"Racja jest jak dupa, każdy ma swoją" "Panie Marszałku a jaki program tej partii? - Najprostszy z możliwych, bić kurwy i złodziei, mości hrabio" J Piłsudski
"W sferze sportowej mam całkowite zaufanie do Grzegorza Smolnego [wiceprezesa Pogoni]. Uważam, że jest jednym z najlepszych dyrektorów sportowych w Polsce."
Co za baran, wnosić nie można alkoholu ale kupić na imprezie- stadionie już będzie można! czyli swojego piwka wnieś nie możesz ale kurwa kupić jeden płot dalej alkohol już takk! barany.
A dziś policja każe wszystkich pod stadionem z piwem w imię walki z kibicami, za rok dalej będą karać pod stadionem w imieniu lobby browarów i ich zysków aby każdy mógł najebać się na stadionie. Co za idiotyzm.
PZPN jest zdziwiony, za to rząd i Ekstraklasa już nie:
Minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller zapowiedział, że podtrzymana będzie rekomendacja MSWiA dla klubów dotycząca rezygnacji z organizowania zbiorowych wyjazdów kibiców na stadiony gospodarzy. "Chcielibyśmy, aby państwo przedłużyli tę zasadę także na rozgrywki jesienne" – powiedział minister w poniedziałek do przedstawicieli Ekstraklasy SA.
- wprowadzenie elektronicznego systemu identyfikacji kibiców; w przypadku ligi
zawodowej (ekstraklasy) chodzi o zapewnienie kompatybilnych między sobą
elektronicznych systemów identyfikacji osób, służących do sprzedaży biletów, kontroli
przebywania w miejscu i w czasie trwania meczu piłki nożnej oraz kontroli dostępu do
określonych miejsc. Podsekretarz stanu w MSWiA przypomniał, że powyższe obowiązki
zostały wprowadzone do ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych i skonsultowane z
Polskim Związkiem Piłki Nożnej i Ekstraklasą. W projekcie tzw. ustawy Euro 2012
wprowadzone są ustawowe terminy wejścia w życie przepisów dotyczących
zintegrowanego systemu identyfikacji kibiców. W przypadku ligi zawodowej jest to termin
po upływie 30 dni od dnia ogłoszenia, I ligi piłki nożnej – od 1 stycznia 2013 r., a
pozostałych rozgrywek od 1 stycznia 2014 r.
- rozszerzenie stosowania zakazów klubowych na kibiców drużyn, którzy wyjeżdżając na
mecze z udziałem drużyny dopuszczają się aktów wandalizmu - także dla organizatora
imprezy, a nie tylko klubu;'
- możliwość odmowy sprzedaży biletu osobie, która swoim zachowaniem może stwarzać
zagrożenie dla bezpieczeństwa imprezy masowej;
- przyznanie dodatkowych uprawnień wojewodom, aby mogli pozyskiwać informacje o
imprezach masowych i mieli możliwość przysyłania swojego obserwatora, a kiedy
dochodzi do zakłócania bezpieczeństwa i porządku w trakcie imprezy – by mogli również
podejmować decyzję o przerwaniu imprezy; zakaz wojewodów będzie stosowany również
w przypadku braku sprawnego zintegrowanego systemu identyfikacji kibiców.
- penalizacja możliwości przemieszczania się kibiców pomiędzy sektorami, będzie to
wykroczenie; miejsce będzie na bilecie bezpośrednio określone, wymaga się więc
przebywania w miejscu wskazanym na bilecie;
- penalizacja zasłaniania twarzy, uniemożliwiania identyfikacji osoby będzie także
wykroczeniem;
- poszerzenie zakresu odpowiedzialności za wtargnięcie na teren imprezy masowej (nie
tylko na płytę boiska, ale także na teren obiektu będzie również wykroczeniem);
- rozszerzenie zakresu zachowań związanych z prowokowaniem kibiców (w tym na
spikerów, zawodników czy działaczy sportowych);
- wprowadzenie odpowiedzialności osobistej służb informacyjno-porządkowych za
niewypełnianie obowiązków służbowych (wpuszczanie osób bez kontroli, niesprawdzanie
biletów, przepuszczanie kibiców przemycających materiały pirotechniczne lub inne
niebezpieczne przedmioty);
- poszerzenie zakresu odpowiedzialności samych organizatorów za niezapewnienie
warunków bezpieczeństwa imprezy – będą to konsekwencje prawne i karne.
Grzegorz Mielcarski był przez media wymieniany jako jeden z głównych faworytów do objęcia funkcji dyrektora sportowego reprezentacji Polski w piłce nożnej. Medalista olimpijski z Barcelony spotkał się w tej sprawie z Grzegorzem Lato, ale propozycji nie przyjął. Dlaczego? - Gdy usłyszałem pierwsze słowa prezesa, to mało nie spadłem z krzesła - ujawnia kulisy rozmowy Mielcarski.
Zobacz również
Wprawdzie kadra ma już jednego dyrektora, ale technicznego, którym jest Konrad Paśniewski. Reprezentacji Polski przed wielkim turniejem jest jednak potrzebna osoba bardziej doświadczona i obeznana w środowisku piłkarskim, mająca rozległe kontakty za granicą. Zrozumiał to Franciszek Smuda i zaproponował Grzegorzowi Lacie nazwisko Grzegorza Mielcarskiego.
Były reprezentant Polski w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" ujawnia kulisy swojego spotkania z prezesem PZPN.
- Ledwo zdążyłem wejść do gabinetu, nie zdążyłem się przywitać, a już usłyszałem: "Słuchaj, ile chcesz zarabiać?" - opowiada ekspert stacji Canal +. - Mało nie spadłem z krzesła. Odpowiedziałem, że to powinno być chyba ostatnie pytanie. Oczekiwałem kompetentnej rozmowy, a wyszło, że w mediach miałem ocieplić wizerunek kadry i PZPN. Nic więcej o swoich kompetencjach nie usłyszałem! - dodaje Mielcarski.
- Nie wiem przed kim miałbym odpowiadać, kogo nadzorowować, na kogo mieć wpływ. Prezes nie zapytał mnie nawet, jakie znam języki obce. A to chyba podstawa na tym stanowisku. Po rozmowie z prezesem stwierdziłem, że nie chcę pełnić tej funkcji. Nie chcę być kojarzony z korupcją, wobec której PZPN dalej jest delikatny.
- Nie chciałem się tłumaczyć nie ze swoich działań. Odmówiłem z bólem serca, ale nie chciałem być w tym towarzystwie - tłumaczy srebrny medalista olimpijski z Barcelony.
Mielcarski mówi również, że nawet nazwa funkcji nie została sprecyzowana. Rola "ocieplacza" wizerunku kadry i PZPN mu nie pasowała. - Jedna osoba nie zmieni wizerunku, który wygląda tragicznie. Ja chciałem wprowadzać normalne standardy. Mieć wpływ - razem z selekcjonerem - na dobór rywali. Chciałem wiedzieć, ile PZPN może zapłacić dobremu przeciwnikowi. A ja nawet nie wiedziałbym, jak nazywa się funkcja, którą bym pełnił. Wszystko mieliśmy ustalić dopiero wtedy, gdy się zgodzę. Paranoja - mówi były gracz m.in. FC Porto.
- Nie chciałem być "czyimś" człowiekiem, nigdy takim nie byłem. W PZPN nie zrobiłbym niczego dla prezesa, lecz wszystko dla drużyn, za które bym odpowiadał. I robiłbym to według własnych, subiektywnych ocen. Nie przestałbym krytykować związku, dlatego że "przeszedłem na drugą stronę barykady" - argumentuje Mielcarski.
Co ciekawe, o rozmowie z Grzegorzem Mielcarskim, czy wcześniej z Włodzimierzem Lubańskim nic nie wie rzeczniczka PZPN Agnieszka Olejkowska. - W ogóle nie ma tematu dyrektora sportowego. Nic nie wiem o zatrudnieniu pana Lubańskiego czy Mielcarskiego. Może i spotykali się z prezesem w ostatnim półroczu, ale nie mam pojęcia o czym rozmawiali
Śmiech na sali z tym pzpn , chyba już zaczynają odczuwać jak kibice ich nienawidzą i dalej pokazują swoją głupotę. Ale co się dziwić jak dyrektor sportowy według Laty miałby mówić tylko ciepłe słówka o reprze , żeby przyciągnać na mecze pikników.
Takiego filmu jak "Kibol" jeszcze w Polsce nie było. Żartobliwie zaliczyć należałoby do gatunku filmów wojennych. Powstawał bowiem na froncie wojny kibiców z premierem Donaldem Tuskiem. I toczy się w rytmie wojennego hip-hopu, czyli piosenek "Niespełnione obietnice" Legionu Szczęśliwa i "To my kibice" Berona.
Jego autorzy byli pod stadionami, gdy trwały protesty kibiców Legii Warszawa, Lecha Poznań, Jagiellonii Białystok i Śląska Wrocław. Wielokrotnie kibice, widząc osobników z kamerą, odnosili się do nich podejrzliwie. Dopiero po wytłumaczeniu, że producentem filmu jest "Gazeta Polska", zmieniało się to podejście.
Wtedy do kamery godziły się wypowiedzieć osoby, które nigdy nie wypowiedziałyby się dla TVN czy innych wielkich telewizji z obawy przed zmanipulowaniem ich wypowiedzi. Dodajmy, że filmem interesowała się także policja, która metodami operacyjnymi starała się ustalić, kogo to kibole zgodzili się wpuścić z kamerą do swojego 'młyna'.
Reżyser Tadeusz Śmiarowski, autor filmów o Sławomirze Mrożku, robotniczych wystąpieniach w Radomiu i Ursusie z 1976 r. czy polskim lekkoatletycznym 'Wunderteamie', nie poszedł na łatwiznę i nie skupił się tylko na efektownych ujęciach zadym, jak zapewne postąpiłoby 90. proc jego kolegów po fachu, przygotowując film o kibicach. O nich też jest, ale w filmie widzimy także oprawy kibiców przypominających Powstanie Warszawskie, Czerwiec 1956, Powstanie Wielkopolskie, Żołnierzy Wyklętych, wreszcie ofiary smoleńskiej tragedii. Kibice mówią o tym, czym jest dla nich patriotyzm - ten, który zaczyna się od dzielnicy i miasta, a kończy na miłości do swojego kraju.
Słyszymy o pomocy kibiców dla domów dziecka. Wypowiadają się aktywni kibole jeżdżący na wyjazdy, ale są też wypowiedzi dwóch chodzących na mecze profesorów. Wszystko to bez przesładzania i upiększania, ale też bez stereotypów medialnej propagandy.
Jest i głos drugiej strony - wypowiedzi Donalda Tuska i przedstawiciela policji. Co zaskakujące, wypowiedzi tego ostatniego wcale nie potwierdzają propagandowych tez premiera. Przyznaje on, że na stadionach jest coraz bezpieczniej oraz że za zadymę w Bydgoszczy współodpowiedzialność ponosi organizator meczu.
Stanowisko Donalda Tuska przedstawione zostało w filmie bardzo obszernie. I wydaje się, że nie jest to dla niego korzystne. Media wybrały bowiem ze sławnej konferencji Tuska wypowiedzi najbardziej udane pod kątem PR.
Tymczasem w filmie jest wypowiedź Tuska, który dowodzi, że na meczach od pierwszej do ostatniej minuty słychać bluzgi. A potem autorzy pokazują radosne trybuny we Wrocławiu.
Tusk mówi o zorganizowanych grupach przestępczych, wykorzystujących sprawniej od służb państwowych najnowsze technologie, w tym internet. Oglądając happening kibiców Odry Opole, "Alternatywy 4", widzowie mogą obejrzeć żywy dowód, jak bawią się owe "grupy przestępcze".
I usłyszeć piosenkę: Wychowani na stadionach dumnie unosimy szale
Wielu ludzi za swą pasję dziś siedzi w kryminale
Kibole, margines, inne denne epitety
Chcą nas zniszczyć - nie mogą - pora zmienić priorytety
Spójrz na lotniska, autostrady i ulice
Niespełnione obietnice - najważniejsi kibice
Film "Kibol dołączony będzie do "Gazety Polskiej", która ukaże się 29 czerwca. Partnerem wydania filmu są Kasy Kredytowe SKOK.
Ostatnio edytowany przez: J., 22 czerwca 2011, 12:50 [2 raz(y)]
zostawiam więzy, wola odzyskała niepodległość
siłę i pewność, jeśli czujesz to chodź ze mną
jak nie zostawiam na którymś przystanku strach
i tych słabych, co marzenia umieją spełnić tylko w snach
Kilkudziesięciu kibiców Legii Warszawa zakłóciło mecz premiera z dziećmi z Ełku na warszawskiej Agrykoli. Stanęli za płotem, wywiesili czarne transparenty z hasłami: "Donek wróć do Pacanowa" oraz "Wolność słowa art. 54" i głośno krzyczeli.
- Ole, to my kibole! Ole, to my kibole! - usłyszeli grający w pewnym momencie. To śpiew kiboli Legii Warszawa, którzy przyszli na mecz. - Zamiast zająć się drogami kopiesz piłkę z dzieciakami! Zamknąłeś nam stadiony, będziesz z tego rozliczony! Donald matole, twój rząd obalą kibole! - to tylko niektóre z okrzyków wznoszonych przez intruzów.
Happening kibiców trwał kilkanaście minut. Policja nie musiała interweniować. Premier ironicznie to skomentował, mówiąc, że podobał mu się ten doping
Na co powinny się więc przygotować polskie władze?
Mówimy tu o sytuacji, w której Polska chce rzeczywiście zmierzyć się z problemem zapewnienia bezpieczeństwa na meczach. Prawidłowym kierunkiem jest stosowanie bardziej demokratycznych metod, a nie uciekanie się do narastających represji, które niekoniecznie są zresztą zgodne z europejską Konwencją Praw Człowieka.
Tymczasem sezon ligowy w Polsce skończył się zamykaniem stadionów bez większego uzasadnienia i ogólnopolskim zakazem wyjazdów na mecze – represjami, które dotykają każdego kibica, nie tylko tych stanowiących zagrożenie.
Takie środki rzeczywiście stosują odpowiedzialność zbiorową i są karą również dla ludzi, którzy prawa nie złamali. Problem jest nawet większy, bo możemy tu mówić o przekroczeniu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, która chroni prawo do przemieszczania się, prawo do zgromadzeń czy wolność słowa. Trzeba się zastanowić, jak reakcja władz ma się do praw obywateli. Oczywiście nie sugeruję ani przez chwilę, że nie było żadnych podstaw do reakcji, ale trzeba pomyśleć nad konsekwencjami, jakie polityka władz za sobą niesie. Jeśli faktycznie sytuacja była tak poważna, że władze dla zapewnienia bezpieczeństwa naruszyły podstawowe prawa obywateli, to trzeba znaleźć odpowiedź co zrobić, by te prawa przywrócić. Gdyby jednak miało się okazać, że represyjność policji narusza prawa bez odpowiedniego uzasadnienia, to działania policji byłyby po prostu nielegalne.
Ale udowodnienie władzom, że działają wbrew prawu, wydaje się niemożliwe.
Nieprawda. Każdy kraj podpisujący Europejską Konwencję Praw człowieka zobowiązuje się, że jego prawo i działania organów prawa będą zgodne z zasadami zapisanymi w tym dokumencie. To jest fundament demokracji i jeśli Polska chce stać się krajem demokratycznym, to musi iść w tym kierunku. Oczywiście to nie jest tak, że Polska jest pod tym względem jakimś wyjątkiem. W Anglii też napotykamy na podobne problemy, jak choćby sytuacja z Londynu w 2009 roku, kiedy jeden z obywateli podczas szczytu G20 został zabity przez policjanta. Sąd najwyższy uznał, że nie tylko zachowanie policjanta, ale w ogóle traktowanie protestujących było bezprawne. W zasadzie możemy powiedzieć, że każdy kraj w Europie przechodzi przez ten proces i jedyne pytanie, jakie można zadać, to „kiedy”.
Czyli Euro 2012 może być tak naprawdę okazją do wprowadzenia bardziej demokratycznych zasad?
Dokładnie. Ludzie nie powinni tego widzieć jako problemu, ale jako szansę. To jest okazja do pokazania w Europie, jak powinna działać demokracja i jak rozwiązuje się podobne problemy.
I wracamy do kwestii woli politycznej by tak się stało, z pierwszego pytania. Jak wyglądał ten proces w Portugalii?
Tam po raz pierwszy spotkaliśmy się w 2002 roku...
Czyli dwa lata przed imprezą. My mamy niecały rok, a Pan jeszcze nie pracuje dla bezpieczeństwa w Polsce.
Nie, ale nawiązaliśmy dobry kontakt podczas szkolenia w Londynie. Za dwa tygodnie mam prezentację w Warszawie i liczę, że będzie to dobra okazja, by zwiększyć swój udział i nawiązać w najbliższych miesiącach formalną współpracę.
Na pracę zostało właściwie kilka miesięcy – w tak krótkim czasie można jeszcze poprawić sytuację?
Tak, oczywiście. Jest możliwość wprowadzenia najważniejszych zmian, a potem przeszczepienia ich też na grunt krajowy po Euro 2012. Pytanie tylko jak. Jeśli będę miał okazję pracować w Polsce dłużej, właśnie na to pytanie będziemy musieli odpowiedzieć. Sytuacja w Waszym kraju jest bardzo napięta i w pewnych okolicznościach może być niebezpieczna. Jeśli policja nie ma wypracowanych innych metod, to będzie dalej działać siłowo. Dlatego ważna jest zdecydowana polityka władz w kierunku uzyskania optymalnych, bezpiecznych rozwiązań.
A co jeśli jest opozycja dla łagodnej polityki w strukturach władzy?
Ona zawsze jest. Przykład z Portugalii: Chcieliśmy stworzyć lotne patrole. Zamiast gromadzenia setek uzbrojonych funkcjonariuszy w jednym miejscu proponowaliśmy mieć wiele grup po 5-7 osób, każda wyposażona w minivana. Zamierzali wydać chyba 16 mln € na całą flotę renault espace umożliwiających szybkie i precyzyjne działanie w wielu miejscach. Ale „góra” postanowiła inaczej i przeznaczyli te pieniądze na dwie armatki wodne. Pod koniec turnieju, który skończył się bez incydentów, pytałem komendanta, czy przydały im się te armatki wodne. On przyznał, że... ich baseny nigdy nie były tak czyste.
Ale mimo zmiany w finansowaniu z vanów na armatki „miękkie” podejście zwyciężyło u Portugalczyków.
Tak, ale musieliśmy pracować bardzo mozolnie na różnych szczeblach, by przekonać ich do koncepcji mniej agresywnego podejścia. Trzeba jednak zrozumieć ich obawy. Jeśli jest się policjantem, który tak naprawdę staje na froncie w potencjalnie niebezpiecznej sytuacji, to oczywiste jest, że wybiera się opcję bezpieczniejszą dla siebie, czyli mnóstwo ciężkiego sprzętu. W końcu to policjant nadstawia karku i może oberwać, więc chce się zabezpieczyć. Dlatego związki zawodowe agitowały przeciwko naszym propozycjom, argumentując, że wystawiamy policjantów na większe ryzyko, nie dając im odpowiedniego sprzętu i wpuszczając w tłum. Ale kiedy udało nam się wprowadzić model przyjaznego podejścia do kibiców i on zadziałał, ta opozycja zanikła. Oczywiście gdyby na początku Euro 2004 doszło do znaczących incydentów, policja wróciłaby pewnie do twardej taktyki.
Ale w Pana ojczyźnie nie jest już tak wesoło. Kibice często skarżą się, że policja jest wobec nich bardzo represyjna, nawet kiedy nie ma podstaw. Czyli nie wszystko zmieniło się na lepsze.
Wcale się nie zmieniło. W Wielkiej Brytanii nie ma czegoś takiego jak jedna policja, mamy 42 policje w regionach. I w różnych regionach są różne strategie. Można jechać na mecz w jednej części kraju i być traktowanym dobrze, a w innej bardzo źle.
Dlatego tak często słychać skargi na policję z Manchesteru?
Dokładnie. Podczas prezentacji pokazywałem przykład Cardiff, które słynie z agresywnych zachowań kibiców. Tam zmienili nastawienie na przyjazne widzom i liczba incydentów w ciągu roku spadła o ponad 60%. Co więcej, dochodziło do nich tylko na meczach wyjazdowych, gdzie przecież kibicami zajmowała się policja o innym podejściu. To rozdrobnienie i zróżnicowanie w taktyce policji tak naprawdę powstrzymuje nas przed dokonaniem wielu pozytywnych zmian w skali całego kraju – nie ma jednego systemu, który można by zastosować wszędzie. W tej chwili mamy pracować nad podobnymi zmianami do tych z Cardiff z policją w West Midlands, gdzie jest wiele klubów z kibicami o bardzo złej reputacji, jak Birmingham City czy Wolverhampton. Ale tam nie tylko kibice mają złą reputację, policja też.
Brytyjscy funkcjonariusze zajmujący się wewnętrzną kontrolą działań policji alarmują, że kibice są łatwą ofiarą dla agresji funkcjonariuszy. Oni nawet jeśli są źle traktowani, rzadko to gdziekolwiek zgłaszają.
Tym właśnie musimy się zająć nie tylko w skali kraju, ale w skali międzynarodowej. Musimy ustalić, jak ma się zabezpieczenie meczów do ochrony praw obywateli chodzących na te mecze. To jest punkt wyjścia, po ustaleniu którego można budować optymalne rozwiązania. Taką debatę i badania chcemy rozpocząć, by sprawdzić, na ile polityka wobec fanów jest lub nie jest zgodna z Europejską Konwencją Praw Człowieka. Wtedy będziemy mogli zająć się konkretnymi aspektami i sprawić, by zabezpieczenie meczów zaczęło rzeczywiście podnosić poziom bezpieczeństwa, a nie podważać to bezpieczeństwo.
podkreślenia moje, rządzący i oberpolicmajstry powinni to sobie wydrukować, oprawić w ramkę, powiesić na ścianie, a przede wszystkim stosować się do tych zaleceń
Kilkudziesięciu kibiców Legii Warszawa zakłóciło mecz premiera z dziećmi z Ełku na warszawskiej Agrykoli. Stanęli za płotem, wywiesili czarne transparenty z hasłami: "Donek wróć do Pacanowa" oraz "Wolność słowa art. 54" i głośno krzyczeli.
- Ole, to my kibole! Ole, to my kibole! - usłyszeli grający w pewnym momencie. To śpiew kiboli Legii Warszawa, którzy przyszli na mecz. - Zamiast zająć się drogami kopiesz piłkę z dzieciakami! Zamknąłeś nam stadiony, będziesz z tego rozliczony! Donald matole, twój rząd obalą kibole! - to tylko niektóre z okrzyków wznoszonych przez intruzów.
Happening kibiców trwał kilkanaście minut. Policja nie musiała interweniować. Premier ironicznie to skomentował, mówiąc, że podobał mu się ten doping
Odp: Temat zastępczy kibice! - 23/06/2011 01:05
no to ku pokrzepieniu serc, matołom pod uwagę prokuratorom i policji pod rozwagę, bo za coś takiego za dupę powinno się im dobrać i kary walić za służalczość wobec rządzącym nami baranom - sprawa dotyczy słynnej akcji Widelec w Warszawie, gdzie odtrąbiono dumnie zatrzymanie ponad 700 hoolsów Legii Warszawa, co skutkowało skierowaniem spraw do sądu:
Sąd Rejonowy dla Warszawy - Śródmieścia w X Wydziale Karnym postanawia :
1. Umorzyć postępowanie wobec wszystkich oskarżonych;
2. Koszty postępowania przejąć na rachunek Skarbu Państwa.
Generalnie kosztami powinni obciążyć dyspozycyjnych wobec rządu prokuratorów. Jakby któryś dostał po dupie kilkaset tysięcy, czy może już teraz milionów kosztów, to może przyznał by się, kto mu te mecyje nakazał stworzyć. A wtedy taki Schetyna czy Miller, zamiast zajmować się głupotami, zajmą się problemami kraju.
Dlaczego? choćby za to podsumowanie ich działalności dokonane przez sąd:
"prokurator nie dostrzegł zmiany, jaka nastąpiła w obcenym kodeksie karnym, w porównaniu do kodeksu karnetgo z 1969 r. w odniesieniu do przestępstwa polegającego na wzięciu udziału w zbiegowisku i że obecnie penalizowany nie jest sam tylko udzła w takim zbiegowisku, ale czynny udział."
Czyli ponownie: komuna pełną gębą, dla potrzeb rządzących używa się paragrafów z roku 1969...
Ostatnio edytowany przez: RAFek, 23 czerwca 2011, 01:12 [1 raz(y)]
Odp: Temat zastępczy kibice! - 27/06/2011 09:06
No i na 99% nie pojeździmy sobie oficjalnie na wyjazdy w nowym sezonie. Kompletna paranoja, która nadaje się do sądu, jeżeli policja będzie nadal utrudniała wyjazdy niezorganizowanych grup turystów, albo pielgrzymów. Sami sobie kręcą bat.
Forum służy do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi. Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników.