zając idzie do domu przychodzi mis pyta był zając tak oddał 200$ [Ostatnio edytowane przez zenuś: 2003-12-17 17:41]
|
... Inni Cię zdradzili, w biedzie opuścili, ale ja Nie !...
|
|
|
Odp: Dowcipy - 17/12/2003 18:29
zenuś ja cię proszę nie wrzucaj tu takich staroci peac i coś odemnie Student zdaje egzamin. Profesor chce odesłać go na inny termin z pala. Delikwent prosi o ostatnia szansę: - Jeśli przejdę po ścianie i suficie, dostane trójkę? Profesor z niedowierzaniem zgadza się. Student przechodzi po ścianie i suficie. Słowo się rzekło, już chce wpisywać 3 ale student dalej marudzi: - Jeśli zacznę fruwać po pokoju, dostane 4? Profesor z zaciekawieniem zgadza się. Student zaczyna fruwać po pokoju. Profesor już chce wpisywać 4 ale student wciąż nie daje mu spokoju: - Jeśli nasikam na pana, a pan pozostanie suchy, dostane 5? Profesor z jeszcze większym zaciekawieniem zgadza się. Student staje na biurku i sika na profesora. Ten krzyczy cały mokry: - Panie, co pan!!! - Dobra, niech będzie 4. ********************************************************************* - Kochasz mnie?- pyta dziewczyna - A czym według ciebie się teraz zajmuję? - odpowiada chłopak ********************************************************************* Był rok 1943. Spory konwój przemierzał wody północnego Atlantyku w drodze do Murmańska. Była jasna, księżycowa noc. Na mostku polskiego statku, kapitan wzywa bosmana i rzecze: - Widzicie, bosmanie, ten ląd trzy mile na prawej burcie? Właśnie U-boot strzelił torpedę. Idziemy w ciasnym szyku bez możliwości manewru. Według moich obliczeń, torpeda ta trafi nas za pięć minut. Zejdźcie do załogi i przygotujcie marynarzy do opuszczenia statku. Nie ma dla nas ratunku. Bosman, nie dyskutując, czym prędzej ruszył w głąb parowca by wykonać rozkaz. Ale że był osobnikiem nie pozbawionym humoru, a przy tym chłop jak niedźwiedź, postanowił obrócić całą sprawę w żart. Wszedł do pomieszczeń załogi, zebrał marynarzy i rzecze: - Widzicie, chłopcy, ten stołek tutaj? Jak zaraz pier*.*nę w niego członkiem, to cały statek w drebiezgi pójdzie. Marynarze, acz doskonale wiedzieli o mitycznej wręcz sile bosmana, tym razem wybuchnęli śmiechem, kiwając głowami z niedowierzaniem. Rozeźlił się bosman okrutnie i jak nie wrzaśnie: - To się załóżcie, gnojki jedne, jak żeście tacy pewni, a w międzyczasie zakładać kamizelki ratunkowe. Rozweseleni marynarze zaczęli zbierać pulę zakładu, zakładając przy okazji kapoki. Bosman odczekał chwilę, spojrzał na zegarek, nonszalanckim ruchem wyciągnął narzędzie, spojrzał pogardliwie wokoło i BUM! Statek poszedł w drzazgi! Poród rozbitków, którzy uszli z życiem, byli bosman i kapitan. W pewnym momencie podpływa do bosmana kapitan, cały szary z przerażenia. - Na Boga, bosmanie, co się stało? Torpeda minęła statek za rufą!!!
|
|
|
|
Odp: Dowcipy - 17/12/2003 18:34
Ty mick ten pierwszy to w drugiej klasie słyszałem [Ostatnio edytowane przez zenuś: 2003-12-17 18:35]
|
... Inni Cię zdradzili, w biedzie opuścili, ale ja Nie !...
|
|
|
Odp: Dowcipy - 19/12/2003 16:31
Leci samolot. Nagle awaria, no to stewardesa mówi: nastąpił awaria, ale proszę się nie bać, nad głowami mają Państwo spadochrony i powoli kierować się do wyjścia, bez paniki proszę. No ale wszyscy lecą do wyjści, pełen charmider. No i Niemiec mówi: Panowie bądźmy dżentelmenami najpierw kobiety. Polak : A pierdolić kobiety. Rusek: A zdążymy ? Jedzie gościu autem, no i patrzy zakonnica. Mówi sobie, no podwioze spełnie dobry uczynek. I tak jadą a nagle zakonnica: wy kierowcy to macie dobrze skręcacie z dziewczyną w las i robice swoje. Kierowca tak się uśmiechnoł. Jadą dalej i zakonnica znowu : wy kierowcy to macie dobrze skręcacie z dziewczyną w las i robice swoje. Przy tym łapie go za kolano, on nie wytrzymuje i skręca w ten las. Już gość chce działać a ona mówi: ale w dupe, bo u nas ksiądz sprawdza dziewictwo. On: no dobra, bez różnicy. I facet wydymał ją. Jadą dalej a zakonnica mówi: wy kierowcy to macie dobrze skręcacie z dziewczyną w las i robice swoje, a my pedały to zawsze musimy coś kombinować.
|
Życia nie traci się wraz ze śmiercią. Życie traci się minuta po minucie, godzina po godzinie w nieskończonej ilości wyrażeń bez miłości.
|
|
|
Odp: Dowcipy - 19/12/2003 16:39
Policjant spotyka kumpla ze szkoły i patrzy, że ten ma książke, no wię pyta: cześć stary, co za książka? Ten odpowiada, że o dedukcji. Na to policjant: ale co to jest? No to kumpel chce podać mu przykład i zaczyna mówić - Masz akwarium ? - No mam - to znaczy, że lubisz rybki - a jakże -a to znaczy, że czasem wpadnie jakaś dupa to częstujesz ją rybkami -no tak - i później baraszkujecie -no tak - a to znaczy, że niejesteś pedał - ty no tak, ale wypas ta dedukcja, ide kupić se tą książke. Na drugi dzień przychodzi na komende z książką i chwali się kumplom. Na to jeden się pyta o tej dedukcji i prosi o przykład. No to ten chce zaszpanować i pokazać to na przykładzie - masz w domu akwarium - nie - to znaczy, żeś jest pedał
|
Życia nie traci się wraz ze śmiercią. Życie traci się minuta po minucie, godzina po godzinie w nieskończonej ilości wyrażeń bez miłości.
|
|
|
Odp: Dowcipy - 19/12/2003 16:55
Idzie facet do burdelu i mówi, że do pokoju nr 27 ta sama panienka co zwykle i butelke szampana. Po jakiś pół godzinei burdel staje w płomieniach. Nagle słychać z 24 - wody, wody z 25: wody, wody z 26 : wody, wody Na to z 27 wychodzi facet i mówi: - wody jak wody, ale pod 27 jeszcze jedną butelke szampana Facet wchodzi do burdelui patrzy 3 pary drzwi. Na jednych napisane blondynki, na drugich rude, na trzecich brunetki. Wchodzi do pierwszych.Tam 3 drzwi, duży biust, średni i mały, wchodzi do jedynki.Tam znowu 3 drzwi: niezłe ciała, wysportowane, ponętne, no i wchodzi do trzecich. A tam znowu 3 dzwi: za 1000 dolarów, za 100 i za darmo, no to wchodzi do tych za darmo. No i wyszedł na ulice. Spotyka się dwuch kumpli, jeden gruby drugi chudy. Ten gruby pyta sie tego jak tamten schudł i że też tak by chciał. No to chudy: stray chcesz schudnąć 10 kilo i dż do burdelu i poroś o pokój nr 1. Ten tam poszedł, a w środku niezła laska i mówi : jak mnie złapiesz to się poruchamy. Później goście spotykają się i gruby mówi, że fajnie, że schudł ale chciałby zrzucic jeszcze ze 30 kilo. Na to chudy mówi mu , żeby ten poszedł do burdelu do pokoju nr 2. Ten tak zrobił, a wśrodkustoi imówi : jak cię złapie to się poruchamy.
|
Życia nie traci się wraz ze śmiercią. Życie traci się minuta po minucie, godzina po godzinie w nieskończonej ilości wyrażeń bez miłości.
|
|
|
Odp: Dowcipy - 22/12/2003 09:00
wiem że niektróre stare są ale nic innego mi do głowy nie przychodzi Na polanie siedzi zając i ostrzy noż. Przechodzi borsuk i pyta: - Na kogo ostrzysz nóż, zajączku? - Na niedźwiedzia. Przechodzi lis: - Na kogo ten noż? - Na niedźwiedzia Przechodzi niedźwiedź. - Co robisz zajączku? - a Nic...nic...tak sobie siedzę, nożyk ostrzę i takie tam pierdoły opowiadam.... **************************************************************** Matka miała trzy córki i, ponieważ była wścibska, za każdym razem na ślubie prosiła każdą z nich, żeby napisała do niej o życiu płciowym. Pierwsza z córek napisała list zaraz na drugi dzień po ślubie. W liście było tylko jedno słowo: "Nescafe". Zdziwiona matka w końcu znalazła reklamę w gazecie: "Nescafe - satysfakcja do ostatniej kropli.". I była szczęśliwa, że córka tak wspaniale trafiła. Druga z córek napisała dopiero tydzień po ślubie. W liście było słowo: "Marlboro". Matka nauczona doświadczeniem poszukała reklamy w gazetach. Znalazła zdanie: "Marlboro - Extra Long, King Size". I znowu była szczęśliwa. Trzecia córka napisała dopiero po czterech tygodniach. W liście było napisane: "British Airways". Matka przeglądała gazety nie mogąc się doczekać poznania prawdziwej treści listu, aż w końcu znalazła. W reklamie było napisane: "British Airways - trzy razy dziennie, siedem dni w tygodniu, w obie strony." **************************************************************** Chorobliwie nieśmiały chłopak dostrzegł przy barze piękną dziewczynę. Przez godzinę zbierał się, wreszcie podszedł do niej i zapytał cicho: - Czy możemy chwilę porozmawiać? Dziewczyna popatrzyła na niego i wrzasnęła: - Nie! Chcę się z Tobą przespać!!! Wszyscy w knajpie zamilkli i zaczęli im się przyglądać. Przerażony chłopak wrócił chyłkiem do stolika. Po chwili dziewczyna podchodzi do niego i przeprasza: - Jestem studentką psychologii i badam jak ludzie zachowują się w kłopotliwych sytuacjach. Na to chłopak ile sił w płucach: - Dwie stówy Ci wystarczą!?! **************************************************************** Mąż niespodziewanie wraca do domu i nieomal przyłapuje żone z kochankiem w łóżku. W ostatnim momencie kochanek wyskakuje przez okno i przypomina sobie, że było to 6 pietro. Leci jak kamien w doł i myśli: - Boże, jaki ze mnie idiota! A po ch*j mnie to było! Siedziałbym w domu przed telewizorem, z dzieciakami na kolanach, w ciepłych kapciach. Żona właśnie podawałaby kolacje, a potem... Gdzie mnie do diabła poniosło! Spada prosto w zaspę śnieżna bez szwanku. Wstaje, otrzepuje się i mówi: - Niedobrze z moimi nerwami, jeżeli tak łatwo przychodzą człowiekowi głupie myśli do głowy.
|
|
|
|
Odp: Dowcipy - 22/12/2003 09:30
Nie wiem czy to było.... Wrzesień '45. Rosyjska szkoła. Pierwsza lekcja. Nauczycielka pyta: - Dzieci powiedzcie, jak spędziliście wakacje? Wstaje Masza: - Ja pomagałam nosić rannych do szpitala! Nauczycielka: - I co ci mówili sanitariusze? - Zuch dziewczyna! Wstaje Pietia: - A ja pracowałem w fabryce i pomagałem robić amunicję! - I co ci mówili inni pracownicy fabryki? - Dziękujemy ci Pietia! Wstaje Wowa: - A ja pomagałem artylerzystom ostrzeliwać miasta wroga! - No i co ci mówili artylerzyści? - Gut, Waldemar, gut!
|
Paid Da Cost To Be Da Boss....
|
|
|
Odp: Dowcipy - 22/12/2003 10:29
Starszy mężczyzna podejrzewa, że jego żona ma problemy ze słuchem. Lekarz doradza mu prosty test: ma stanąć w odległości kilku metrów za plecami swojej żony, tak by go nie widziała i zacząć do niej mówić. Jeśli nie zareaguje, powinien zrobić krok do przodu i powtórzyć test, aż do skutku. Mężczyzna wraca więc do domu i zabiera się do badania. Staje kilka metrów za swoją żoną i pyta: - Kochanie, co będzie na obiad? Cisza. Podchodzi trochę bliżej i powtarza pytanie. Znowu nic. Podchodzi jeszcze bliżej i ponawia pytanie, ale bez efektu. Staje więc tuż za nią i znowu pyta: - Co na obiad? Żona odwraca głowę i mówi zdziwiona: - Kochanie, co z tobą? Po raz czwarty powtarzam: kurczak... -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Dwóch mężczyzn jedzie pociągiem. Jadą wiele godzin, za oknem zapada zmrok. Nagle jeden z nich w zupełnej ciszy pyta: - Przepraszam bardzo, czy zdarzyło się panu kochać z czarną dziewczyną, na szczycie ośnieżonego Mont Blanc, wśród tłumu ludzi? - A dlaczego pan pyta? - Eeee nic, chciałem tylko jakoś zacząć rozmowę. ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Wraca do domu pijany facet o drugiej w nocy, a żona: - Mówiłam ci, pijaku, że masz wypić góra dwa piwa i wracać o dziesiątej?! - No masz, znowu mi się wszystko pomyliło! ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Rozmawia żyrafa z zajączkiem. - Widzisz, zajączku, to ogromne szczęście mieć taaaką długą szyję. Każdy listek, który zjem, powoli wędruje w mojej długiej szyi, aż trafi do żołądka. Ale zanim tam się znajdzie, mogę długo cieszyć się smakiem zielonych roślinek, rozkoszować się soczystym aromatem liści. A latem, zajączku, mówię ci, latem chłodna woda ze strumyka powoli spływa w mojej dłuuugiej szyi, gasząc pragnienie. Ty nigdy tego nie doświadczysz. No cóż, ale to nie twoja wina. Nie każdy ma taką wspaniałą, dłuuugą szyję. A zajączek na to: - Rzygałaś kiedyś? ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Idą trzy żółwie przez pustynię i rozmawiają: - Panowie, jak tu jest gorąco! Przy następnej oazie robimy sobie odpoczynek. Żółwie dotarły do oazy, odpoczywają, już chcą się napić wody, kiedy jeden z nich krzyczy: - Czekajcie, skoczę szybko po filiżanki! Tylko nie pijcie sami! Dwa żółwie czekają. Mijają godziny, dni, tygodnie. W końcu jeden mówi: - Trochę mnie suszy, może się jednak napijemy, skąd mamy wiedzieć, czy tamten wróci z filiżankami? Wtem z pobliskich krzaków wyskakuje trzeci żółw: - Haaa! Jeżeli zaczniecie pić, to ja nigdzie nie idę! ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Trzej przestępcy jadą do więzienia. Każdy z nich ma przy sobie jedną rzecz, dzięki której będzie miał zajęcie w więzieniu. Nagle jeden więzień pyta kolegę: - Ty, co wziąłeś ze sobą? Ten wyciąga farby i mówi: - Będę malował, czas mi szybko zleci. A ty co wziąłeś? - Karty, mogę grać dla zabicia czasu. Trzeci przestępca siedzi cicho w kącie i uśmiecha się. - Czemu się tak uśmiechasz? - pytają kolegę. Trzeci wyciąga pudełko tamponów i mówi: - Ja mam to! - A co ty będziesz z tym robił? Facet zaczyna czytać z pudełka: - Mogę jeździć konno, pływać i jeździć na rolkach... ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Rozmawiają dwie sąsiadki. - Wiesz, ostatnio spotkało mnie coś niezwykłego. Siedzę w domu, dzwonek do drzwi. Otwieram, a w drzwiach stoi młody mężczyzna i pyta, czy jest mój mąż. Odpowiadam, że jestem sama w domu, a on zaciąga mnie do sypialni, kocha się ze mną przez cały dzień. Cała historia powtórzyła się już cztery razy! Co ja mam zrobić? Na to druga sąsiadka: - Zastanawiam się, czego on chce od twojego męża... ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Do pewnego farmera przyjechał znajomy. Podczas zwiedzania farmy zauważa koguta ubranego w spodnie i szelki. - O co chodzi? - pyta zdumiony. - Dwa miesiące temu mieliśmy pożar w kurniku. Kogutowi spłonęły wszystkie pióra, więc założyliśmy mu to ubranie, żeby nie marzł. - OK, ale mówisz, że to było dwa miesiące temu. Pióra chyba mu odrosły, dlaczego wciąż nosi te ciuchy? - Bo nie ma nic śmieszniejszego niż patrzenie, jak próbuje przydusić kurę do ziemi jedną nogą, a drugą - ściągnąć spodnie.
|
Robert Dymkowski najlepszy napastnik POLSKI
|
|
|
Odp: Dowcipy - 22/12/2003 12:19
Jasiu wraca do domu caly podrapany Mama sie pyta: Jasiu co sie stalo? a Jasiu mowi: jechalem na rowerku i sie wywalilem Mama: ale ty nie masz rowerka Jasiu: nie nie zle mnie zrozumialas ja na hulajnodze jechalem Mama: ale hulajnoge to ja ci dopiero kupie Jasiu: ojej znowu mnie zle zrozumialas. bieglem i sie w te krzaki kolo domu wywalilem i dlatego podrapany jestem Mama: ale krzaki wycielam tydzien temu... Jasiu: Mamo... to jest moj kot i bede go ruchal kiedy bede chcial...
|
Babilon Team
|
|
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- 22
- 23
- 24
- 25
- 26
- 27
- 28
- 29
- 30
- 31
- 32
- 33
- 34
- 35
- 36
- 37
- 38
- 39
- 40
- 41
- 42
- 43
- 44
- 45
- 46
- 47
- 48
- 49
- 50
- 51
- 52
- 53
- 54
-
|