przestancie juz z takimi rozkminami. Wiadomo ze duzo rzeczy ostatnio nie wygladalo tak jak byc powinno ale na refleksje przyjdzie czas. Teraz trzeba budowac atmosfere poki jest do tego okazja. A atmosfera w Bydgoszczy mam nadzieje ze bedzie swietna, tak samo jak bylo na Ruchu. Mecz z Ruchem pokazal ze gdy chcemy to potrafimy prowadzic najlepszy doping w Polsce. To ze tak rzadko to czynimy jest moze troche smutne ale z drugiej strony dodaje wyjatkowosci tym chwilom. Gdyby tak bylo co tydzien to zapewne przeszlo by w rutyne i nie sprawialoby juz takiej radosci. Final w Bydgoszczy to historyczny moment i zrobmy wszystko by stworzyc tam atmosfere ktora zapamietamy na lata!
"Bo jest wśród Sopliców taka choroba,
że nic prócz Pogoni im się nie podoba".
Adam Mickiewicz "Pan Tadeusz" ks. VII
Odp: 22.05.2010r. - finał PP! - 12/05/2010 14:58
hPS tak jak mowisz wiele osob ktore pojawia sie w Bydgoszczy nie bylo na zadnym wyjezdzie, ale moze dzieki temu "zalapia bakcyla"? Moze to bedzie jakis krok do przodu jezeli na wyjazd wybierze sie pare tysiecy osob... Ja mam taka nadzieje.
Dokladnie, na Ruchu tez byla rzesza piknikow i jakos ta atmosfera byla dobra wiec teraz juz sama waga spotkania bedzie ich mobilizowala do dopingu.
Zakonczmy spor i zbierajmy sie kurwa na Gornika dzisiaj!!
"Racja jest jak dupa, każdy ma swoją" "Panie Marszałku a jaki program tej partii? - Najprostszy z możliwych, bić kurwy i złodziei, mości hrabio" J Piłsudski
"W sferze sportowej mam całkowite zaufanie do Grzegorza Smolnego [wiceprezesa Pogoni]. Uważam, że jest jednym z najlepszych dyrektorów sportowych w Polsce."
Odp: 22.05.2010r. - finał PP! - 12/05/2010 15:43
hehe ja tu zadnego sporu nie widze, przedstawilem wam tylko zdanie kibica ktory nie jest pochłoniety całą tą nagonką i ma wyrazisty obraz na to co sie dzieje. Zajebiscie ze jedziemy w takiej liczbie i ze zainteresowanie meczem oniesmiela najwiekszych optymistow. Tez sie ciesze ale bede wkurwiony jesli na Widzew pojedzie 100 os bo to da mi tylko poraz kolejny do myslenia jedno i to samo. Niech kazdy jedzie do bdg, zabiera kolezke kolezanke, moze złapia tego bakcyla.Ale jeździjmy w miare poprawnie na te nasze dalekie wyjazdy, skoro potrafimy zrobic atmosfere na Ruchu to pokazmy tez jak sie jeździ na wyjazdy bo w tej kwestii jest u nas coraz gorzej i to widzą wszyscy ale nie wszyscy chca o tym mowic bo jest łatwiej wygodniej! Nikomu nie karze jeździc co tydzien lub dwa na wyjazdy. Jest terminarz mozna dobrac sobie czas i pieniądze. Nawet bez hajsu dasz rade jeden z drugim, bo po to jest brać by razem tworzyc jednośc pod nazwą Pogoń Szczecin!
Odp: 22.05.2010r. - finał PP! - 12/05/2010 23:26
hPS ma okrutną racje ... czemu do ku*wy nędzy do Stalowej Woli na koniec Polski i to nie zbyt ciekawego rywala kibicowsko potrafiło Nas pojechać około 70plus kilkunastu Legii a na ŁKS o wiele ciekawszego rywala i bliżej ok. 3 dych ? zawsze: nie mam kasy , nie mam czasu , praca sraca szkoła mama ! zamiast coraz lepiej to coraz gorzej jest. a już zaczynało być coraz lepiej (w środku tygodnia do Syfnowca 333 głowy) czemu nie możemy tego powtarzać ? w rundzie jesiennej byliśmy w pierwszej trójce wyjazdowej w I lidze, teraz chyba Kluczbork lepiej jeździ. nie mówię o jakimś wypadzie w 500 osób do Łęcznej czy w tysiąca na żydki, ale kurcze postarajcie się ! macie terminarz , ogarniajcie kase wolne od pracy i hesa teresa ! 7 miasto w Polsce pod względem liczebności plus liczne FC a taka lipa, fakt mamy daleko , ale pamiętajcie ... WSZĘDZIE DALEKO - WSZĘDZIE OBECNI !
https://www.facebook.com/ekipakryzys/ Grupa turystyczna mocno powiązana z FCWK - POGOŃ SZCZECIN
Odp: 22.05.2010r. - finał PP! - 13/05/2010 17:40
Nie zebym sie napinal ale mimo wszystko tylko latwo sie mowi o tych wyjazdach,hps pamietasz gdzie jeszcze bylismy 2 lata temu?? ilu nas bylo na wlasnym stadionie?? zostali tak naprawde tylko ci prawdziwi kibice Pogoni!! ja tez bym chcial zeby na wyjazdy jezdzilo duzo wiecej osob ale mimo wszystko zeby pojechac np do lodzi to trzeba miec kase-TAK KASE!! czy wszyscy pracuja?? pamietaj jebnela stocznia i inne zaklady pracy, kurki z kasa sie pozakrecaly i to w chuj ostro i nie kazdy ma zeby pojechac na mecz a jak ma to dwa razy pomysli czy pozniej bedzie mial co wlozyc do garka... kurwa mimo wszystko klub ma stabilizacje finansowa a czy chociaz raz wyszedl z propozycja zeby chociaz raz dofinansowac jakis dobry daleki wyjazd?? nie nie nie.... nie zebym mial pretensje jakies ale zobacz ze pilkarze i caly klub maja placone z naszych podatkow tak naprawde to jeszcze nawet bilety u nas nie sa za tanie na mecz,mimo wszystko i tak jakos te 20zl sie wyslupie i pojdzie na mecz kochanej druzyny no ale juz te 100zl znalesc na wyjazd jest naprawde ciezko wiekszosci wiec cieszmy sie z tego co mamy i miejmy nadzieje ze bedzie coraz lepiej
Odp: 22.05.2010r. - finał PP! - 16/05/2010 10:41
Nie za długo bawie się w tego typu programach ale pomyślałem że może komuś się spodoba
Tak więc jeśli komuś się podoba to śmiało wklejać na różnego rodzaju fora, portale PROPAGANDA TRWA
PUCHAR JEST NASZ!!!
Odp: 22.05.2010r. - finał PP! - 16/05/2010 11:14
Leo24 - oczywiście masz racje, nie każdy sra kasą, nie każdy może jechać na wyjazd do Łodzi gdzie pieniądze TRZEBA mieć w ręku w danej chwili. Ale taki wyjazd do Chorzowa, gdzie jedziemy pociągiem, gdzie jakoś zawsze można coś ugadać... tego już nie da się tak łatwo wytłumaczyć.
Stary, uważam że masz rację w tym co piszesz, że powinniśmy jeździć wszędzie, a nie tylko na wielkie wydarzenia. To oczywiste. Ale nie rozumiesz, że nigdy nie spopularyzujemy jeżdżenia za Pogonią jeśli np. jakaś grupa ludzi będzie tylko wiecznie wyzywać resztę bo nie jeździ? Ktoś chce pojechać na wyjazd, wchodzi na forum żeby się czegoś dowiedzieć i pierwsze co widzi, to "k..wa ch..je wyp...lać bo nie jeździcie wszędzie!". Raczej w tym momencie nie pomyśli sobie, że super, chcę jechać. Jeśli ktoś widzi, że się go nie chce, to nie pojedzie. Więcej - zrazi się już raz na zawsze. Więc jeśli nawet chcesz powiedzieć - słusznie - że mamy więcej jeździć, to nie rób tego w takiej formie. W ten sposób burzysz cel, do którego sam dążysz. Ale jeśli komuś wytyka się wyzwiska na forum czy menelstwo na wyjazdach, to często jest tekst, że "jak się nie podoba, to wyp...j". A potem, jak już wszyscy "wyp...dolą", to jest płacz, że mało osób na wyjazdach. Znów więc zaczyna się wytykanie, że ktoś nie jeździ i koło się zamyka.
I to się tyczy wszystkich, którzy na tym forum wyśmiewają i wyzywają całą resztę - w taki sposób nigdy nie zachęcicie ludzi do wyjazdów. Dopóki forum będzie koncertem wyzwisk, a wyjazdy paradą menelstwa, to NIGDY nie poprawimy swoich liczb. Nikt nie oczekuje wersalu, ale też nikt nie lubi chamstwa.
Porażka w finale Pucharu Polski sprzed 21 lat zapoczątkowała rozpad zespołu, który dwa sezony wcześniej po raz pierwszy w historii Jagiellonii wywalczył awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. - Działacze nie dorośli do poziomu sportowego drużyny - zgodnie twierdzą piłkarze ówczesnej Jagi.
Szczelna, uważna obrona i szukanie w ataku szybkich Jarosława Michalewicza i Jerzego Leszczyka, którzy mieli dogrywać piłki do najbardziej wysuniętego do przodu Jacka Bayera - tak w skrócie miała wyglądać taktyka białostoczan w finałowym spotkaniu Pucharu Polski w 1989 r. z Legią Warszawa. Plan taktyczny trzeba było zweryfikować po niespełna dziesięciu minutach gry, kiedy pierwszą bramkę dla Legii zdobył Roman Kosecki. Jakby tego było mało, po pół godzinie gry Jaga przegrywała już 0:3.
- Te bramki padały po naszych bardzo prostych błędach, za prostych jak na finał - wspomina Andrzej Ambrożej, który przed 21 laty grał w Jagiellonii, a obecnie jest pracownikiem Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Białymstoku. - Aby zachować twarz i wyjść z honorem z tego starcia, musieliśmy ruszyć do przodu, a Legia mogła spokojnie ustawiać się z tyłu i nas kontrować. Dla kibiców to było fajne spotkanie. Natomiast patrząc z punktu trenerskiego, to nasze błędy były kardynalne.
- Ale trzeba przyznać, że jak ten mecz ogląda się nawet teraz, to naprawdę był wysoki poziom, szybkie tempo, sporo sytuacji podbramkowych, interwencje bramkarskie... Wyszedł jeden z najlepszych finałów Pucharu Polski w historii tych rozgrywek. Przegraliśmy, ale faworytem nie byliśmy, gdyż w Legii grało praktycznie pół reprezentacji Polski, a my wciąż byliśmy na dorobku. Szansa na wygranie była, gdyż finał to nie liga, to tylko jeden mecz, który może różnie się ułożyć. Dla nas ułożył się źle - wspomina Jacek Bayer, strzelec jednej z dwóch bramek dla Jagi w olsztyńskim finale z 1989 r., a obecnie trener IV-ligowego Piasta Białystok.
Żółto-czerwoni ostatecznie przegrali 2:5, ale obie drużyny za stworzone widowisko zostały nagrodzone brawami nie tylko przez kibiców, ale także przez dziennikarzy podczas konferencji prasowej. A trzeba też zaznaczyć, że w składzie białostockiego klubu w tym czasie w większości występowali wychowankowie.
Finał przerósł działaczy
Piłkarze Jagi przegrali, ale pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. Nie można tego powiedzieć o zarządzających w tym czasie klubem. Wystarczyło spojrzeć na to, jak byli ubrani w finale zawodnicy obu drużyn. Piłkarze Legii w komplecie strojów znanej niemieckiej firmy prezentowali się okazale na tle białostoczan, którzy mieli spodenki z jednego kompletu, koszulki innej firmy, a dresy także stanowiły oddzielną historię...
- W porównaniu do Legii wyglądaliśmy jak ludzie z innego świata - śmieje się Ambrożej. - Było widać, że jesteśmy ze ściany wschodniej, ale takie były czasy. Nasi działacze nie stanęli na wysokości zadania.
- Koszulki załatwili nam bracia Milewscy pochodzący z Moniek, a od lat mieszkający w Stanach Zjednoczonych - wspomina Janusz Szugzda, który w meczu finałowym wszedł na boisko w drugiej połowie, a od dziesięciu lat pracuje w hurtowni ogrodniczej i gra w A-klasowym zespole BKS Jagiellonia. - To byli w tamtym czasie wielcy sympatycy naszego klubu i nieraz nam pomagali. Zresztą w USA założyli klub o nazwie Jagiellonia. Natomiast wiem, że sprawa dresów oparła się o wysokie urzędy w mieście. W końcu w ostatniej chwili dostaliśmy je. O ile pamiętam pochodziły z Akademickiego Związku Sportowego.
W pierwszej rundzie europejskich pucharów Legia trafiła na słynną Barcelonę.
- Większości Polski zależało raczej, aby Legia wygrała ten finał, bo to dla tego klubu była jedyna szansa zagrać w europejskich pucharach, gdyż w lidze nie szło im najlepiej - mówi Jarosław Michalewicz, były piłkarz Jagiellonii, obecnie działający w branży rozrywkowej. - Można było nawet mieć pretensje do sędziego za niektóre decyzje... Ciekawe, jak poradziliby sobie nasi ówcześni włodarze, gdyby to do Białegostoku miała przyjechać Barcelona - śmieje się.
Negocjacji nie było
To był ostatni mecz być może jednej z najlepszych drużyn w historii Jagiellonii. Przed kolejnym sezonem ligowym z klubu odeszło aż pięciu podstawowych piłkarzy. Do Widzewa Łódź przeniósł się duet napastników Jacek Bayer i Jarosław Michalewicz, do Lecha Poznań - pomocnik Dariusz Bayer, do Olimpii Poznań - obrońca Mariusz Lisowski, a napastnik Jerzy Leszczyk wyjechał za granicę. W przerwie zimowej sezonu 1989/90 do Legii odszedł jeszcze Dariusz Czykier, a Jagiellonia spadła zaraz z I ligi.
- Jeszcze wracając z finału z Olsztyna trener Krzysztof Buliński, który nas wtedy prowadził, namawiał nas, aby rozmawiać z działaczami, aby ten zespół nie rozpadł się, bo widział w nas duży potencjał - twierdzi Jacek Bayer. - Próbowaliśmy podejmować takie rozmowy. Oczywiście przedstawiliśmy swoje warunki, ale nie było żadnego zainteresowania, praktycznie nikt nie chciał z nami podejmować negocjacji, więc wybraliśmy inne kluby.
- Odejść miał tylko Czykier, na którego wielką ochotę miała Legia, a reszta miała zostać. Nasi działacze zupełnie nie znali się na sporcie. Owszem potrafili załatwić etat w jakiejś białostockiej firmie, ale zarządzać I-ligowym klubem nie potrafili. Szkoda, że ta drużyna rozpadła się, bo mogliśmy osiągnąć dużo więcej. Był to nasz drugi sezon w I lidze, nabraliśmy już doświadczenia, a umiejętności przecież też nam nie brakowało - nie ma wątpliwości Szugzda.
Uczestnicy tamtego finału zrobili większe lub mniejsze kariery, ale dla wielu zupełnie nieznanym pozostaje wspomniany już trener Buliński. Zastąpił on w trakcie trwania rundy rewanżowej Mirosława Mojsiuszkę, a wcześniej był drugim trenerem w ŁKS-ie Łódź. Ta zmiana może trochę dziwić, gdyż Jaga nie była zagrożona spadkiem, a o Bulińskim można powiedzieć, że to człowiek drugiego planu.
- Z tego co pamiętam, to między starszymi zawodnikami a trenerem Mojsiuszką były jakieś nieporozumienia i dlatego potrzebna była zmiana - twierdzi Szugzda.
- Mi dobrze współpracowało się z Bulińskim. To był doświadczony trener, a do zmiany doszło, gdyż zagraliśmy kilka słabszych spotkań - dodaje Bayer.
Jakże inaczej wygląda sytuacja Jagi przed sobotnim finałem Pucharu Polski z I-ligową Pogonią Szczecin. To białostoczanie w starciu z I-ligowcem są faworytami.
- Praktycznie wszyscy wciskają puchar Jagiellonii, ale jeszcze trzeba zagrać i wygrać. Oczywiście białostoczanie są faworytami, a taka szansa może więcej się nie powtórzyć - kończy Ambrożej.
Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 2:5 (1:3)
Strzelcy bramek: Jerzy Leszczyk (31.), Jacek Bayer (67.) - Roman Kosecki (8. i 29.), Dariusz Dziekanowski (21. i 80.), Krzysztof Iwanicki (57.).
Jagiellonia: Sowiński - Bartnowski, Lisowski, Ambrożej, Cylwik, Czykier, D. Bayer, Romaniuk (60. J. Szugzda), Leszczyk, J. Bayer, Michalewicz (67. Kulesza).
Legia: Robakiewicz - Kaczmarek, Budka, Kruszankin, Wdowczyk, J. Bąk (72. Karaś), Łatka, L. Pisz (80. Jóźwiak), Iwanicki, Dziekanowski, Kosecki.
Ja kocham Liverpool - Ty kibicujesz Man Utd,
Jestem za Pogonią Szczecin, a Ty za Lechem Poznań
Lubie metal, a Ty kochasz hip-hop, Popierasz PiS, ja wole PO
Mimo to jesteś mi jak brat, bo łączy nas nienawiść do drogówki.
W niemczech DFB placi przegranemu 1,7 milionów euro, zwyciezca dostaje 2,56 miolionów (dane z sierpnia 2009).
Rundy wczesniejsze sa tez wynagradzane, ale juz mniejsza kasa jest.
Cos slyszalem ze PZPN placi wygranej druzynie 400tys. PLN. Prawda to?
Forum służy do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi. Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników.