Wątpie w to. Po 1 FAKT. Po 2 w ŁKS-ie dobrze wiedząco potrafi Ptak. Czy ktoś z was by go ponownie wpóścił do Pogoni? Moja odpowiedź brzmi "Ni chuja!!!" i w Łodzi pewnie myślą tak samo. Pozatym jeżeli miałaby to być prawda to prokuratorzy we Wrocławiu już zacierają łapki

Antoni Ptak wróci do ŁKS-u?

Czy były właściciel klubu, który w 1998 r. zdobył z ŁKS-em mistrzostwo Polski, a dwa lata później wypadł z nim z ekstraklasy, uratuje go przed upadkiem? - Nie wykluczam tego - przyznaje Antoni Ptak.

57-letni biznesmen pierwszy krok już zrobił. Był jednym z głównych organizatorów benefisu Tomasza Kłosa, który odbył się dwa tygodnie temu. Nieoficjalnie wiadomo, że na pożegnalny mecz wielokrotnego reprezentanta Polski i byłego gracza ŁKS-u wyłożył około 80 tys. zł, najwięcej ze wszystkich sponsorów. I właśnie wtedy miały się rozpocząć jego rozmowy z Grzegorzem Klejmanem, jednym z udziałowców ŁKS-u SSA.

Klejman szuka inwestorów, którzy pomogą uratować klub z al. Unii, od dawna. Kontaktował się m.in. z Olgierdem Hoffmanem, przedsiębiorcą budowlanym z Gdyni i dobrym znajomym jednego z najbogatszych Polaków Zygmunta Solorza. Temat jednak upadł, bo łódzki klub nie otrzymał licencji na grę w ekstraklasie. - Jej brak jest dla nas wielkim problemem - przyznaje Klejman. - Ale i tak chcemy w końcu postawić nasz klub na nogi i rozmawiamy z kilkoma inwestorami.

I dodaje: - Przyznaję, że jednym z nich jest Antoni Ptak. To wielki kibic ŁKS-u i jestem przekonany, że nie pozostanie obojętny na jego kłopoty. W lipcu odkupię pozostałą część akcji spółki od Ilony Goszczyńskiej i będę miał prawie 100 proc. udziałów. Jeśli to będzie najlepsze wyjście z trudnej sytuacji, to jestem gotów sprzedać je panu Ptakowi.

Co na to główny zainteresowany? - Z nikim z łódzkiego klubu jeszcze na ten temat nie rozmawiałem - twierdzi Ptak. - Być może ktoś kontaktował się z przedstawicielami mojej firmy, ale przecież to ja o wszystkim decyduję.

Ale po chwili dodaje: - Niczego jednak nie wykluczam. Nigdy nie mówię nigdy i przyznaję, że jeśli otrzymam oficjalną propozycję z Łodzi, to na pewno ją poważnie rozważę. Musiałbym poznać wszystkie sprawy spółki, bo na razie wiem niewiele.

Jeśli mieszkający za granicą biznesmen zdecyduje się pomóc ŁKS-owi, to zrobi to już drugi raz w życiu. - Dwanaście lat temu klub z al. Unii też był w trudnej sytuacji finansowej - przypomina Ptak. - Różni ludzie przychodzili do mnie i wręcz błagali o pomoc. Na początku odmawiałem, bo uznałem, że nie jestem w stanie pomóc. Ale zmieniłem zdanie. Później było gorzej, ludzie, którzy mieli pomagać, tak naprawdę przeszkadzali.

W 1998 r. należący do Ptaka ŁKS zdobył mistrzostwo Polski. Ale po zaledwie dwóch latach spadł na dno. Wtedy Ptak zdecydował się odejść z Łodzi. Przeniósł się do rodzinnego Piotrkowa Trybunalskiego i został właścicielem drugoligowej Piotrcovii. Chciał awansować z nią do ekstraklasy (zatrudnił m.in. trenera Franciszka Smudę oraz piłkarzy Tomasza Łapińskiego i Sławomira Majaka), ale skończyło się na fuzji z Pogonią Szczecin. Ale i w tym klubie Ptak zbyt długo nie zabawił. Wprowadził Pogoń do ekstraklasy, a w kolejnych latach wymienił wszystkich polskich zawodników na Brazylijczyków. Efekt? Drużyna spadła z ekstraklasy i z ogromnymi długami rozpoczęła grę od czwartej ligi . Ptak wycofał się z piłki i wyprowadził za granicę. Teraz wróci?

Gazeta Wyborcza
Jerzy Walczyk, Damian Bąbol